Rozdział 5

90 8 0
                                    

Podczas jazdy nic się nie stało, a tak jak powiedzieli chłopacy, z moim motocyklem nic nie było. Zastanawiało mnie to, dlaczego Luca tak pomyślał? Dlaczego sądził, że coś jest nie tak?

Wróciłam do domu, a Ares i Jayden postanowili jeszcze trochę pojeździć. W domu czekała na mnie Liza z obiadem, a James był w pracy. Usiadłam przy stole i zajadałam się domową Lasagne.

- I jak ci się jeździ? - Zapytała kładąc jedzenie również na swój talerz i usiadła obok mnie.
- Dobrze, dziękuję wam za taki..prezent. Jest wspaniały i nigdy nie wyobrażałam sobie, że dostanę coś o takiej wartości.
- Nie przejmuj się tym, już wcześniej to planowaliśmy. Cieszę się, że Ci się podoba.

Zjedliśmy jedzenie rozmawiając o różnych rzeczach, powoli zaczynałam czuć się komfortowo w tym domu, choć wciąż bałam się czegokolwiek używać albo dotykać bojąc się, że coś zepsuję, a oni będą źli.

Po chwili mój telefon zawibrował i było to połączenie od Luci. Odeszłam od stołu i odebrałam.

- Co tam?
- Valentina, jesteś w domu?
- Jestem, a coś się stało?
- Nie, po prostu chciałem się z tobą spotkać sam na sam bez tych dwóch głąbów. Chciałabyś? Możemy pójść do tego wesołego miasteczka czy coś.
- Jasne, a ty gdzie jesteś?
- Pod twoim domem, poczekam na ciebie i razem pójdziemy.
- Daj mi 5 minut. - Powiedziałam i się rozłączyłam.

Podziękowałam Lizie za obiad i ruszyłam do swojego pokoju, aby trochę poprawić swój wygląd.
Po chwili wyszłam z domu i faktycznie stał tam Luca.

- Hej. - Przytulił mnie na powitanie, a my razem ruszyliśmy.
- Powiesz mi dlaczego wtedy wysłałeś tego sms? Nie bardzo rozumiem, dlaczego z moim motocyklem miałoby być coś nie tak. No wiesz, trochę mnie to zaniepokoiło dlatego pytam.

Chłopak westchnął i spuścił wzrok.

- Kiedyś ci opowiem, teraz się tym nie martw. Chodźmy Po prostu miło spędzić czas, bez chłopaków i ich głupich podtekstów.
- W porządku. - Odparłam krótko, a my dochodziliśmy do wesołego miasteczka.

                                                  ***

Ja i Luca spędziliśmy miło czas, wygrał mi misia, napiliśmy się mrożonego picia, pogadaliśmy i pochodziliśmy jedząc różne przekąski. Nie słyszałam nawet, jak Jayden dobijał się do mnie wiadomościami pytając, czy mogą dołączyć do mnie i Luci.

Przez chwilę zastanawiałam się skąd wiedział, gdzie jesteśmy, ale przecież wstawiłam relacje na instagrama i oznaczyłam tam Luce.

200iQ.

Odprowadził mnie pod wieczór do domu, a gdy do niego weszłam, ujrzałam Aresa, który opierał się o framugę drzwi od drugiej łazienki.

- Jak tam randka? - Zapytał.
- Ile można wam powtarzać, że my się tylko kolegujemy?
- Tak, a psy umieją latać. To, że znacie się krótko nie oznacza, że nie możecie do siebie czegoś czuć.
- Ale w naszym przypadku tak jest.
- Dobra dobra, tak sobie wmawiaj. Ja i Jayden widzimy to trochę inaczej. - Uśmiechnął się zadziornie i odepchnął od drzwi. - Siostrzyczko, wywieś pranie na suszarce, spoko? Rodzice pojechali do ciotki. Ja wywieszę tę z drugiej łazienki. Przecież trzeba dzielić się obowiązkami, nie?
- Dureń. - Odparłam i ruszyłam do łazienki, która znajdowała się blisko mojego pokoju. Wywiesiłam pranie na suszarce i wróciłam do siebie.

Otworzyłam okno, bo było naprawdę gorąco, a ja topiłam się w krótkich spodenkach i topie.
Związałam swoje długie włosy w koka i przebrałam się w piżamę w postaci koszulki i szortów.

Położyłam się na łóżku i włączyłam tik toka. Oglądałam go chyba przez jakieś pół godziny, aż do pokoju nie wparował mi Ares.

- Rodzice zostają na weekend u ciotki, mamy wolną chatę, zapraszam ludzi i robimy imprezę. - Powiedział podekscytowany i wyszedł z mojego pokoju.

