11. Pierwsze spotkanie

238 12 12
                                    

Nie ma to jak w największe lato siedzieć w domu. Jestem uziemiona przez półtora miesiąca. To znaczy miesiąc już minął. Zostały jeszcze dwa tygodnie do zdjęcia gipsu z mojej nogi. 

Po zwichnięciu kostki pod szpitalem uparłam się, żeby samemu wysiąść z auta i nie dałam sobie pomóc. Zapomniałam, że mogę używać tylko jednej nogi i stanęłam na obu. No i przez moją nieostrożność złamałam zwichniętą wcześniej kostkę. Miałam ochotę uciąć sobie tą nogę. 

Teraz Ryan główkuje, co ze mną zrobić. Nie może mnie przecież zabrać w trasę, bo i tak całymi dniami siedziałabym w hotelowym pokoju. Wymyślił, żeby zostawić mnie pod opieką pani Agnes i żebym potem dojechała, gdy będą w Raleigh. Plan nie jest najgorszy, jednakże obawiam się, że będzie mi doskwierała samotność. Lisa gorąco temu zaprzecza, ale przecież nie będzie przesiadywała u mnie w domu. No, ale co zrobię, muszę jakoś to znieść. 

Pocieszam się świadomością, że dostałam się do najlepszego liceum w Denver. Poprosiłam Ryana, żeby sprawdził listy przyjętych. Sprawdził i nazwisko Madison Carry nie figuruje w żadnej klasie. Trochę się boję, pamiętając jej groźbę, ale nie sądzę, że odważy się mi coś zrobić. Myślę, że jest tchórzem. 

Godziny wolnego czasu sprawiły, że nie mogę przestać myśleć o Jacobie. Nawet do niego zadzwoniłam, ale... Nie odebrał. Co prawda dzwoniłam o pierwszej w nocy, więc mógł spać, ale jednak zrobiło mi się przykro. Wyszłam na taką, co tylko ludzi by budziła, więc nawet nie biorę do ręki telefonu. Nie ma mowy, żebym podejmowała jakieś próby kontaktu. Jacob pewnie się ze mną droczy. Za dwa miesiące zaczyna się rok akademicki. Znajdzie sobie jakąś ładną studentkę do pary i zapomni o mnie. 

Jedno mogę powiedzieć. Życie jest ciężkie. 

*

- Poradzisz sobie? - upewnia się po raz kolejny Ryan.

- Tak! Możesz jechać w spokoju. Za niedługo znowu się widzimy.

- Pamiętaj, żeby siódmego pojechać z Agnes do szpitala na zdjęcie gipsu. 

- Mam to zapisane czerwonymi literami.

- I często zapraszaj do siebie Lisę, albo Lyrę, albo Jacoba, albo...

- Uważasz, że jestem aż tak niestabilna emocjonalnie?

- Skąd taki wniosek? - patrzy na mnie z zaskoczeniem.

- Ryan, mogę przecież kilka dni spędzić sama. Nie musi ktoś wiecznie ze mną siedzieć. 

- Ale wolałbym, żebyś nie odcinała się od rówieśników.

- Jacob nie jest moim rówieśnikiem.

- Max, co ty do niego masz? To fajny chłopak. 

- Wiem, ale... Ty tego nie rozumiesz. - krzyżuję ręce na piersi i robię naburmuszoną minę jak mała dziewczynka.

- Och, już się tak na mnie nie bocz. - uśmiecha się. 

- Lepiej już jedź, bo spóźnisz się na samolot.

- Jesteś kochana. Tak się martwisz o mój lot. Na pewno będziesz tęsknić.

- No jakże mogłabym inaczej.

- Trzymaj się. - przytula mnie mocno do siebie.

Gdy się od siebie odsuwamy, niewiele myśląc, opieram się na jego ramionach i cmokam go w policzek. Ryan ponownie spogląda na mnie w zaskoczeniu. Spuszczam głowę. Co ja wyprawiam? Ryan nic nie mówi, tylko klepie mnie po ręce, bierze w dłoń niewielką walizkę i wychodzi z domu. Przechodzę do salonu, starając się nie upaść i patrzę za nim przez okno. Kiedy odjeżdża, odkładam kule i siadam na kanapie.

Au Revoir (Ryan Tedder fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz