rozdział 25.

2.3K 217 20
                                    

Poranki w pośpiechu, gdy jednocześnie przełykamy śniadanie i skaczemy na jednej nodze wciągając spodnie.

Poranki w zażenowaniu, gdy wymykamy się z czyjegoś domu, nie do końca wiedząc kim jest osoba u którego boku się obudziliśmy.

Poranki w zdezorientowaniu, gdy otwierając oczy nie mamy pojęcia gdzie się znajdujemy.

Poranki rozpoczynane z wielkim kacem, gdy pragniemy jedynie zakopać się na cały dzień w pościeli.

Poranki w samotności, gdy jedynym głosem, który życzy nam miłego dnia jest radiowiec prowadzący poranną audycję w radiu.

Poranki w ciszy, gdy jedyne odgłosy dochodzą za uchylonego okna.

Poranki spędzane jak w błędnym kole. Codziennie tak same. Monotonne i nużące.

A tak ważne jest tych kilka sekund tuż po otworzeniu rozespanych oczu. To one wpływają na nasz humor, to one zwiastują jaki będzie nasz dzień. To one dają nam nadzieję, że może tym razem coś się zmieni. Może tym razem będzie inaczej. Że błędne koło codzienności zostanie zachwiane.


Obudziła się czując się lekko i beztrosko. Przeciągnęła się leniwie, ziewając donośnie. Po chwili gwałtownie usiadła, przypominając sobie poprzedni wieczór. Zagryzła w zdenerwowaniu wargę, wysuwając się z łóżka i cicho skierowała się w stronę salonu. Przystanęła w progu i dopiero wtedy zauważyła, że wstrzymuje oddech. Wypuściła powietrze z płuc, mimowolnie się uśmiechając. Bo usłyszała jego miarowy, spokojny oddech. Bo ucieszyła się, że został, a nie wymknął się ukradkiem kiedy była pogrążona w śnie. Nie chcąc go budzić, niemal bezszelestnie wycofała się w stronę łazienki.


Do jego nozdrzy dotarł aromat świeżo zaparzonej kawy. Przełknął napływającą do ust ślinę, czując niesamowity zapach smażonych naleśników. Do jego uszu napłynęła cicho wygrywana piosenka. Potarł szczelnie zamknięte oczy, naciągając na siebie miękki koc i przewracając się na brzuch. Schował twarz w puszystą poduszkę bezwiednie wdychając zapach, który przywiódł mu na myśl Penelope. Niemal czuł delikatną mieszankę jej perfum i lawendowego płynu do płukania tkanin. A co więcej miał wrażenie, że słyszał jej delikatny głos nucący cicho melodię.

Gwałtownie otworzył jedno oko zauważają, że leży na beżowej kanapie. Z lekkim niepokojem przewrócił się na plecy, chaotycznym spojrzeniem przesuwając po wnętrzu pomieszczenia. Odetchnął z ulgą rejestrując znajome wnętrze. Przeciągnął się chcąc nieco odwlec moment opuszczenia tej mimo małych rozmiarów wygodnej kanapy. I wtem zmarszczył brwi w zdezorientowaniu. Bo nie zrozumiał jakim cudem z kuchni napływają tak aromatyczne zapachy przygotowywanego śniadanie. Przecież Penelope nie mogła poradzić sobie z przyrządzaniem nawet tak łatwego posiłku. Zaniepokojony, że może zrobić sobie krzywdę, poderwał się ze swojego legowiska, niemal biegnąc w stronę kuchni.

Przystanął w progu widząc niemal domowy, sielski obrazek. W kącie szary kot w zachwycie zajadał się swoim śniadaniem, a przy kuchence stała Penelope z lekkim uśmiechem nucąca piosenkę płynąca z radia. Dziewczyna nie zauważając jego obecności, delikatnie poruszała biodrami w rytm melodii. Luźny, szary podkoszulek leniwie zsunął się z jej smukłego ramienia, ukazując gładką skórę. W lekko wilgotnych tańczyły subtelne refleksy słońca padającego przez kuchenne okno. Zapatrzył się w jej sylwetkę, nie potrafiąc stłumić pragnienia, mówiącego, że każdy jego dzień mógłby zawsze zaczynać się w tej sposób. Dopiero gdy dziewczyna sięgnęła po drewnianą łopatkę w celu przewrócenia naleśnika na patelni, zerwał się do przodu, bojąc się, że poparzy się gorącym olejem.

bumper cars || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz