Strach. Paraliżujący. Obezwładniający. Odbierający przywilej racjonalnego myślenia.
Ale czy zauważymy jego dobrą stronę? Czy zauważymy, że niekiedy niesie ze sobą pozytywne aspekty?
Bo, gdy nasze serce jest rozszalałe z przerażenia. Gdy krew w naszych żyłach gęstnieje od strachu. Gdy nasze ciało trzęsie się w panice. Gdy głos grzęźnie w ściśniętym w popłochu gardle. Gdy nasza twarz jest blada z histerii.
Kto jest pierwszą osobą, o której pomyślimy? W czyich ramionach chcielibyśmy się skryć i ukoić rozszalałe nerwy? Kogo spokojny głos chcielibyśmy usłyszeć? Kogo uspakajający zapach chcielibyśmy poczuć? Kogo obecność mogłaby stworzyć nam namiastkę bezpieczeństwa?
Czy to da nam do myślenia? Czy zauważymy, że osoba, która jako pierwsza przyszła nam na myśl, jest nam potrzebna w naszym życiu? Czy pomyślimy, że chcielibyśmy ją zatrzymać obok siebie na nieco dłużej? A może na zawsze?
Głośne, przeszywające całe ciało grzmoty rozchodzące się echem po pustym mieszkaniu. Odbijające się od zimnych ścian, uporczywe dźwięki rozszalałej nad Londynem burzy. Nieznośny deszcz bez ustanku bębniący o grube parapety. Strugi wody spadające z impetem na gładką powierzchnie chodnika.
I ona, wystraszona, okryta szczelnie białą pościelą. Blada z przerażenia, zaciskająca pięści na jasnej materii kołdry. Struchlała ze strachu, podrygująca z każdym grzmotem. Wzdrygająca się z każdym dźwiękiem błyskawicy przeszywającej z głośnym hukiem nocną ciszę. Sama i przerażona.
Jedna krótka decyzja. Impulsywna, motywowana strachem. Szybka jak błyskawica przecinająca mrok nocy. Prędka jak odgłos grzmotu, co chwila rozbrzmiewający w jej uszach. Wygrzebała się spod pościeli, przebiegając na bosaka przez sypialnie i kierując się do niskiej ławy w salonie. Położyła dłonie na drewnianej powierzchni chaotycznie szukając telefonu komórkowego. Gdy już czuła jego nikły ciężar w dłoni, zagryzła wargę zastanawiając się czy jej decyzja jest słuszna. Czy to, co zamierza zrobić nie spotka się z wyśmianiem.
Grzmot. Ciężki, jakby bliższy. Po nim kolejny, mocny. Sprawiający wrażenie, że szyby zatrzęsły się w okiennych ramach. Sprawiający, że spomiędzy jej różowych ust wydobył się paniczny pisk.
Impulsywnie nacisnęła klawisz z numerem jeden przytrzymując go chwilę. Przyłożyła słuchawkę do ucha wsłuchując się w miarowy sygnał połączenia. Opadła na kanapę, przyciskając nogi do klatki piersiowej w myślach prosząc, aby odebrał. Bo chciała usłyszeć jego głos.
Jasne, oślepiające rozbłyski błyskawic przecinających granatowe niebo. Nagła, chwilowa jasność odbijająca się od sterylnych, jasnych ścian. Uporczywe strugi deszczu zlewające się z nieba wprost na ziemie. Krople rozbryzgujące się na ciemnym asfalcie. Ściana wody zniekształcająca widok zza wielkiej przejrzystej szyby.
I on, wygodnie usadowiony na fotelu w salonie tatuażu swojego bliskiego znajomego. Całkiem niewzruszony rozszalałą nad Londynem burzą. Ze spokojem wpatrzony w obraz za oknem nieco przysłonięty przez wodną kurtynę. Z ciekawością przypatrujący się jasnym grzmotom rozjaśniającym ciemną noc. Z całkowitym opanowaniem pozwalający Jamesowi na miarowe jeżdżenie maszynką do tatuażu po skórze jego ramienia. Zza pozornej obojętności przebijało się jedynie delikatne bębnienie opuszkami palców w udo obleczone czarnym materiał spodni. Bo nie mógł się doczekać finalnego efektu, który miał zobaczyć już za niedługo.
![](https://img.wattpad.com/cover/35774254-288-k488574.jpg)
CZYTASZ
bumper cars || Zayn Malik
Fiksi PenggemarOna została osamotniona. Pozorna bańka bezpieczeństwa, która dotąd ją otaczała pękła bezpowrotnie. Ludzie, których kochała odeszli. Obiecała sobie, że już nigdy nie dopuści do siebie ludzi tak blisko. Nie przywiąże się do nich. Nie pokocha...