Prolog

698 32 14
                                        


Ciemność, która otaczała mnie praktycznie z każdej strony, była przytłaczająca, jakby ściany kurczyły się, a powietrze z każdym pojedynczym wdechem odcinało dopływ tlenu do krwi. Z drugiej strony ciemna przestrzeń otulała mnie jakby do snu. Dając mi jasno znać, że czas najwyższy przestać się łudzić, czas pogodzić się z porażką. Koniec przecież znajdował się tak blisko, praktycznie na wyciągniecie ręki, należałoby jedynie poddać się temu błogiemu uczuciu i pozwolić sobie wreszcie zapomnieć. Ale czy ja naprawdę chciałam zapominać ? Czy chciałam oddać wszystko o co tak dzielnie walczyłam przez ten długi czas ? Drzwi nagle zaskrzypiały wpuszczając pojedynczą strunę światła, która w nieprzyjemny sposób zaczęła drażnić oczy, dawno przyzwyczajone do mroku, który panował w całym pomieszczeniu.

- Nie sądziłem, że to tak się będzie musiało zakończyć – wypowiedział zdanie, praktycznie szeptem, jakby faktycznie starał się dodać sobie otuchy słowami, jakby miały mu pomóc walczyć w czymś nieuniknionym.

- Też nie sądziłam, że po tym wszystkim, co przeszliśmy będziemy odbywać taką rozmowę – wychrypiałam, głos praktycznie cały czas mi się załamywał.

- Wiesz, że nie mogę tego tak zostawić – spojrzał na mnie tymi swoimi przeklętymi oczami, za które w stanie byłabym oddać wszystko. Nawet swoją duszę jeśli byłoby trzeba, ale dokładnie wiedziałam, że miał racje. Nie mógł tego zostawić, nie po tym kiedy zniszczyłam go praktycznie na każdej możliwej płaszczyźnie.

- To koniec Hope, tak bardzo cię przepraszam... - zaczął powoli zbliżać się w moim kierunku.

- Nie przepraszaj, to ja powinnam cię przeprosić za to, że nie... - przerwał mi, nagle mocno ciągnąc mnie do góry.

- Nie utrudniaj mi tego, proszę cię zamknij się choć raz... – pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, szpecąc przy tym jego nieskazitelną twarz.

- Jeśli naprawdę to koniec, daj mi chociaż...- szepnęłam, ale ponownie spotkałam się z jego głosem.

- Zamknij się do kurwy – odepchnął moje ciało na betonową posadzkę, jego twarz przybrała formę jakby grymasu. Uniosłam powieki, odczuwając, że zaczyna mi się bardzo kręcić w głowie. Nie pamiętam dokładnie od kiedy tutaj jestem, ale na pewno kilka dni, bo już dawno zaczęłam tracić rachubę czasu, a żołądek niejednokrotnie przypominał o sobie.

- Proszę ...

- Masz czelność, jeszcze mnie prosić o cokolwiek ? Kurwa Hope... - westchnął zrezygnowany -Kochałem cię, Kochałem rozumiesz ? Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w stanie, kogoś tak pokochać – zaśmiał się szaleńczo, widząc jego reakcję zaczęłam wycofywać się w głąb pomieszczenia, poszukując ewentualnej drogi ucieczki. – Jak mogłaś, Ja pierdole... - szarpnął z całej siły za włosy, wyrywając sobie kilka pojedynczych kosmyków.

- Nie miałam pojęcia – szepnęłam.

- Żartujesz sobie ze mnie w tym momencie ? Jak było ? Powiedz mi jak to było zabawiać się moim kosztem ? Hmm ? – Jego oczy wyrażały czystą furię, a zarazem były przesiąknięte ogromnym bólem, który od dłuższego czasu nosił w sobie. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że to wszystko było moją winą, że gdybym wtedy tego nieszczęsnego dnia wyznała mu prawdę. Wszystko by potoczyło się inaczej. 

The Miracle Of HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz