Rozdział 10

8.6K 434 33
                                    

Gdy pewne problemy zachodzą gdzieś w oddali, inne uwielbiają atakować z drugiej strony. Mimo nagłej poprawy stosunków z Maiorem Preinem, ciągle odczuwam pewną pustkę, której nie potrafię wypełnić. Podejrzewam, że może wynikać z kilkukrotnych odwiedzin grobu Archera, ale nie mogłam się powstrzymać, by choć z dziesięciu minut mu nie poświęcić, opowiadając o tym, co planuję zrobić, jak dokonać przemiany w starą mnie. Myślę, że Archer wbrew pozorom jest cholernie dumny, bo najbardziej na świecie uwielbiał mój charakter, bycie całkiem inną niż reszta mojej rodziny, pomijając oczywiście tatę, którego ubóstwiał ze wzajemnością. Gdy rozmyślam o starej mnie, widzę się właśnie teraz, siedząc z Maiorem, prowadząc naprawdę cholernie głupią dyskusję o kosmosie i astronomii oraz NASA, bo jak się dowiaduję, mój szef jest jakimś fanatykiem tej organizacji. 

— Studia cię wykończą.

— No powiem ci, że jesteś dobry w pocieszaniu. Poza tym udało mi się przetrwać cztery lata, dam radę pomęczyć się rok — oznajmiam, pogłaśniając piosenkę w radio. Leci jakiś stary, włoski utwór, który szybko wpada w ucho. Nucę pod nosem, nie czując żadnego wstydu czy zażenowania. Zwykła swoboda, jakiej nigdy przy Maiorze nie było. Choć nasze postanowienie trwa od dobrych dwudziestu minut, chyba już nam daje rezultaty, ponieważ zanikła wcześniejsza nienawiść i wredne spojrzenia. Pozostały jedynie odpowiedzi jak u rozkapryszonych nastolatków, sarkastyczne komentarze i złośliwe uwagi na własny temat. Od dziś sądzę, że moją nową pasją będzie wkurzanie Maiora obrażaniem brakiem postępów ze strony NASA. — Masz na łóżkiem plakat ich siedziby? — Prycham, posyłając mu jeden z tych uroczych, ale fałszywych uśmieszków. Mężczyzna klepie mnie po ramieniu, szybko wracając do trzymania kierownicy. Oczywiście robi to pod moim bacznym, złym spojrzeniem.

— Nie znasz się, Francesca. A ty nadal masz powieszony plakat Linkin Park albo Beethovena?

Zastygam. Nie mam pojęcia, skąd on wie, że kiedyś miałam takie plakaty powieszone na ścianie w starym pokoju w domu. Chodziłam wtedy na pierwszy rok studiów i kochałam zarówno i zespół, jak i tego świetnego kompozytora, uzdolnionego muzyka. Wzdycham, próbując jakoś ratować sytuację, by nie zauważył mojej konsternacji.

— Jasne, no i Jonas Brothers, bez nich ani rusz.

— Kochałaś się w którymś z nich, ale zapomniałem w którym. Kochałaś się też w Jonie Snow, Deanie Winchesterze, Orlandzie Bloom, Jo...

— Skończ — burczę, udając oburzenie. Maior wybucha gromkim śmiechem, pokazując jeden z tych pseudoradosnych uśmieszków. Przewracam oczami, a gdy widzę z oddali kamienicę Melanie, zabieram z tylnego siedzenia torebkę oraz płaszcz, szykując się do opuszczenia bardzo skromnego samochodu Maiora. Mężczyzna parkuje tuż przy chodniku, zapalając w aucie światło. Zerka w moją stronę, wzdychając.

— Teraz będzie lepiej? — pyta wymownie.

— Jeśli przestaniesz być takim dupkiem to tak, wtedy będzie lepiej. Do jutra, Prein.

— Dobranoc, Francesca. — Po raz któryś tego dnia wznoszę oczy do nieba, słysząc moje drugie imię. Dalej nie powiedział, dlaczego używa go częściej niż „Clarissa", ale wydaje mi się, że tak już będzie. Nie wyobrażam sobie, by Maior mówił do mnie „Clarrie", to nabrałoby dziwnego znaczenia.

 Macham do niego na pożegnanie, wchodząc do kamienicy. Nie wiem, skąd ten nagły uśmiech na mojej twarzy. Nie wiem, skąd szybsze bicie serca. Nie wiem, skąd u nas szanse na lepszą relację, ale jestem szczęśliwa. Po tym tragicznym dniu wreszcie czuję radość i spokój, żadnego niepokoju czy obaw o to, co będzie jutro albo pojutrze. Już dawno nie miałam w głowie takiej harmonii i ładu. Jeśli Maior zrozumiał swój błąd względem mnie, teraz może być tylko lepiej, na co mam nadzieję, ponieważ polubiłam kłócić się z nim o głupoty, czy sprzeczać o to, jak powinno trzymać się pałeczki do jedzenia. Mimo dziwnej, dość gburowatej strony Prein potrafi być także zabawny, pełny życia, energii, pozytywnych komentarzy, uśmiechu, chichotów, dobrego gustu muzycznego, troski i pasji. W pewnym sensie zaraził mnie wesołością, którą czuję teraz, wchodząc po schodach do góry. 

Sztuka zapomnienia (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz