Wisielec

682 67 5
                                    

*Perspektywa Chihiro*

- Kiseee! Puszczaj mnieeee ;---; Chcę z powrotem do Mido-kuna! U niego było sucho! - ciągle taszczył mnie niczym worek buraków/ ziemniaków/ marchewek, ale ja już zamiast się wyrywać zwisałam sobie z jego ramienia, jęcząc raz po raz.
- Hehe, Chicchi, nie wiem czy chcemy im teraz przeszkadzać. - wskazał na dom Midorimy, w którym światła z niewiadomego powodu były pogaszone. Wybuchłam spazmatycznym śmiechem, co reszta Pokolenia Cudów przyjęła patrząc na mnie jak na chorego pojeba.
Nya-chan urządziła sobie romantyczny wieczór w ciemnościach z Glonem, a ja moknę w deszczu na ramieniu przystojnego modela, który w dodatku jest koszykarzem. Czuję jakbym znała ich wszystkich od lat, a nie od zaledwie tygodnia!
- Kise, Chine-san. Idziecie z nami do Maji?
- Ja chyba spasuje. - odkrzyknęłam ciągle wisząc. - Oi, Kise chce do domu ;-; puść mnie ;-;
- Ja też nie mam specjalnej ochoty na fast foody. Sayonara, minna! - zawołał chłopak i ignorując moje prośby dalej mnie niósł. Oboje byliśmy przemoczeni do suchej nitki. - Ne, Chicchi?
- AAAA PSIK! ... H-Hai?
- Jak daleko mieszkasz?
- Cztery stacje
- Do mnie będzie bliżej... Chcesz się osuszyć?
- Nie miałabym... A PSIK! ... nic przeciwko. Ale, czy możesz mnie w końcu odstawić? Czuję się jak wisielec.
- Hai, Gomene. - postawił mnie na ziemi, a ja wycisnęłam nadmiar wody z włosów i przetarłam okulary, po czym wyciągnęłam z torebki chusteczkę i starłam nią i tak już rozmazany makijaż. Kise roześmiał się. - Hahah, Chicchi wyglądasz jak potwór! XD
- Tak. To jest to co każda dziewczyna chce usłyszeć od przystojnego blond modela. XD - również zaczęłam się śmiać. W jednym momencie przestało padać, ale za to zerwał się okropny wiatr.
- Lepiej się pospieszmy, jeżeli nie chcemy się...
- AAAA PSIIIK!
- ... przeziębić.
Tak więc kichająca, przemoczona i ze spływającym jej po policzkach tuszem do rzęs Chi, cudem dotarła z jakże seksownie wyglądającym w ociekającej deszczem koszulce Kise-samą na stację metra. Wysiedli na następnej stacji i pędem (gdyż znowu zaczęło lać) popędzili do domu chłopaka... Scena jak z taniej komedii romantycznej :')
- Tadaima~ - zawołał Kise gdy przekroczyliśmy próg mieszkania. W twarz uderzyło mnie przyjemne ciepło i zapach gorącej czekolady. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak zimno mi było.
- Okaeri~ - zza rogu wyłoniła się kobieta, która ,jak zakładam była mamą Kise. Była odrobinę wyższa ode mnie, a jej złote włosy były spięte w niedbały kok. - Uuu, Ryo-chan. Kim jest twoja koleżanka?
- Etto... To jest Chine-san. Pójdziemy do góry się osuszyć, dobrze?
- Konnichiwa- przywitałam się szczękając zębami.
- Hai, Hai. Zaraz przyniosę wam herbaty. - Zdjęłam ubłocone buty i podążyłam za Kise, schodami w górę.
- Idę się ogarnąć i zaraz przyniosę ci coś do przebrania. Ręcznik leży u mnie na łóżku.
- Hai! Arigato gozaimasu~! - powiedziałam z uśmiechem i ruszyłam do jego pokoju. Nie był on za wielki, ale mały też nie był. Stało tam biurko, szafa, regał z książkami i łóżko, a w kącie leżała piłka do kosza.
Chwyciłam ręcznik i z ulgą zrzuciłam z siebie mokrą sukienkę. Bielizna na szczęścia pozostała względnie sucha. Wytarłam więc całe ciało i włosy, a przy pomocy chusteczki i swojego odbicia w oknie ogarnęłam zbuntowany tusz. Po chwili wahania, otworzyłam szafę Kise i wyciągnęłam z niej czerwoną bluzę z kapturem i wsunęłam ją na siebie. Kyaaaaaaa! Jest taka duża i cieplutka!
- Ne, Chicchi mogę wejść?
- Hai! - drzwi otworzyły się i stanął w nich wysuszony chłopak.
- Przyniosłem ci ubrania mojej sio... - w tej chwili zobaczył co mam na sobie. Zapozowałam niczym modelka Victoria's Secret, prezentując sięgającą mi do połowy uda bluzę.
- Wolę twoją bluzę. - zaśmiałam się. - Mogę nią zakryć puszące się włosy! - demonstracyjnie zarzuciłam kaptur na głowę, a Kise wybuchł śmiechem. Po chwili dyskusji włączyliśmy jakiś film na laptopie, a jego mama przyniosła nam herbatę. Mimo, że była dopiero 16:00, na dworze było ciemno jak w nocy. Sucha i rozgrzana zasnęłam na ramieniu Kise w połowie "Szybkich i wściekłych".