Zajebiście, impreza akurat, gdy postanowiłam odpocząć i wyglądam jak trup? Nie ma opcji.

Niechętnie przebrałam się w nowe ciuchy, rozczesałam włosy, poprawiłam makijaż, a na koniec użyłam perfum.

Uważałam, że ta impreza to głupi pomysł. Nie miałam na to siły, ale wiedziałam, że i tak nie zasnę, bo muzyka i kręcący się po domu ludzie mi na to nie pozwolą.

Zeszłam na dół, gdzie Ares już wyciągał na kuchenny blat alkohol, muzyka dudniła z telewizora, a kilka osób już się kręciło po salonie. Dostrzegłam Luce i Jaydena, którzy kłócili się z jakimś typkiem. Tak szybko?

Podeszłam więc do nich.

- O co chodzi? - Zapytałam.
- Nie wydaję mi się, aby to była twoja sprawa. - Odpowiedział chłopak, z którym się kłócili.
- Może grzeczniej, co? Zaraz możesz stąd wylecieć więc wyrażaj się z szacunkiem. - Odpowiedział Luca prychając pod nosem.
Jayden był wręcz czerwony ze złości.
- To wy macie problem, nie ja. Ja po prostu przyniosłem coś, co pomoże nam wszystkim się rozluźnić.
- Nie bierzemy takiego gówna, nie próbuj wciskać tego innym, więc albo to schowaj i więcej nie pokazuj, albo wyjdź. - Odezwał się w końcu Jayden, a chłopak podniósł ręce w gęście poddania i po prostu się wycofał.

- To co, zaczynamy imprezkę? - Zapytał Ares, gdy do domu weszła masa ludzi.

Wiedziałam, że dom nazajutrz będzie wyglądał, jakby przeszło przez nie tornado.

Ludzie się zbierali, alkohol się lał, a z telewizora na fulla leciało "Hey Baby (Drop It To The Floor) Od Pitbulla. Wraz z chłopakami śpiewaliśmy tekst piosenki, bo cała nasza czwórka kochała tego wykonawcę. W międzyczasie popijałam drinka, którego zrobił mi Ares, a Jayden na środku pokazywał każdemu swój Breakdance.

- Skubany dobry jest. - Powiedział ktoś obok mnie.
Spojrzałam obok i był to chłopak na oko w moim wieku. - Znasz go?
- To mój kolega. To prawda, jest niezły.
- Chciałabyś może podać mi swojego instagrama? Zerkałem trochę na ciebie i jesteś naprawdę w moim typie. - Powiedział przybliżając się bliżej.

Po chwili obok pojawił się Luca obejmując mnie ramieniem, a chłopak automatycznie odszedł. Rossi uniósł kącik ust ku górze i zrzucił ze mnie swoje ramię.

Jayden zaprzestał swój pokaz mówiąc, że musi trochę odpocząć, a ludzie bili mu brawo. Ares pojawił się znikąd i zrobił całej naszej czwórce kolorowe drinki. Zastanawiałam się, skąd miał takie umiejętności. Może był przez jakiś czas barmanem?

Impreza trwała do 4 rano. Jak tyle wytrzymałam? To dobre pytanie. Zadałam je sobie, gdy siedziałam nad kiblem, a Luca trzymał mi włosy, bo drinki, które robił Ares chyba nie były dobrym pomysłem.

Niektórzy ludzie wyszli, niektórzy spali gdzieś w salonie, a niektórzy choć trochę pomagali sprzątnąć syf, który się narobił.

- Jak się czujesz? Będziesz rzygać? Trochę ręką mi zdrętwiała. - Powiedział Luca śmiejąc się pod nosem, a ja podniosłam głowę z nad muszli klozetowej i rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Okej, nie pytałem. - Odpowiedział.
- Chyba nie będę. Już jest okej. - Powoli wstałam, lekko się zataczając i podeszłam do umywalki, a gdy zobaczyłam się w odbiciu lustra, krzyknęłam budząc wszystkich "gości"

- Co jest? - Zapytał podchodząc do mnie.
- Czemu nie powiedziałeś, że odkleiła mi się rzęsa? Serio chodziłam tak cały czas?
- Tyle krzyku o sztuczną rzęsę? Kobieto, nie przeżywaj. Nikt na pewno nawet nie zauważył.

Po chwili do łazienki wparował skacowany Ares.

- Co się stało? - Zapytał podchodząc do mnie i Luci.
- Odkleiła jej się sztuczna rzęsa. - Odpowiedział Rossi śmiejąc się.
- Wracam do spania. - Oznajmił Harrison i wyszedł z łazienki.

Chasing Horizons Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz