Rozdział 23 "Caden Wilson, jest moim wrogiem"

1.2K 86 16
                                    

                                        BRYNN

Otwieram swoje oczy. Mrugam nimi pare razy, by wyostrzyć obraz. Delikatne mroczki przejawiają się przed moimi oczami, co sprawia, że powstaje w mojej głowie lekkie zawirowanie, ale po chwili wszystko ustaje.

Dostrzegam z oddali drzewa, oraz ulice, gdzie tylko od jezdni odbijają się światła lamp, które nie świecą intensywnie, lecz bardzo przyjemnie, jakby chciały bym zasnęła. Rześkie powietrze bucha w moją twarz, co sprawia, że od razu trzeźwieje, bo zimno, które intensywnie się unosi, owiewa przy tym każdy cal moich nóg przykrytych delikatnym materiałem spodni. Gęsia skórka pojawia się na moich nogach, więc automatycznie się skulam.

Po chwili podnoszę się do siadu. Dziwę się, gdy nie jest mi zimno w tyłek. Dotykam nieco skórzanego materiału, na którym wygodnie siedzę. Ten materiał jest kurtką, zapewne kurtką Cadena, bo swoją mam na sobie.

Nie wiem jakim cudem tu się znalazłam, ale zapewne to sprawka tego gbura. Pamiętam, że po tym, jak ten chłopak mnie pocałował... zrobiło mi się nieprzyjemnie mdło i słabo, więc musiałam się czym prędzej ulotnić. Wyszłam z mieszkania i... i właśnie co? Chyba odleciałam, bo czułam, jak wyfrunęłam do innej krainy.

Lepszej krainy.

Gdzie nie ma żadnych zmartwień.

Gdzie można być bezpiecznym.

Gdzie wszystkie nieprzyjemne myśli odlatują w zapomnienie.

Jednak to tylko moja aluzja i wyobrażenia, które są nikłe.

Trzęsę się delikatne z zimna, ale nie mam zamiaru wchodzić do mieszkania. Wole chwile tu pobyć. Pooddychać świeżym powietrze, który choć może trochę rozjaśni mi pamięć i da lekkiego wytchnienia, którego mi brakuje.

Brunet obok mnie również siedzi na krawężniku, ale nie na kurtce, a na samym betonie. Nie wyobrażam sobie, jak teraz musi mu być zimno w tyłek. Chociaż nie mam zamiaru oddawać mu kurtkę, robi mi się nieco głupio. Ale przecież sam mi ją dał, prawda?

Mimo, że jest ciemno mogę dostrzec jego rysy twarzy, których na codzień nie dostrzegłam. Jego idealnie zarysowana linia szczęki, dodaje mu nieco groźnego wyrazu twarzy, a żuchwa, która się zwęża oddaje jego charakterystyczność. Błądzę oczami po jego bocznym profilu. Zjeżdżam niżej, dostrzegając na jego prawym uchu kolczyk, który bardzo do niego pasuje. Jest delikatny, a zarazem subtelny. Jego srebrny połysk odbija się od światła lamp, przyciągając tym uwagę — wzrok. Mam wrażenie, jakby ten kolczyk dawał mu pewną dzikość, tajemnice i pewność siebie.

Siedzimy w ciszy nic nie mówiąc. Nie dogryzając sobie. Można byłoby się wydawać, że ta cisza jest niezręczna, ale dla mnie nią nie jest. Czuje, że to taka cisza, by poukładać swoje myśli.

— Wszystko w porządku? — pyta niespodziewanie, obracając głowę w moim kierunku.

Od razu odwracam ją w drugą stronę, by nie pomyślał sobie, że się na niego gapiłam. Chociaż automatycznie moja głowa leci w jego kierunku, a wtedy natrafiam na jego łobuzerski uśmieszek, który tli się w kącikach ust. Wskazuje na to, że kątem oka widział, jak mu się przyglądałam.

Jasna cholera.

— Jasne. — przytakuje, ciężko przełykając ślinę, bo to co teraz powiem, będzie totalnie w nie moim stylu. — Dzięki.

Odwracam głowę w przeciwną stronę lekko speszona. Może na codzień dziękuję innym, ale na pewno nie takim osobom, jak Caden.

— Nie musisz mi dziękować. — odpiera od razu, wzruszając nonszalancko ramionami, jakby miał gdzieś to, czy bym mu podziękowała, czy też nie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 3 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dangerous drivingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz