##24.12.2024##
24 grudnia, zimowy dzień w rezydencji Monetów, zapowiadał się na jeden z tych wyjątkowych, pełnych napięcia, ale i magii dni. Rezydencja była usytuowana na wzgórzu, otoczona śnieżnym lasem, w którym każdy ruch wiatru poruszał gałęzie drzew, a na ziemi zalegała warstwa miękkiego śniegu, jakby ktoś ułożył ją z puchu. Choć do samego domu prowadziła długa droga, wokół niego rozciągały się urokliwe ogrody, które w zimie zamieniały się w lodowy labirynt, a cały teren był owiany świąteczną tajemnicą.
Rezydencja Monetów była jednym z tych miejsc, które były zarówno miejscem rodzinnych spotkań, jak i centrum wydarzeń, które na co dzień odbywały się poza jej murami. Jednak dzisiaj, 24 grudnia, nikt nie myślał o interesach, spotkaniach biznesowych czy tajemniczych układach. To była chwila, kiedy rodzina miała się zatrzymać i spędzić czas razem.
Wnętrze rezydencji było jak z bajki. Wchodząc do holu, oczom ukazywał się ogromny, naturalny kominek, w którym płonęły ognie, a wokół niego rozstawione były wygodne fotele i kanapy, na których goście mogli się zrelaksować. Choinka, która stała na środku salonu, była udekorowana setkami światełek, złotymi i czerwonymi ozdobami, a na jej szczycie lśniła gwiazda betlejemska, jakby wskazująca drogę do ciepła rodzinnej atmosfery.
Nevada Monet, mimo że była w centrum uwagi wielu osób na co dzień, tego dnia zdecydowała się na chwilę prywatności. Od rana krzątała się po rezydencji, pomagając w przygotowaniach. Choć była już dorosła, zawsze czuła się częścią tego magicznego rytuału, który odbywał się co roku. Jej sukienka była prostą, lecz elegancką czerwono-złotą kreacją, która podkreślała jej postać, a złote kolczyki odbijały blask świateł z choinki. Na stole, który był przykryty białym obrusem, czekały już świeże pierniczki, szklanka mleka, a także kawałki serów i wędlin. Czuło się zapach świeżo upieczonego chleba, a w powietrzu unosił się zapach cynamonu, goździków i pomarańczy, które były tradycyjnym symbolem bożonarodzeniowych aromatów w domu Monetów.
Nevada, chociaż uwielbiała przygotowania, nigdy nie była typem osoby, która szukała tłumu. Czuła się lepiej w ciszy, wśród swojej rodziny. Od samego rana jej brat Vincent, który był młodszy o cztery lata, rozmawiał z ojcem Camdenem o ostatnich sprawach dotyczących rodzimego interesu. Ojciec był zajęty organizowaniem spotkań, ale tego dnia, w Święta, zawsze znajdował czas na chwilę wytchnienia.
Camden Monet, ojciec Nevady i Vincenta, nie był typem człowieka, który mógłby być okazyjny w okazywaniu swoich uczuć. Zawsze zachowywał zimną krew, pełen tajemniczości, ale właśnie takie podejście sprawiało, że jego dzieci wiedziały, że w tej rodzinie nie chodzi o wielkie słowa, lecz o to, co można zrobić dla siebie nawzajem. Jego spojrzenie, mimo jego surowego wizerunku, zawsze miało w sobie coś troskliwego, zwłaszcza gdy widział swoją rodzinę zebrana w tym samym miejscu, w tym samym czasie.
Tego dnia wszystko wyglądało inaczej. Camden siedział przy stole, z kubkiem gorącej kawy w ręce, a jego twarz była pełna ciepła, które można było dostrzec tylko w takich chwilach. Vincent zaś był bardziej żywiołowy, zawsze gotowy do zabawy i rozśmieszania wszystkich dookoła. Choć obaj mieli swoje problemy, swoje tajemnice, ten dzień był dla nich wszystkich wyjątkowy.
