Rozdział 3: Zagubiona Rzeczywistość

1 0 0
                                    


Kiedy otworzyłem oczy, poczułem, jak moje serce bije w przyspieszonym rytmie. Strona z listem wciąż leżała na biurku, a książka, którą widziałem w śnie, leżała tuż obok niej. Czułem, jak powietrze w pokoju jest ciężkie, jakby coś wisiało w nim, czekając na mnie. Wyszedłem z łóżka i podszedłem do biurka, czując, że moje dłonie drżą. Chciałem to wszystko zignorować, wmówić sobie, że to tylko zbiegi okoliczności, ale coś w środku mówiło mi, że nie mogę.

Zacząłem przekładać kartki książki, czując na plecach wzrok wujka, który jakby obserwował mnie zza każdego słowa, z każdej strony tekstu. To było absurdalne – jak mógłby on tak dokładnie przewidzieć, gdzie ją położę? Jak mógłby wiedzieć, że znajdę ją właśnie teraz, w tym momencie? Odpowiedzi nie było, ale przeczucie, które rozlało się w moim umyśle, nie pozwalało mi na spokój. To wszystko było zbyt realne.

Z trudem wyrwałem się od książki, wziąłem kartkę i przeczytałem tekst na nowo. Nie wiem, co dokładnie spodziewałem się znaleźć, ale z pewnością nie tego.

„To nie jest koniec, młody. Dopiero zaczynamy."

Znów poczułem ten dziwny chłód w środku. To były słowa wujka, ale były jakby... zbyt osobiste, jakby to on stał tuż obok mnie i szepczał mi do ucha. Serce waliło mi coraz mocniej, a moje myśli zaczęły wirować, próbując znaleźć jakiekolwiek sensowne wyjaśnienie. Miałem wrażenie, jakbym stał na krawędzi czegoś niebezpiecznego, czegoś, czego nie mogę już zatrzymać. Z każdym krokiem, który poczyniłem, zbliżałem się do czegoś, co miało wywrócić moje życie do góry nogami.

Po śniadaniu przez resztę dnia czułem się jak we mgle. Nie mogłem skupić się na niczym. Dzwonił telefon, a ja ignorowałem każdy sygnał, jakbym bał się, że w każdej chwili ktoś może mi powiedzieć coś, czego nie chcę usłyszeć. Każdy dźwięk, każde drżenie powietrza, wydawało mi się dziwne. Czułem, jakby wokół mnie były obecne jakieś ukryte mechanizmy, które prowadziły mnie ku nieuniknionemu. I to było nie do zniesienia.

Było coś jeszcze, coś, co coraz mocniej wyrywało się z cienia moich myśli. To poczucie, że nie byłem już sam w tym wszystkim. Ktoś jeszcze wiedział. Ktoś patrzył na mnie z ukrycia, nie zważając na granicę między snem a rzeczywistością. Miałem wrażenie, że staję się częścią jakiejś gry, której zasady są mi nieznane, której finał wcale nie musi być szczęśliwy.

W końcu tego wieczoru znowu zasnąłem, ale tym razem nie miałem żadnych wątpliwości. Wiedziałem, że wujek znów się pojawi. Czułem to, jakbym był nie tylko częścią jego planu, ale i jego obserwatorem.

Sen, który nastąpił, nie przypominał niczego, co przeżywałem wcześniej. To nie była ciepła, spokojna wizja – to była pułapka. Czułem, jak moje ciało zostaje uwięzione w nieznanym miejscu, jakby nagle zabrakło miejsca na swobodny oddech. I wtedy poczułem jego obecność. Wujek. Stojąc w mroku, spojrzał na mnie z powagą, której wcześniej nie dostrzegałem w jego oczach.

– Jesteś gotowy? – zapytał, a jego głos był inny niż wcześniej. Nie był już pełen rozbawienia. Teraz brzmiał groźnie, jakby wiedział, że nie ma odwrotu.

– Gotowy na co? – odpowiedziałem, choć moje gardło było suche, a serce biło coraz mocniej. Czułem, jak moje ręce drżą. To nie był moment na wątpliwości.

Wujek patrzył na mnie uważnie, jakby próbując zrozumieć, ile jeszcze nie wiem. Przez chwilę milczał, a jego oczy wydawały się przenikać mnie na wylot.

– Gotowy, by poznać całą prawdę – powiedział w końcu, a w jego głosie zabrzmiała nuta smutku. – Ale wiesz, młody, że nic nie będzie takie samo, kiedy ją poznasz.

Nagle poczułem, jak przestrzeń wokół mnie zaczyna się zacierać, jakby moje zmysły szalały. Gdzieś w oddali widziałem migające światła, dziwne cienie, ale to wszystko zlewało się w jedno. Wujek zniknął, pozostawiając tylko pustkę, którą wypełniały moje rosnące wątpliwości.

Obudziłem się ponownie, ale tym razem nie czułem ulgi. Wydawało się, że przestrzeń w pokoju była inna, jakby nie pasowała do moich wspomnień. Patrzyłem na otoczenie, próbując przypomnieć sobie, co dokładnie się stało.

Znowu sięgnąłem po książkę, która była na biurku. Tym razem otworzyłem ją na innej stronie. I tam, pomiędzy słowami, które wydawały się tylko chaotycznym zbiorem liter, dostrzegłem kolejną kartkę. Po prostu leżała tam, jakby czekała na mnie.

Z otchłani wpadłem w mroczny wir niepewności. Ta kartka, ten list, były zapowiedzią kolejnego kroku w tej dziwnej, niebezpiecznej grze. I choć nie chciałem w nią grać, czułem, że nie mam wyboru.

Poza Grobem Where stories live. Discover now