Jedno było pewne; obaj potrzebowali tego wyjścia, chociaż na początku w ogóle nie zdawali sobie z tego sprawy. Najpierw tułali się po mieście bez większego celu, wygłupiając przy fontannie w parku lub zwiedzali najbardziej polecane przez Doriana miejscówki. Dzięki temu Mason zdołał mniej więcej zorientować się, gdzie warto wchodzić, a których alejek i jakich ludzi najlepiej unikać. Dopiero ostatni punkt na ich niewidzialnej oraz spontanicznej liście sprawił, że zaczął wątpić w to, czy faktycznie Dorian posiadał chociaż odrobinę zdrowego rozsądku.
— Jak nas policja złapie, to będzie przypał. Nie widzisz, że to podpucha? Kto normalny zostawia puszki z farbą w środku miasta?
Wcale nie pocieszyła go odpowiedź, którą otrzymał od nazbyt rozbawionego już Doriana, sięgającego po specjalnie przygotowane pędzle;
— Mówiłem ci, że mam znajomości. Sztuka uliczna, mówi ci to coś? Widzisz, tak się składa, że jestem dobry w tym, co robię. A wiesz, co wychodzi, gdy pobawię się do tego farbami? Piśmiaki zabijają się o moje foty. — Niemal poczuł, jak Mason wywrócił oczami. — Skromnie nieskromnie mówiąc, oczywiście.
— To jaki jest haczyk? — podjął, zaciągając rękawy bluzy. W rzeczywistości coraz bardziej podobał mu się cały pomysł, chociaż obawiał się tego przyznać. Dorian przeszedł obok niego, kucnął, otworzył każdą puszkę, a potem z zamysłem spojrzał na szary, nudny murek.
— Masz rację; jak nas policja złapie, to będzie spory przypał.
I szczerze; Masona nawet na chwilę nie zaskoczyła właśnie taka odpowiedź.
Na początku nie wiedział, w co włożyć ręce. Wszystko wydawało się tak złe, a każda decyzja, którą miał podjąć, począwszy na wyborze grubości pędzla, kończąc na odpowiednim kolorze, wydawała się niewłaściwa. Co chwilę zerkał na Doriana, który z całkowitą pewnością moczył koniuszek w puszce, a potem ze zmrużonym okiem rozpoczął malowanie od prawej strony. Przez chwilę wyglądało to tak, jakby wena twórcza odgrodziła go od całego świata i właśnie dlatego Mason drgnął, słysząc jego głos, gdy powiedział;
— Wiem, co robisz. — Westchnął, przerywając pracę, a potem opierając się plecami na suchej części, tuż obok dopiero co stworzonych plam. — Ucieczkę z domu też tak analizowałeś, czy działałeś pod wpływem chwili? Oh czekaj, znam odpowiedź, bo przeglądałem zawartość twojego plecaka. Po prostu wziąłeś nogi za pas, desperacko pragnąc odnaleźć przyszłość chociaż odrobinę lepszą od tego, co działo się wtedy w twoim domu.
— Nie mam pojęcia, do czego dążysz, ale mi się to nie podoba.
— Kolejny raz próbuję ci udowodnić, że wiem, jak to jest. No i przy okazji staram się wydobyć twojego wewnętrznego artystę. Jesteś w końcu pisarzem, musisz mieć jakąś wizję na ten szary murek. Chyba nie chcesz, żebym namalował po twojej stronie smutną minkę i podpisał twoim imieniem. Interpretacja? Autorowi nie chciało się być kreatywnym.
— Wal się. — Na ustach Doriana rozkwitł mimowolny uśmiech i już wiedział, co musiał zrobić. Zamoczył pędzej w zielonej farbie, a potem przeciągnął nim po lewej części, dzięki kilku pewnym ruchom naznaczając ją imieniem zszokowanego chłopaka.
— Upsik. Maznęło się.
— Jesteś popierdolony. — Mason od razu sięgnął po puszkę, desperacko zamazując koślawie stworzone litery. To ostatecznie go przełamało, więc pod usprawiedliwieniem naprawy szkód mimowolnie dołączył się do tworzenia. Najpierw nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić, ale poszedł na żywioł, dekorując licznymi plamami zostawioną przez towarzysza przestrzeń. Wciągnął się tak bardzo, że do ostatniej chwili nie słyszał krzyków ani ciężkich kroków. Dopiero pociągnięcie za kaptur pozwoliło mu wrócić na ziemię. Wrzasnął, rzucając pędzel, a potem wziął nogi za pas, próbując dogonić roześmianego Doriana. Odwrócił się tylko na chwilę, co dodało mu większej motywacji do ucieczki, bo trzej funkcjonariusze z niewielkimi latarkami goniło ich w szarówce, wykrzykując nakazy zatrzymania się.
Nie wierzył w to, co miało miejsce aż do chwili, gdy zniknęli za drzwiami mieszkania. Oparł się plecami o drzwi, ciężko oddychając i przeklinając swój fart. Dłuższą chwilę śmiali się, aż nie mogli złapać oddechu. Przez resztę wieczora wspominali tamtą sytuację, a Dorian opowiadał Masonowi, co udało mu się stworzyć dodając, że przy odrobinie szczęścia sam zobaczy efekty z samego rana, gdy wrócą tam zrobić zapomniane przez pośpiech zdjęcie. Siedzieli w salonie, jedząc sushi i dyskutując oraz wymieniając spostrzeżeniami z wcześniejszej pracy.
— To jak ty to robisz, że dostajesz kasę za zdjęcia tego typu? — spytał Mason, sięgając pałeczkami do plastikowego pudełeczka. Widać było jego wprawę w operowanie nimi, która przyprawiła o podziw nawet Doriana. — W sensie, no skoro mówiłeś o policji, a jakoś przecież je robisz no i skoro ci z brukowców publikują te fotki, to wychodzą na światło dzienne.
— Podpisują mnie wtedy jako anonim. — Zrobił w powietrzu niewidzialny cudzysłów, zmieniając ton na nieco bardziej tajemniczy. — Wtedy oni są bezpieczni, bo nie zezwalają na wandalizm bezpośrednio, a ja zgarniam kasę i satysfakcję z tego, że pokazałem prawu środkowy palec. Taki ze mnie rebeliant.
— Zgarszasz mnie, nieładnie tak.
— Oj biedny ty. Idź się lepiej umyć, śmierdzisz potem. — Mason dźgnął go żartobliwie w ramię, grożąc pałeczkami. Mimo to jednak Dorian miał rację, chociaż niechęć do podnoszenia się z o dziwo naprawdę wygodnej podłogi niczego nie ułatwiała.
— To woń zwycięstwa! Wygrałem z prawem.
— Normalnie medal ci za to dam.
— Wystarczy, jak nie zjesz całego sushi, dopóki nie wrócę.
— Jasne. Ręczniki są w szafce pod umywalką. Zaraz przyniosę ci jakieś ciuchy — powiedział, rozglądając się szybko i wciągając dwa kawałki z awokado, na które tak bardzo łasił się wcześniej Mason. Dłuższą chwilę przeżuwał, śmiejąc się, gdy drobinki ryżu wyleciały mu z ust. Popił, kaszląc, a słysząc pytanie z łazienki, ładnie skłamał, że wszystko grało, bo przecież nie miał zamiaru przyznawać się do tego, co zrobił.
Nieśpiesznie przeglądał szafę swojego znajomego, zostawiając mu krótką wiadomość o pożyczeniu kilku ubrań. Przy okazji dodał informację o tym, że wszystko było okej i spytał, kiedy ten planował wpaść w odwiedziny, ale wątpił w otrzymanie szybkiej odpowiedzi. Mason w tym czasie wyszedł spod prysznica, pośpieszając Doriana i skarżąc się na zimno. Potknął się akurat, gdy drzwi zostały otwarte, a on odruchowo złapał ściankę. Ręcznik głucho wylądował w brodziku, rumieńce wstąpiły na policzki, ale zaraz potem zniknęły, gdy całe jego ciało objął nieprzyjemny chłód. Przez odskocznię, jaką przyniósł ze sobą wypad do Pisonburga, prawie zapomniał o szarej rzeczywistości oraz namacalnych ranach przeszłości, które niestety nie zniknęły z jego ciała pod wpływem farby i dobrych chwil. Sama ich obecność nie bolała go tak bardzo; to pełna niedowierzania mina Doriana sprawiła, że głośniej przełknął ślinę i nie chodziło już o fakt, że widział jego nagość, a to, co ją okalało.
Nie poruszali tego tematu, bo błagalny i wypełniony wstydem wzrok Masona powiedział Dorianowi dosłownie wszystko. Zamiast tego wrócili do jedzenia oraz balansowali na granicy bezpiecznych tematów, sprawdzając też, jak miewała się babcia, spędzająca wieczór w towarzystwie sąsiada, który tym razem postanowił wyciągnąć ją na festyn. Mason nawet nie zorientował się, gdy po powrocie z kuchni Dorian padł jak długi, wtulając się w kanapę.
Nie wiedział co ze sobą zrobić, dlatego kolejny raz podszedł do tworzenia. Siedział nad plikiem kartek, gdy Dorian jak dziecko zasnął na kanapie, co chwilę coś mrucząc. Wena twórcza dopadła go nie tylko pod względem malowania, ale też pisania, gdy magiczny guzik znowu zalśnił na zielono, a słowa same przelewały się na papier. Spędził naprawdę dużo czasu w pomieszczeniu z zapaloną niewielką lampką i gdy wreszcie skończył, zgasił ją, czując, jak bardzo uderzyły go ostatnie nakreślone przez siebie słowa.
Ciemność zawsze nadchodziła z chłodnym poczuciem strachu oraz bólem.
Tym razem przyniosła ze sobą jedynie błogi spokój.
••••••••••
Dawno mnie tu nie było, a przez próbę wyrobienia się z rozdziałem jeszcze dziś, kompletnie zapomniałam o notce. Bez długiego biadolenia chciałam bardzo bardzo podziękować za ponad 33 tysiące wyświetleń, cztery tysiące gwiazdek i komentarze, które dostaję! Jesteście najlepsi, kocham Was wszystkich bardzo mocno! Dzisiejsza aktualizacja wyszła dłuższa niż oczekiwałam, ale uznajcie to jako prezent za tak długą przerwę.Do napisania już niedługo i pamiętajcie o sekcji komentarzy!
CZYTASZ
Kaktus w kolorach tęczy
Teen FictionMason to syn zarozumiałego burmistrza małego miasteczka, które w skali kraju znaczy tyle, co kałuża po deszczu. Dorian wyniósł się z domu w wieku siedemnastu lat, wyrzekając swojej rodziny. Mason nieśmiało kryje się po kątach, a Dorian wrzeszczy p...