Nigdy nie byłem typem osoby, która rozpamiętuje przeszłość. Wierzyłem, że każdy ma swoje miejsce i czas, a życie toczy się dalej, nieważne, jak bolesne bywa pożegnanie. Tak myślałem... dopóki nie zaczęły się sny.Pierwszy przyszedł bez ostrzeżenia. Zwyczajny wieczór, po męczącym dniu. Nawet nie pamiętam, jak zasnąłem – tak bardzo byłem wykończony. Ale w tym śnie wszystko było wyraźne, bardziej realne, niż powinno.
Stałem na brzegu jeziora, gdzie kiedyś spędzałem wakacje z rodziną. Było coś nienaturalnie spokojnego w tej scenerii – woda nieruchoma jak lustro, drzewa nieporuszone przez wiatr, a powietrze tak ciche, że niemal słyszałem własne myśli. I wtedy go zobaczyłem.
Wujek Andrzej.
Sześć lat temu widziałem go po raz ostatni, leżącego w trumnie. Pamiętam, jak matka płakała, jak wszyscy mówili, że "tak młodo odszedł". Miał zaledwie 42 lata, a jego śmierć – jak nam mówiono – była wynikiem tragicznego wypadku samochodowego. Większość rodziny z trudem godziła się z tą stratą, ale mnie coś zawsze gryzło. Nie umiałem określić, co. Może sposób, w jaki wszyscy milczeli na jego temat, jakby bali się powiedzieć coś więcej.
A teraz stał przede mną. Wyglądał zdrowo, wręcz promiennie. Miał na sobie ubranie, które bardziej pasowałoby do jakiegoś emerytowanego milionera na tropikalnej wyspie niż do człowieka, którego życie zakończyło się tragicznie na zimnej polskiej drodze.
– No cześć, młody – powiedział z uśmiechem, jakbyśmy ostatni raz widzieli się wczoraj.
Nie mogłem się odezwać. Stałem tam, próbując zrozumieć, czy to jakiś absurdalny sen, czy umysł płata mi figle. W końcu wydusiłem:
– Ty... ty nie żyjesz.
– A kto tak powiedział? – Jego głos był spokojny, wręcz rozbawiony.
– Wszyscy tak mówią. Był pogrzeb. Trumna... – Mój głos zadrżał. – To był wypadek.
Wujek uśmiechnął się jeszcze szerzej, a w jego oczach błysnęło coś, co sprawiło, że poczułem ciarki na plecach.
– Powiem ci coś, czego nikomu nie mówiłem. Ale musisz być cierpliwy, młody. Wszystko w swoim czasie.
Chciałem go zapytać o milion rzeczy – jak to możliwe, że tu stoi? Co to wszystko znaczy? Ale on tylko uniósł dłoń, jakby chciał mnie uciszyć.
– Posłuchaj, to nie był żaden wypadek. Musiałem zniknąć. I nie mogę jeszcze zdradzić ci wszystkiego, ale powiem ci jedno: ta śmierć była najlepszą decyzją w moim życiu.
Zrobił krok w stronę wody, a ja poczułem, jak coś mnie wciąga. Próbowałem zawołać, zapytać, dlaczego to zrobił, ale moje ciało zaczęło sztywnieć, świat dookoła zaczął wirować.
– Zobaczymy się wkrótce – rzucił na pożegnanie.
Obudziłem się gwałtownie, z sercem bijącym jak oszalałe. Pokój wydawał się dziwnie ciemny, a zegar na ścianie wskazywał 3:33. Spojrzałem na swoje ręce – dłoń drżała, jakbym dopiero co wyciągnął ją z lodu.
To był tylko sen. To musiał być tylko sen.
Ale tego ranka, gdy przygotowywałem się do pracy, zauważyłem coś, co sprawiło, że moje serce na moment przestało bić. Na biurku leżała zmięta kartka papieru, której wcześniej tam nie było. Zaledwie dwa słowa, napisane jego charakterystycznym, rozpoznawalnym pismem:
„To dopiero początek."
YOU ARE READING
Poza Grobem
Bí ẩn / Giật gânSześć lat temu pogrzebałeś swojego wujka. Śmierć była tragiczna, nagła i bolesna dla całej rodziny. Wszystko wydawało się zamkniętym rozdziałem, aż do momentu, gdy zaczął pojawiać się w twoich snach. Ale to nie były zwykłe wizje - były zbyt realisty...