Siedzieliśmy wszyscy na kanapie wyczekując Cadena. Dosyć długo nie wracał. Od jakiś 20 minut nie było go, tak jakby gdzieś po drodze się zgubił.
Allison była bardzo poddenerwowana, zaczęła nerwowo i nadmiernie stukać paznokciami o etui swojego telefonu, ale za to jej chłopak był wbrew przeciwnie do niej—wyluzowany, jakby nie wiedział o niczym co kryje się za tym wszystkim. Patrzył na swoją kobietę swoimi zakochanymi oczami i delikatnie przykrył swoją dłonią jej palce, które były bardzo nie spokojnie, po czym zaczął je gładzić. Odrazu na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Chciałabym kiedyś doświadczyć takiej miłości, jak oni. Wiem, może za wcześnie to mówię, bo znam ich jakieś pare dni, ale oczy nigdy nie kłamią.
Natomiast mój brat razem ze swoim drugim kompanem, świetnie się bawili. Obydwaj wzięli poduszki z kanapy i właśnie przed telewizorem robili pokaz mi, Allison oraz Eddiemu sztuk walk.
Nie wiedziałam czy Devon odreagowuje tak swój stres, bo naprawdę, to była prawdziwa wojna.
Dev złapał za swoją poduchę, która upadła na ziemie przez atak Diaza i zamachnął się robiąc bardzo specyficzną minę, po czym poducha wyładowała na twarzy blondyna. Chłopak jęknął z bólu, a mój brat triumfował.
Oglądałam to z takim zaciekawieniem, że poczułam się jak na prawdziwej walce tytanów. Eddie zaczął gwizdać i dopingować obojga chłopaków, a Allison tylko wpatrywała się w niego już z mniej zdenerwowaną miną.
W pewnej chwili Devon podciął poduchą nogi Diaza, a ten zachwiał się, upadając na ziemie tyłkiem. Oj będzie siniak. Dev z uśmiechem i rywalizacją na twarzy podniósł swoją stopę, kładąc ją na klatce piersiowej chłopaka. Blondyn natomiast próbował się wiercić, by strzepnąć nogę przyjaciela, ale niestety to było na nic.
— I co blondasku? Ograłem cię!— zaczął z triumfem Devon, napinając swoje mięśnie by pokazać komu zawdzięcza tą pomoc. Na Diaza zadziałało to jak płachta na byka, więc wykorzystał moment, gdzie Dev zachwycał się swoimi mięśniami i sięgnął po jego stopę, gdy ją podniósł mój brat zachwiał się na swojej jednej nodze, ale nie upadł.
Devon popatrzył na niego z podziwem. Nie dziwie mu się, też razem z Allison i Eddiem byliśmy w szoku, gdy Diaz znakomicie sobie z nim poradził.
Gdy blondyn już miał uderzyć swojego rywala, niespodziewanie zjawił się Caden, którego nie było prawie 30 minut. Niewiem co on tam tyle robił, ale rozmawiał z kimś tak cicho, że nie było go w ogóle słychać.
Wszyscy zwrócili oczy ku niemu, a on wyglądał na w miarę spokojnego, jakby ten telefon, był niczym co miało by go zestresować.
Zastanawiał mnie jeszcze jeden fakt, dlaczego Caden odebrał telefon Devona i dlaczego mu na to pozwolił. Już naprawdę boję się co przede mną ukrywają.
— A w co odpierdalacie?— zwrócił się w stronę dwójki wojowników, patrząc się na nich spod rzęs.
— No co? nie było cie, to nam się nudziło.— przerwał Diaz, ponieważ był tak zdyszany, że ciężko mu było cokolwiek powiedzieć.— Urządziliśmy walkę na największych tytanów.— rzucił poduchą w mojego brata, a on na ten gest zrobił naburmuszoną minę.— Kochasiu już się tak nie naburmuszaj, bo ci tak zostanie, a powiem ci, że nie zbyt apetycznie to wygląda. Żadna laska nie spojrzy na ciebie w taki sposób, jak na mnie.— mrugnął do niego oczkiem.—A wtedy twoje eg...— nie zdążył dokończyć, ponieważ Devon rzucił się na niego, siadając na nim okrakiem. Sięgnął po poduchę i zaczął okładać nią blondyna. Chłopak ledwo co łapał swoje powietrze, przy czym oczywiście podjudzał Deva, a ten zamiast przestać i być rozsądniejszym oczywiście, że musiał mu zatykać usta poduszką.

CZYTASZ
Dangerous driving
Lãng mạn"Niebezpieczna jazda, może być twoją ostatnią" Brynn Moore po stracie swojej przyjaciółki. Przeprowadza się do Detroit, gdzie studiuje jej brat. Tam uczęszcza do szkoły. Dowiaduje się różnych rzeczy o swoim bracie. Myślała, ze jej brat jest zawsze z...