Jesienią 1943 roku stało się jasne, że Polska nie zostanie wyzwolona spodokupacji niemieckiej przez wojska aliantów zachodnich, lecz przez Armię Czerwoną[1]. Fakt ten niósł za sobą daleko idące konsekwencje polityczne. Kolejne agresywne posunięcia Stalina - zerwanie stosunków dyplomatycznych z Rządem RP na uchodźstwie, kwestionowanie przedwojennej granicy polsko-radzieckiej, inspirowanie ośrodków politycznych konkurencyjnych wobec legalnego rządu RP (Związek Patriotów Polskich, Krajowa Rada Narodowa)[2] - stawiały pod znakiem zapytania nie tylko zachowanie integralności terytorialnej Polski, lecz również jej politycznej niezależności. Rząd RP na uchodźstwie nie mógł w tym zakresie liczyć na skuteczną pomoc ze strony pozostałych członków „Wielkiej Trójki", gdyż dla mocarstw anglosaskich (Stany Zjednoczone i Wielka Brytania) absolutnym priorytetem pozostawało utrzymanie ZSRR w szeregach koalicji antyhitlerowskiej. Już podczaskonferencji teherańskiej (28 listopada - 1 grudnia 1943) przywódcy „Wielkiej Trójki" wstępnie uzgodnili, że wschodnia granica Polski z ZSRR zostanie oparta o tzw. Linię Curzona, w zamian za co Polska miała uzyskać rekompensatę terytorialną kosztem Niemiec[3]. Informacje o ustaleniach podjętych podczas konferencji w Teheranie nie zostały jednak przekazane polskiemu rządowi na uchodźstwie[4]. Tymczasem w nocy z 3 na 4 stycznia 1944 w okolicach miastaSarny na Wołyniu wojska sowieckie przekroczyły przedwojenną granicę Polski[5].
Początkowo kierownictwo Polskiego Państwa Podziemnego oraz rząd w Londynie zakładały, że w momencie złamania się niemieckiej machiny wojennej oraz dotarcia wojsk Sprzymierzonych do granic Polski, Armia Krajowarozpocznie zakrojone na szeroką skalę powstanie[6][7]. Koncepcja ogólnokrajowego wystąpienia zbrojnego już od jesieni 1939 była nieodłącznym elementem planów Służby Zwycięstwu Polski oraz jej sukcesora - Związku Walki Zbrojnej/Armii Krajowej. 14 października 1943 komendant główny AK, gen. Tadeusz Komorowski ps. „Bór" wygłosił na posiedzeniu Krajowej Reprezentacji Politycznej referat poświęcony zagadnieniom powstania. Po zaprezentowaniu przewagi okupanta nad siłami konspiracji oraz wskazaniu groźby ogromnych ofiar i zniszczeń, jakie wiązać się będą z porażką ewentualnego zrywu, podkreślił, iż: „naczelne hasło wszystkich naszych poczynań zostało postawione »Powstanie nie może się nie udać«". Sukces ewentualnej akcji powstańczej uzależnił od: 1) jej ścisłego powiązania z operacjami frontowymi aliantów, 2) wyboru odpowiedniego momentu, 3) uzyskania wsparcia zewnętrznego (lotnictwo, zaopatrzenie w broń i amunicję), 4) nowoczesnego dowodzenia, 5) skoordynowania działań powstańczych („powstanie musi być jednoczesne, powszechne, gwałtowne i krótkotrwałe")[8]. „Bór" poinformował również słuchaczy, iż powstaniem zostanie objęty obszar tzw. Polski etnograficznej, a na pierwszym miejscu na liście celów powstania znajdować się będzie opanowanie Warszawy[9].
Perspektywa wkroczenia wojsk sowieckich na terytorium Polski wymusiła modyfikację pierwotnych planów powstania. Z tego względu 20 listopada 1943 generał „Bór" - opierając się częściowo na „Instrukcji dla Kraju" z 27 października 1943[10] - wydał rozkaz w sprawie przeprowadzenia tzw. akcji „Burza". Ów rozkaz zawierał szczegółowe wytyczne w sprawie działań, które oddziały AK oraz cywilne struktury Polskiego Państwa Podziemnego powinny podjąć w momencie, gdy front wschodni dotrze do granic przedwojennej Polski. „Burza" miała rozpocząć się na Kresach Wschodnich, a następnie w miarę przesuwania się frontu obejmować pozostałe części kraju. Przewidywano, że o ile nie zaistnieją warunki umożliwiające rozpoczęcie powstania powszechnego, oddziały AK będą prowadzić wzmożoną akcjędywersyjną na tyłach wycofującej się armii niemieckiej (nawiązując, o ile to możliwe, taktyczne współdziałanie z Armią Czerwoną). Po wyparciu Niemców oddziały AK - wraz z ujawniającymi się przedstawicielami cywilnych władz Polskiego Państwa Podziemnego - miały witać wojska sowieckie w charakterze „prawowitych gospodarzy", manifestując w ten sposób przynależność wyzwolonych ziem do Polski oraz fakt, iż kontrolę nad nimi sprawuje legalny Rząd RP[11]. Dodatkowo 7 lipca 1944 Naczelny Wódz, generałKazimierz Sosnkowski, wydał instrukcję dla dowództwa AK, w której zalecał, aby w przypadku pomyślnego rozwoju sytuacji na froncie niemiecko-sowieckim oddziały podziemnej armii podjęły jeszcze przed nadejściem Rosjan próbę samodzielnego - choćby nawet przejściowego i krótkotrwałego - opanowaniaWilna, Lwowa, czy też „innego większego centrum lub pewnego ograniczonego niewielkiego choćby obszaru"[12]. W ten sposób akcja „Burza" pozostawała wymierzona militarnie przeciw Niemcom, jednak politycznie była skierowana przeciw ZSRR oraz podporządkowanym mu polskim komunistom[11].
O ile jednak militarne założenia „Burzy" zostały w dużej mierze zrealizowane, o tyle pod względem politycznym zakończyła się ona klęską. Z reguły Armia Czerwona chętnie przyjmowała polską pomoc, współdziałając z oddziałami AK na szczeblu taktycznym. Zdarzało się nawet, że w rozkazach dziennych dowódcy radzieccy wyrażali uznanie dla dzielności i ofiarności polskich żołnierzy. Po wyparciu Niemców operujące na zapleczu frontu formacje NKWDbłyskawicznie przystępowały jednak do rozbrajania oddziałów AK. Masowo aresztowano oficerów oraz przedstawicieli cywilnych władz Polskiego Państwa Podziemnego, a szeregowym żołnierzom dawano zazwyczaj do wyboru wstąpienie do Armii Polskiej w ZSRR lub wywózkę do łagru[13]. W ten sposób Sowieci postąpili m.in. na Wołyniu, w Wilnie oraz we Lwowie[14]. Rządy mocarstw zachodnich biernie akceptowały działania Stalina, a na skutek funkcjonowania wojennej cenzury oraz działalności silnego prosowieckiego lobby w anglosaskiej prasie, opinia publiczna w USA i Wielkiej Brytanii nie była informowana o rzeczywistej sytuacji w Polsce[15].
W tej sytuacji grupa oficerów Komendy Głównej AK, skupionych wokół generałów Leopolda Okulickiego ps. „Kobra" i Tadeusza Pełczyńskiego ps. „Grzegorz", zaczęła forsować koncepcję wywołania powstania w Warszawie[16]. W marcu 1944 generał „Bór" wyłączył stolicę z akcji „Burza", jednak zwolennicy wystąpienia przekonywali, że wybuch powstania w Warszawie „wstrząśnie sumieniem świata" oraz zmusi zachodnie rządy i opinię publiczną do reakcji na stalinowską politykę faktów dokonanych (czego nie zdołały uczynić lokalne wystąpienia w Wilnie, czy Lwowie)[17][18]. Argumentowali również, że wyzwolenie Warszawy przez Polaków zada kłam twierdzeniom sowieckiej propagandy jakoby AK „stała z bronią u nogi" oraz postawi Stalina w niewygodnej sytuacji politycznej[19]. 14 lipca 1944 generał „Bór" podkreślił w piśmie do generała Sosnkowskiego, iż „AK nie może pozostać bezczynna w wypadku rozkładu sił niemieckich i zagrożenia okupacją sowiecką"[20]. Po latach tłumaczył natomiast tok myślenia zwolenników powstania następującymi słowami: „chodziło o walkę stolicy, która reprezentuje całość i dalszą sprawę: przez zajęcie Warszawy przed zajęciem jej przez Rosjan musiała się Rosja zdecydować aut aut: albo uznać nas, albo siłą złamać na oczach świata"[21].