*perspektywa Enyi*

- *JEBUT!* ITAI! GŁUPIA SZAFKA! - Błądziłam w ciemnościach, podczas, gdy Midorima szukał świeczek. Doczłapałam do sofy, łamiąc sobie przy tym chyba wszystkie palce u stóp. Wysłałam wiadomość do Chi-chan:
Ja: Ciemno wszędzie ;-; Głucho wszędzie ;-; Co to będzie? CO TO BĘDZIE?!
... Nie odpisała ;-;. Ja tu jej dziadów cytuję, a ta mnie kurwa lekceważy ._.
- Aaaa Shin-chan pośpiesz się z tymi świecidełkami. - *JEBUT* - SHIN-CHAAAN?! ŻYJESZ?!
- Baka szafka... - wymamrotał Glon wkraczając do salonu że świeczką w dłoni. - U innych jest prąd, więc pewnie wywaliło mi korki. Chodź, poświecisz mi a ja to sprawdzę.
-Hai! - podążyłam za nim, tym razem nic sobie nie łamiąc. Midorima nachylił się przy jakiś pstryczkach, guziczkach i innych pierdółkach. Takiego elektryka to kurde ze świecą szukać. O, znalazłam xD. Stałam z tą świeczką jak ostatni dekiel i rozejrzałam się dookoła. Coś w korytarzu przykuło moją uwagę.
- AAAA MIDO-SAMA OBROŃ MNIE! - Krzyknęłam wystraszona
   *JEBUT* Glon zaskoczony moim napadem paniki, wyprostował się gwałtownie i trzasnął głową w półkę z książkami, a te natychmiast posypały się na jego ramiona.
- Cholera... Co ci jest, Enya?!
- T-tam w szafie... C-coś tam siedzi... Zaraz, od kiedy jesteśmy na "ty"?
- Odkąd zaczęłaś nazywać mnie per Shin-chan.
- No okej... Ale idź sprawdź czy coś tam jest! - wskazałam w stronę dużej szafy wnękowej.
- Jak ci powiem, że nic tam nie ma to się uspokoisz?
- Jeżeli sprawdzisz, to tak.
- Ehhh. - podszedł do szafy, a ja rozglądałam się bacznie dookoła czy oby napewno nikogo tu z nami nie ma, a gdy odwróciłam się ponownie w stronę chłopaka... Glona nie było.
- SHIIIIN-CHAAAAAAN ;----; gdzie cie pożarło? ;----; - pobiegłam do szafy, w przypływie adrenaliny otworzyłam ją i zaczęłam okładać "intruza", porwaną po drodze rakietą tenisową. - AAA MASZ, POTWORZE!!! NIE MARTW SIĘ, SHIN-CHAN! POMSZCZĘ CIĘ!!!
- ENYA, CO CI ODPIERDALA?! DLACZEGO OKŁADASZ RAKIETĄ MOJE KLAMOTY?! - Spojrzałam w stronę głosu. - Shin-chan! Ty żyjesz!
- A czemu miałbym nie żyć, baka?
- Hehehe, a tak jakoś... - odłożyłam rakietę i zamknęłam szafę. - Dobra wiadomość! W szafie nic nie ma! No i po co się tak bałeś? - Midorima westchnął i podszedł z powrotem do przełączników. Wymienił przepalony bezpiecznik i stała się jasność.
- O! Działa. - powiedział zadowolony z siebie, a ja zdmuchnęłam świeczkę. W tym momencie światło znowu zgasło.
- NOŻ KURWA!
_______________
Hehehehe drugi rozdział jednego dnia! *dumna* w medii mamy dzisiaj Chine Chihiro! (Do poprzedniego dostałam Nekoto) Dozo w następnym! <3 °^°
~Chopine0808

Herbata z jajkiem ( Kise x OC & Midorima x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz