-Jezu Kian! - zeszłam ze stołu, szybko złapałam swoje ubrania i pobiegłam do pokoju. Ubrałam bluzę i stanęłam przed oknem. Po chwili usłyszałam pukanie.
-Proszę - odpowiedziałam cicho. Usłyszałam otwierane drzwi - Paul nie powinno było do tego dojść- odwróciłam się i zobaczyłam Kiana.
-Jak było na kolacji? - próbowałam nie opowiadać o tym co się stało.
-Jesteś pijana? - zapytał zdenerwowany.
-Co? Nie! - odpowiedziałam zdziwiona pytaniem.
-Elena, czy jesteś pijana? - powiedział jeszcze bardziej zdenerwowany.
-O co ci chodzi, Kian?
-O to, że prawie właśnie uprawiałaś seks z moim bratem na stole? Pomyślałaś co by było gdybym przyprowadził tu Andreę? Albo gdyby rodzice wrócili? Czy ty w ogóle myślałaś? - teraz złość, która mnie przepełniała zamieniła się s ból.
-Wyjdź.
-Elena, ja... - nie dałam mu dokończyć.
-Kian, wyjdź! - krzyknęłam.
-Przep... - ubrałam spodnie, wzięłam telefon i wyszłam z pokoju. -Elena, gdzie idziesz? - Kian biegł za mną.
-Skoro nie myślę to nie zasłużyłam żeby tu mieszkać! - wydarłam się łapiąc za klamkę drzwi wejściowych.
-Elena stój! - w tym momencie trzasnęłam drzwiami. Biegłam tak szybko jak tylko pozwalały mi na to nogi.
Kian jeszcze nigdy nie był tak zły, nigdy mi czegoś takiego nie powiedział. Łzy napływały mi do oczu, nie wierzę, że Kian mnie obraził.
Biegłam pustą ulicą. Nagle zaczął padać deszcz, biegłam cała mokra. Droga zmieniła się w leśną ścieżkę, musiałam biec dość długo, bo ta ścieżka znajdowała się kilka kilometrów od domu.
Poślizgnęłam się i upadłam rozdzierając sobie przy tum spodnie. Przeczołagałam się pod najbliższe drzewo i oparłam o nie. Zaczęłam płakać. Jak on mógł coś takiego powiedzieć? Szczególnie to. To sam opowiedział ojciec kiedy powiedziałam, że przeprowadzam się do Kiana. "Co ty sobie myślisz? Zwariowałaś? Idź, zostaw mnie tu samego, może zabiję się i będę z twoją matką? W końcu będę szczęśliwy! Czy ty w ogóle czasem używasz mózgu? Czy ty w ogóle myślisz? To wszystko twoja wina! Nie zasłużyłaś żeby tutaj mieszkać! Wynoś się!" Tak wyglądała moja ostatnia "rozmowa" z ojcem... Teraz również jego pijackie słowa przedzierały się do mojej głowy. Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
-Elena tak cię przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć, nigdy nie chciałem cię obrazić, ani zrobić ci krzywdy, tak bardzo Cię przepraszam - Kian wypowiadał słowa z taką prędkością, że ledwo zrozumiałam co mówił.
-Już dobrze -powiedziałam spokojnie.
-Nie, nie dobrze, nie wierzę, że TO powiedziałem, tak cholernie mi przykro, tak cię przepraszam.
-Już, uspokój się - przytuliłam go.
-Przepraszam.
-Chodźmy do domu - uśmiechnęłam się. Wstałam, a Kian objął mnie ramieniem.
-Biegasz strasznie szybko, myślałem, że nigdy cię nie dogonię - zaśmiał się.
-Nie dogonił byś mnie gdybym się nie przewróciła - pokazałam na nogę.
-Elena! Całe spodnie masz przesiąknięte krwią. Boli cię?
-Trochę, ale dam radę -powiedziałam powoli. Kian puścił mnie, a ja prawie się przewróciłam - Dobra może trochę boli.
-Nie będziesz tak szła- zanim zdążyłam się obejrzeć byłam u Kiana na rękach.
-Kian, dam radę, puść mnie - prosiłam.
-Nie ma mowy - powiedział i podrzucił mnie lekko żeby mnie mocniej złapać, a ja w panice, że spadnę wbiłam mu w szyję paznokcie - Nie bój się, nie upuszczę cię - zaśmiał się.
-To jak minęła twoja fantastyczna randka? - zakpiłam.
-Ej, tylko się ze mnie nie śmiej. Ta dziewczyna to moja miłość od 1 klasy.
-Przecież chodziłeś później z Bonnie, tą A.. A.. Angeliką i z tą rudą... Nie pamiętam jak miała na imię.
-No tak, ale wiesz Andrea to taka pierwsza miłość.
-Sory, dla mnie to kolejna pusta laska, która na ciebie leci bo... Nie ważne - nie chciałam powiedzieć, że leci na jego klatę bo to by dziwnie zabrzmiało, ale tak była prawda...
-Bo co? - zapytał zaciekawiony.
-Kian, nie powiem tego.
-Mów, bo cię tu zostawię.
-Leci tylko na twój wygląd... Ona jest pusta i puszczalska.
-Nie mów tak proszę, lubię ją, może nawet coś z tego będzie...
-Żeby nie było, że nie ostrzegałam.
Po godzinie byliśmy w domu.