Nevada patrzyła przez okno, obserwując, jak płatki śniegu opadają powoli na ziemię. W tle dochodził odgłos dzwonów, które zbliżały się do rezydencji, ogłaszając nadejście Świąt. To był czas na zatrzymanie się, na chwilę zadumy. I choć w rezydencji panował spokój, wiedziała, że nadchodzi najważniejszy moment dnia – wieczerza wigilijna.
Z każdą minutą zbliżał się czas kolacji, a na stole pojawiały się kolejne potrawy: barszcz czerwony z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami, smażony karp, śledzie w śmietanie, zupa grzybowa, a także wszystkie przysmaki, które były związane z rodzinnymi tradycjami Monetów. W tym szczególnym dniu wszyscy zgromadzili się przy stole, który był pełen smaków i zapachów, ale przede wszystkim pełen bliskości. Rezydencja Monetów była miejscem, które miało swoje tajemnice, lecz ten wieczór był bezpiecznym portem, w którym rodzina mogła się odprężyć.
Przy stole siedzieli wszyscy, ale jeden z gości zwrócił na siebie szczególną uwagę. Adrian Santan, młody wspólnik rodziny Monetów, siedział obok Nevady. Choć ich rozmowy były zazwyczaj krótkie i raczej związane z interesami, tego dnia Adrian zachowywał się inaczej. Był bardziej uważny, z większym zainteresowaniem patrzył na Nevady, a ona zaczynała dostrzegać w jego oczach coś więcej niż tylko zawodową postawę. Jednak, jak to bywało w przypadku Monetów, nie było tu miejsca na słowa, które mogłyby skomplikować sytuację. Zamiast tego rozmawiali o wspólnych znajomych, o świętach, a temat interesów zszedł na drugi plan. Czuć było, że atmosfera była ciepła, chociaż każdy z nich wiedział, że są sprawy, które zostaną poruszone dopiero po świętach.
Po kolacji przyszedł czas na tradycyjne śpiewanie kolęd. W rezydencji Monetów zawsze miały miejsce wzruszające momenty. Choć nie wszyscy byli religijni, kolędy były częścią ich rodzinnej tradycji. Dołączyli do nich wszyscy, którzy byli tego dnia w rezydencji. Z każdą nutą w powietrzu, z każdą linią tekstu, która wypełniała przestrzeń, można było poczuć tę magię, która towarzyszyła Świętom Bożego Narodzenia.
Nevada zamknęła oczy, wsłuchując się w słowa kolęd. Chociaż jej życie nie było pozbawione trudności, dzisiaj czuła się jak w innym świecie – świecie, gdzie liczyły się tylko ci, których kochała, i chwile, które mogłyby trwać wiecznie.
Zanim rozeszli się do swoich pokoi, po kolacji nadszedł czas na obdarowanie się prezentami. Zawsze była to chwila pełna radości, choć niektórzy z rodziny ukrywali swoje prawdziwe pragnienia pod fasadą elegancji. W tym dniu jednak, kiedy każdy z gości spędzał chwilę z najbliższymi, prezentami dzielono się radośnie. Każdy z członków rodziny, niezależnie od swoich obowiązków, miał okazję, by wręczyć coś osobie, którą darzył szczególnym uczuciem. Dla Nevady, te momenty były szczególne, bo były to chwile, w których ona sama mogła dać coś od siebie – prezent, który wyrażał więcej, niż słowa mogłyby wyrazić.
---
Noc w rezydencji Monetów powoli zbliżała się do końca. Zima na zewnątrz była mroźna, a nocna cisza była tylko przerywana przez świergot ptaków w oddali i odgłos opadającego śniegu. Ale w tym cichym, pięknym świecie, rodzina Monetów odpoczywała, ciesząc się sobą
CZYTASZ
Nevada Rose | Rodzina Monet
FanficNevada Wilson, znana w świecie mody jako NeWi, to utalentowana projektantka, która zdobyła serca polskich miłośników stylu. Żyje w Los Angeles gdzie spełnia swoje marzenia, tworząc wyjątkowe kolekcje odzieżowe, suknie, dresy i nie tylko, ale nikt ni...