Nate
Światła samochodów odbijały się od świeżo opadłego śniegu, który powoli osiadał na poboczach drogi. Na dworze zaczynało pomału się ściemniać, w wyniku czego całość tworzyła niepowtarzalny klimat. Wyciągnąłem rękę i przekręciłem pokrętło, zmieniając stację radiową, ale po chwili wróciłem do tej samej – "Renegades" X Ambassadors brzmiało zbyt dobrze w tym momencie. Słońce stało wysoko na niebie, a Hope, siedząca obok, wpatrywała się w okno z nieobecnym wyrazem twarzy.
- Dokąd jedziemy? - zapytała nagle, odwracając głowę w moją stronę.
Uśmiechnąłem się lekko, ale nie odpowiedziałem od razu. Czekałem, czy będzie drążyć temat.
- Nate? - ponagliła mnie po chwili. - Coś ukrywasz.
- Może - odparłem wymijająco, skupiając wzrok na drodze.
Westchnęła cicho, ale nie naciskała. Wiedziała, że jeśli nie chcę mówić, nie zmusi mnie do tego.
Zacisnąłem dłonie na kierownicy. Może powinienem jej powiedzieć? Może to wszystko było idiotycznym pomysłem? Nie była typem człowieka, który się otwiera. Trzymała zawsze wszystko w sobie. Bezpieczna, chłodna obojętność była jej najlepszą ochroną. Chciałem jej wreszcie pokazać, że każdy ma swoje demony, że czasem warto odpuścić i dać się ponieść emocją, których tak bardzo się wystrzegała. Żeby to uczynić będę musiał jej pokazać tę część siebie, której nikt inny nigdy nie był w stanie dostrzec. Czy byłem gotowy pokazać jej prawdziwego siebie ? Szczerzę wątpię, ale życie mamy tylko jedno, a ja mam dość już stania ciągle w cieniu i uciekania od problemów, czas się z nimi zmierzyć.
Gdy wjechaliśmy do Detroit, Hope uniosła brwi, przyglądając się otoczeniu. Przemierzaliśmy szerokie, uporządkowane ulice pełne drogich butików, nowoczesnych biurowców i luksusowych apartamentowców. To nie było miasto, które znała.
- To nie jest Detroit, które pamiętam - powiedziała cicho, przesuwając wzrokiem po eleganckich budynkach.
- To też Detroit – odparłem - Ale zupełnie inne od tego, które ty widziałaś. Ludzie myślą, że to miasto jest tylko jedno, ale tak naprawdę ma dwie twarze.
Minęliśmy kolejne ulice, aż luksusowe dzielnice zaczęły ustępować miejsca bardziej surowym, mniej reprezentacyjnym obszarom. Most był coraz bliżej.
W końcu zwolniłem i zaparkowałem niedaleko mostu, w miejscu, gdzie miasto zdawało się nieco cichsze, jakby na moment zatrzymało oddech. Hope rozglądała się dookoła, ale wciąż nie zadawała pytań. Wysiadłem, podszedłem do bagażnika i otworzyłem go, sięgając do środka. Wtedy jej wzrok przyciągnęła sterta papierów – luźne kartki, zapisane odręcznie notatki, szkicownik z lekko zagiętymi rogami.
-Co to jest? - zapytała, wychodząc z auta i podchodząc bliżej.
Przez chwilę milczałem, trzymając w rękach kilka z tych kartek. Powietrze było rześkie, a śnieg cicho osiadał na ziemi.
- Moja historia - powiedziałem w końcu. - Albo przynajmniej jej część.
Hope spojrzała na mnie uważnie, jakby próbowała dostrzec coś więcej niż tylko słowa, które wypowiedziałem. A ja wreszcie byłem gotów, żeby opowiedzieć jej to, co tak długo trzymałem w sobie. Ale czy na pewno? Czy nie ucieknę w ostatniej chwili?
- Ty też weź kilka – poleciłem jej.
- Ale po co ? – spojrzała na mnie zdezorientowana.
- A czy to ważne ? Czy zawsze wszystko musi być po coś – uśmiechnąłem się do niej delikatnie – Po prostu weź je, nie dawaj pytań, nie analizuj, daj się ponieś chwili, tylko o to cię proszę – spojrzałem na nią łagodnie.

CZYTASZ
The Miracle Of Hell
RomanceŻycie lubi nas zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie. Zazwyczaj krzyżuje nasze drogi umyślnie, mając określony na nas szczegółowy plan. Często nie zdajemy sobie sprawy, że nić podobieństwa potrafi zaważyć nad naszym losem jeszcze w momencie poz...