Około 20 wróciliśmy do domu. Przez cały czas jeździliśmy po mieście i po pustych autostradach, które z jakiegoś powodu były nie użytkowane.
Byłam zmęczona i najchętniej chciałam się położyć, ale mieliśmy jeszcze we czwórkę jechać na kolację.Poprawiłam swój makijaż i włosy, a ubiór zostawiłam taki, jaki miałam wcześniej. Zeszłam na dół, a Liza, James i Ares już tam byli. Było mi dziwnie, cholernie dziwnie z tym, że żyje w domu obcych ludzi, którzy nagle stali się moimi rodzicami zastępczymi.
Doceniałam to, że postanowili mnie zaadoptować i dać mi nowe, może lepsze życie, lecz ta sytuacja wciąż była dla mnie nowa i średnio się z tym czułam.
- Pojedziemy do włoskiej restauracji. Twoja opiekunka mówiła, że lubisz włoskie jedzenia. - Uśmiechnęła się Liza, a nasza czwórka kierowała się do drzwi.
- To prawda. - Odpowiedziałam krótko, a po chwili weszliśmy do samochodu stojącego na podjeździe.Ares usiadł ze mną z tyłu, on po lewej stronie, a ja po prawej.
- Jesteś Rosjanką? - Zapytał.
- W połowie, mój ojciec był.
- Poznałaś kiedyś swoich biologicznych rodziców?
- Ares, nie pytaj o to. - Skarciła go Liza, a ten odchrząknął i zmienił temat.
- Chcesz jechać jutro ze mną i moimi znajomymi na przejażdżkę? Będzie fajnie i może któryś z moich kumpli wpadnie ci w oko.
- Tak, jasne, mogę jechać. Nie mam nic lepszego do roboty. - Uśmiechnęłam się i odwróciłam głowę w stronę okna podziwiając widoki Los Angeles.Po chwili dojechaliśmy pod restauracje, weszliśmy do środka i zamówiliśmy jedzenie. Ja i Ares wzięliśmy pizzę, a Liza i James makarony.
Gdy jedliśmy, kobieta wyciągnęła z kieszeni pudełeczko i mi je podarowała.
- To z okazji twoich urodzin, mam nadzieję, że Ci się spodoba. To ode mnie i James'a - uśmiechnęła się. - Otwórz.
Otworzyłam pudełeczko, a moim oczom ukazał się przepiękny pierścionek z Pandory z czerwonym serduszkiem.
- Boże, jeśli śliczny. Dziękuję bardzo, naprawdę. - Uśmiechnęłam się zachwycając się pierścionkiem.
***
Po kolacji wróciliśmy do domu, a ja padłam wykończona na swoje łóżko. Miałam pójść jeszcze się wykąpać i zmyć makijaż, ale totalnie nie miałam na to siły. Po 10 minutach leżenia, wygramoliłam się z pokoju i ruszyłam w stronę łazienki, która była tuż obok mojego pokoju.
Wzięłam prysznic, zrobiłam pielęgnację twarzy i wysmarowałam się balsamem, a potem wróciłam do pokoju kładąc się na łóżku i biorąc do ręki telefon. Spojrzałam na tapetę w telefonie, na której znajdowało się zdjęcie mnie i mojej przyjaciółki, która dwa lata temu popełniła samobójstwo.
Była dla mnie słońcem nawet wtedy, gdy było ponuro. Opiekowała się innymi, gdy sama umierała w środku.
Obwiniałam siebie, że nie zauważyłam, że coś jest nie tak.
Łza spłynęła mi po policzku, a po chwili usłyszałam pukanie do moich drzwi, pojawił się w nich Ares.- Hej, nie przeszkadzam? - Zapytał stojąc w progu.
- Zaraz idę spać.
- Płakałaś? Słuchaj, wiem, że to dla ciebie nowe i trudne, ale czuj się jak u siebie, możemy pojeździć po mieście, pójść na kluby czy coś. Chcemy, żeby Ci się podobało.
- Wiem, wiem i to doceniam. Po prostu za kimś tęsknie, ale nie ważne. Chcę już się położyć, okej?
- No dobrze, śpij dobrze. - Odpowiedział i wyszedł zgaszając światło.Położyłam się na boku, twarzą do okna, z którego miałam piękny widok na plażę, a obok wesołe miasteczko. Poczułam spokój i uśmiechnęłam się sama do siebie wiedząc, że gdyby była tu Amanda, to od razu wyciągnęłaby mnie, aby popływać.
- Tęsknie za tobą, łobuzico. - Szepnęłam pod nosem i zamknęłam oczy czując, jak moje gardło się zaciska.
CZYTASZ
Chasing Horizons
Teen Fiction"Poznanie go było czymś, co uratowało mnie od spadnięcia na samo dno" Valentina Morozova nie miała życia, jakie mieli jej rówieśnicy. Jej rodzice porzucili ją, gdy miała zaledwie dwa latka. Od tamtego momentu dziewczyna wychowywała się w domu dzieck...