Rozdział 14 (2/2)

7.6K 406 20
                                    

*w poprzednim rozdziale*
"– Boże, Prein, ale z ciebie palant – burczę, na co mężczyzna chichocze. – Siadaj i przestań mnie prowokować. – Maior uśmiecha się szeroko, przy czym nachylając się nade mną, serwuje mi szybki całus w policzek, a dopiero potem przemyka między krzesłami i postawionymi lampkami. Gdy na niego zerkam, puszcza mi oczko, zasiadając obok Johathana, który swoją drogą macha w moją stronę. Odwdzięczam się tym samym, trafiając z powrotem do towarzystwa Dana, Katlyn, Corey i paru innych osób, które absolutnie nie kojarzę ani nawet nie pamiętam, jeśli kiedykolwiek miałam okazję ich poznać. Z pozoru zapowiada się całkiem miły wieczór..."

Przez chwilę do paru stolików na tarasie docierają coraz to nowsi goście z drobnymi upominkami dla Johna i Corey. Oboje wyglądają przy tym na bardzo rozpromienionych i radosnych, a przede wszystkim na zakochanych, co powoduje, że i po moim sercu roznosi się fala ciepła. To może dziwne, ale pomimo tego, co robiła i mówiła Corey, cieszę się jej szczęściem. To, czy zasługuje na Johnathana, jest osobną kwestią, lecz czuję, że to właśnie ten facet zmienia moją siostrę na lepszego człowieka, który wreszcie uwolni się spod władzy szalenie głupiej matki. Myśląc o matce, zastanawiam się, gdzie właściwie zaginęła. Wraz z Erickiem miało jej nie być na kolacji, jednak do ostatniej chwili przeczuwałam, iż to bujda, a na koniec mama zrobi wielkie wejście, by odciągnąć uwagę od gospodarzy tego przyjęcia.

– Nie sądziłem, że tak bardzo zaprzyjaźniłaś się z Preinem – mówi mi na ucho Danny, na powrót przywracając mnie do świata rzeczywistego. Wzdycham, patrząc na przyjaciela.

– A ja nie sądziłam, że będziecie sobie skakać do gardeł. Skąd się znacie? – pytam dociekliwie. Dan przewraca oczami, więc piorunuję go wzrokiem. – Sam zacząłeś, misiek. Także proszę bardzo, teraz jest czas na twoje tłumaczenie.

– Przyjaźniliście się, więc były chwile, gdy mijaliśmy się albo coś... Nie lubiłem go, a on mnie. W pewnym sensie rywalizowaliśmy o ciebie i twoją uwagą, ale zawsze wygrywał ten pacan. Bo miał urodę, kasę czy dobrze całował?

– Dan, czy ty siebie słyszysz? Mówisz, jakbym była z Preinem, co jest gówno prawdą, bo sam powiedziałeś na początku: przyjaźniliśmy się, więc skąd w ogóle te myśli? Słuchaj, kochaneczku, zapamiętaj, iż można mieć wielu przyjaciół, także nie potrzebna była żadna rywalizacja. Wcinaj teraz to mango i dobrze się baw. Zgoda? – pytam, na co Danny delikatnie się uśmiecha, kiwając głową. Niestety w moim umyśle ciągle brzmią jego słowa.

Bo miał urodę, kasę czy dobrze całował? Czy ja się całowałam z Maiorem? Przecież to była przyjaźń! Cholera, dlaczego akurat tego Prein mi nie powiedział? Nie zdradził, według mnie, tak istotnego faktu, co robiliśmy w tej naszej relacji. A może posunęliśmy się parę kroków dalej? Chryste, będę musiała wziąć tego buca na rozmowę.

Po paru minutach Corey i Johnathan witają wszystkich zebranych, dziękując za przybycie. Oświadczają, że organizują to przyjęcie, gdyż za dwa miesiące odbędzie się ślub i chcą trochę zapoznać swoich gości. Przyznam, że to dobry pomysł, dlatego z uznaniem posyłam im obojgu uśmiech. Wreszcie, gdy kończą wywód, ja zabieram się za porządną kolację, którą dopełniam kieliszkiem szampana. Danny zapomniał o naszej poprzedniej rozmowie i teraz śmiało i normalnie dyskutujemy o wszystkim i o niczym. Śmiejemy się z niektórych osób, wyglądających, jakby przyszli do sądu albo z tych, którzy, wręcz przeciwnie, za bardzo wzięli sobie do siebie słowo "przyjęcie" i wystroili jak na bal. Po kolejnych paru drinkach i lampce winie odczuwam potrzebę pójścia do toalety, gdyż mój pęcherz woła o pomstę do nieba, dlatego lekko się chwiejąc, wstaję od stołu. Muzyka gra w najlepsze, kilka par gości na parkiecie, i choć bardzo bym chciała potańczyć, muszę załatwić pewne sprawy.

Sztuka zapomnienia (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz