Rozdział 8: Oświadczyny

584 74 7
                                    

Caroline w ogóle nie wychodziła ze swojego pokoju. Próbowałam kilka razy do niej wejść, ale nie słyszę nic tylko szlochanie. Cole już planuje zemstę - widziałam, jak w kuchni siedzi przy blacie, pije mleko i pisze coś w swoim notatniku. Szybko podniósł się po śmierci kumpla. Nya za to swoje smutki zastępuje pracą w tym swoim warsztacie. Uparcie naprawia auto, które miała oddać swojemu bratu. A ja? Obserwuję to wszystko z bezpiecznej odległości. Ciekawe jest to, jak różnie ludzie reagują po stracie bliskiej osoby. Pewnie w ich głowach wręcz huczy od wspomnień, od słów, które chcieli jeszcze powiedzieć Kai'owi. To bardzo smutne, że stało się to akurat teraz. Teraz, kiedy Kai byłby najbardziej potrzebny im wszystkim. Może i znałam go dopiero trzy dni, ale co z tego? Już teraz mogę powiedzieć jakim był człowiekiem.
Z zamyślwnia wyrwał mnie głos Cole'a. Szukał Caroline, co wywnioskowałam po jego krzykach. W końcu wszedł do salonu, w którym samotnie oglądałam telewizję.
- Rosemary! Dobrze, że cię widzę. Idź po Nyę, chcę zrobić coś szalonego - rozkazał. Jak na zawołanie wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę garażu, którego właścicielką była siostra Kaia. Powiedziałam jej, że to coś ważnego, więc wyszła razem ze mną. Kiedy weszłyśmy do salonu, Caroline i Cole czekali już. Cole stał przed nią, a ona siedziała zdenerwowana na kanapie.
- Wszyscy tu są? Dobrze. Jest coś, co Kai chciał zrobić, nim umarł... jako, że go tu nie ma, ja zrobię to za niego - Cole uklękł przed zdezorientowaną Caroline. O mój Boże, on na serio chce to zrobić!
- Caroline... czy chciałabyś zostać żoną tego idioty, Kaia? - zapytał, wyciągając z kieszeni spodni pudełeczko, którego zawartość jest chyba każdemu jasna.
Caroline zaczęła płakać.
- Nie wierzę... - wyszeptała - Oczywiście - uśmiechnęła się delikatnie. Cole włożył pierścionek na palec dziewczyny. Nya z zachwytu prawie zemdlała, więc byłam zmuszona ją podtrzymać.
- Pierścionek znalazłem w jego rupieciach. Wcześniej oczywiście powiedział mi, co planuje z nim zrobić... - Cole lekko się uśmiechnął.
- Szkoda, że nie zdążyłam mu powiedzieć, jak bardzo go kocham... - Caroline zaczęła płakać jeszcze bardziej: z wzruszenia, ze smutku i ze szczęścia. Doskonale ją rozumiem. Chyba mało ludzi we wszechświecie może powiedzieć, jak to jest, gdy kochana osoba umiera, a potem dowiadujesz się, że chciała ci się oświadczyć. Caroline wtuliła się w Nyę, a ona głaskała ją po włosach. Widać, że się przyjaźnią. Boże, jak ja strasznie tu nie pasuję. Gdy wszystko się wyjaśni, chcę wrócić do mojego prawdziwego domu.
~~~
- Zwariowaliście?! Trzech na trzydziestu?! - krzyczałam, patrząc ze złością na moich przyjaciół - Nie zgadzam się.
- Spokojnie - mruknął Cole - Wężonowie się zobowiązali. Czyli... emm...
- Brawo, mistrzu matematyki - syknęła Caroline - Czyli około czterdziestu trzech na trzydziestu - podsumowała - Tym razem nie będzie ofiar.
- Skoro jesteście tacy pewni siebie, to idę z wami - powiedziałam, kierując się do drzwi. Cole złapał mnie za ramię w ostatniej chwili. Zrobił oczy smutnego szczeniaka i wpatrywał się we mnie. Nie ze mną te numery.
- Nie mam zamiaru siedzieć tu i się zamartwiać, Cole! - krzyknęłam - Jesteście skazani na moje towarzystwo.
- Dajmy jej szanse - poparła mnie Caroline - Widziałam kiedyś na ziemi, jak sprała jakiegoś dresiarza. Może się przydać.
Spojrzałam pytająco na brunetkę, a ona puściła mi oczko. Ciekawe, czy Cole uwierzy w tę bujdę...
- Niech będzie - burknął - Ale trzymaj się w tyle i unikaj walki z silnymi przeciwnikami.
- Dziękuję! - pocałowałam go w policzek, na co się zarumienił - Nie pożałujesz tej decyzji.

~~~

Cześć! Z góry przepraszam za błędy - piszę to naprawdę zmęczona i nie mam czasu na korektę. Mam jednak dobrą (przynajmniej dla mnie) wiadomość: ukaże się druga część tej historii i będzie się nazywać "Desire" oraz w całości będzie pisana z perspektywy Cole'a, ale to dopiero po 10-tym rozdziale. Kolejną dobrą wiadomością jest to, że w tej części nie będzie już zgonów :) Zadowoleni? Bo ja bardzo. Czekam na hejty, bo ten rozdział to totalny niewypał, w dodatku bez żadnej akcji... W następnym rozdziale będzie jej aż za dużo, zapewniam XD W każdym razie - pozdrawiam serdecznie :*
PS: Nie wiedziałam, że aż tak wzruszył Was poprzedni rozdział. Czuję się dumna :) XD

(1) Dreams | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz