Bardzo nie chciałem iść do Yeosanga. Chciałem, żeby on przyszedł tutaj do mnie i po prostu pobył ze mną, a nie teraz ciągnął mnie na jakieś kolacje z jego starymi. Naprawdę mi się to nie uśmiechało - miałem czerwone oczy i twarz całą we łzach, a na mojej ręce były świeże zadrapania, więc kompletnie nie chciałem nigdzie iść. Yeosang zazwyczaj w takich sytuacjach często wymigiwał się pod pretekstem kolacji z rodzicami bądź innym wydarzeniem, jednak pomimo tego przychodził, dlatego miałem nadzieję, że teraz też przyjdzie, bo nie miałem nawet ochoty iść do niego, a co dopiero do jakiejś restauracji. W moim pokoju panował straszny nieporządek, ale naprawdę nie przejmowałem się tym w tamtej chwili. Czekając na Yeosanga leżałem skulony na łóżku i wciąż płakałem, aż wreszcie za ok. piętnaście mniut drzwi do mojego pokoju się otworzyły i stanął w nich mój przyjaciel.
-Sanie, jestem już. - podbiegł do mojego łóżka zamykając drzwi za sobą i poklepał mnie po ramieniu -Miałeś nie płakać...
Nic nie odpowiedziałem, tylko podniosłem się do siadu, ale wciąż siedziałem skulony. Yeosang po chwili przytulił mnie i czekał aż przestanę płakać.
-Nic sobie nie zrobiłeś, prawda? - wziął moją prawą rękę i podwinął mi rękaw, a kiedy zobaczył kilka świeżych zadrapań zmarszczył brwi
W odpowiedzi popatrzyłem się na niego wzrokiem pt. ,,O co ci chodzi", na co on odpowiedział wzrokiem, który oznaczał ,,Miałeś nic sobie nie robić"
-BOZE SPIERDALAJ. Nie musze ci obiecywać, że sobie nic nie zrobię. - mój ton wcale nie był przyjemny
-Sanie, ale mówiłem ci, że Hongjoonga nowi znajomi to nie koniec świata. - pogłaskał mnie po głowie -Może pójdziemy na zakupy, żeby ci poprawić humorek, co?
Nic nie odpowiedziałem i wstałem z łóżka z wciąż poważną miną, po czym obaj poszliśmy do przedpokoju się ubrać. Poszliśmy na jakieś zakupy i chociaż cały czas pamiętałem o Hongjoongu, to nie było tak źle.