[4]

1.1K 168 18
                                    

[Baekhyun]

Wszystko działo się szybko; kolejny tydzień minął mi w mgnieniu oka. Prawdę mówiąc nie robiłem nic poza siedzeniem w domu i gotowaniem obiadów, czasem czułem się jak zwykła pomoc domowa Sehuna, ale nie w tym rzecz. Wiedziałem, że kiedyś odwdzięczy mi się w jakiś sposób. 

- O czym tak myślisz? - usłyszałem głos Sehuna gdy wszedł do pokoju. - Coś się stało? Znowu siedzisz owinięty kocem.

- Wszystko jest w porządku - oznajmiłem mu szybko. Pokiwałem głową na potwierdzenie odpowiedzi i okryłem się szczelniej. - Sehun, nie podnoś mnie! Jestem za ciężki! 

- Wyglądasz jakbyś był w kokonie, Baekhyun - powiedział żartobliwym tonem sadzając mnie na swoich kolanach. Poczułem się jak dziecko, dosłownie. - Wcale nie jesteś ciężki. Jesteś lekki jak piórko. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek głowy, a w moim żołądku zaczęło się przewracać. Było mi niedobrze i czułem się w tej chwili bezpiecznie, więc postanowiłem nie odzywać się już więcej w tej sprawie.

-

[Chanyeol]

Wszystko potoczyło się szybciej niż myślałem; tydzień później byłem już w drodze do Seulu. Nie myślałem nigdy nad tym, co zamierzam powiedzieć Baekhyunowi ani nad tym, jak go znajdę; zawieszka na mojej szyi stała się nagle bardziej zimna, a ja czułem, że chyba nie będę żałować tej decyzji. Kiedyś musiał przyjść moment na rozpoczęcie nowego życia, nawet jeśli miało mi się nie ułożyć na ścieżce miłosnej. Zmiana otoczenia powinna przynieść mi choć odrobinę szczęścia.

Będąc na stacji przypomniałem sobie wszystko sprzed trzech lat; zapach świeżej farby na ławkach, gwar między peronami. Pan Yiang czekający na mnie i jego pierwsze słowa; moje skinięcie głową na pytanie czy to na pewno ja, odjeżdżający pociąg i podróż do małego miasteczka na obrzeżach tej metropolii. Pierwsze słowa Baeka wypowiedziane do mnie. Sposób w jaki mi się przedstawił i moją niemiłą odpowiedź. Zmieniłem się. Nie mogłem powiedzieć, że zmienił się mój charakter; uległem zmianie jedynie na podłożu psychicznym.

- Mogę cię tu zostawić, tak? Wiesz, gdzie będę - odezwał się Yifan, gdy przemieściliśmy się bezpiecznie do wyjścia z dworca. Pokiwałem głową i poprawiłem torbę zwisającą na moim ramieniu. - Wezmę tylko twoją walizkę i postawię w mieszkaniu, bo dzisiaj będę u Zitao.

- Okej - odparłem, pakując zarówno jego bagaż jak i swój do bagażnika. Po tym, jak się z nim pożegnałem postanowiłem odwiedzić parę miejsc, które zapamiętałem.

Moje nogi nie odmówiły mi posłuszeństwa; dość szybko znalazłem się na obrzeżach miasta. Rozejrzałem się dookoła i gdy upewniłem się, że wszystko wyglądało jak dawniej, ruszyłem w kierunku małego lasku. To był ten sam, w którym nie raz gubiłem się podczas pobytu u państwa Yiang; biegł przez niego ten sam strumyk, nad którym przesiadywałem godzinami. Ten sam, przy którym Baekhyun pierwszy raz uśmiechnął się do mnie. Ten sam, przy którym zrozumiałem, że mój pobyt tutaj nie był przypadkiem. 

Nawet ławka, na której pierwszy raz go pocałowałem; przybyło jej tylko parę wiosen, ale wyglądała dokładnie tak, jak trzy lata temu. Wszystko pozostało tutaj bez zmian, było na swoim miejscu i żyło własnym życiem. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał; nie miałem pojęcia, ile czasu spędziłem siedząc na tej ławce i spacerując po tym lesie, ale wiedziałem jedno; teraz wreszcie upewniłem się, że podjąłem dobrą decyzję. 

-

Kolejny dzień zapowiadał się dobrze; poprzedniego wieczoru wróciłem do mieszkania które wynająłem z Yifanem. Dobrze wiedziałem, że prawie cały swój pobyt tutaj przeznaczy na kręcenie się koło Zitao, nie miałem co do tego żadnych obiekcji; byli dość zgraną parą i dobrze wyglądali razem. Jednym słowem miałem całe mieszkanie dla siebie. W jakiś sposób cieszyłem się z tego, bo posiadałem większą swobodę; jednak mój pobyt tutaj nie mógł trwać dłużej niż trzy miesiące. Znowu coś będzie kazało mi wracać, ale byłem gotowy na wszelkie poświęcenia. Nawet jeśli Baekhyun nie chciałby mnie więcej widzieć to planowałem zostać w Seulu.

Rankiem odebrałem telefon od Krisa, który powiedział mi, że wybiera się dziś ze swoim chłopakiem i jego kolegami do kawiarni. Nie widziałem najmniejszego sensu w przeszkadzaniu im, ale mój przyjaciel przekonywał mnie tak długo, aż się zgodziłem. Byłem ciekawy jak to wszystko się potoczy; chciałem też w końcu poznać wybranka Yifana. Reszta prawdopodobnie przyszłaby przymuszona - zaśmiałem się na tę myśl i wstałem z łóżka, kierując się do łazienki.

Spotkanie miało się odbyć o trzynastej; zegarek wskazywał jedenastą trzynaście, więc nie miałem dużo czasu. Po ubraniu się i wypiciu reszty wody z wczorajszej podróży opuściłem mieszkanie. Odnotowałem w myślach, że trzeba będzie się wybrać na zakupy; znałem trochę Seul i wiedziałem gdzie co się znajdowało. Wszystko dzięki temu, że gdy byłem mały, jeździłem często do swojej babci; nic się na szczęście nie zmieniło i miałem trochę rozeznania w tym mieście.

Odblokowałem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Wiadomość od Krisa zawierała adres kawiarni. Gdy go odczytałem, skierowałem się na miejsce szybkim krokiem. Nie chciałem się spóźnić. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, jak na złość sprawiając, że denerwowałem się jeszcze bardziej. Zawsze blokowałem się w jakiś sposób, gdy przychodziło mi nawiązać nową znajomość; nie wiedziałem, jak zachować się przy obcych. Bałem się, że zrobię coś źle lub powiem coś nieodpowiedniego. Mimo, że nigdy się tak nie stało, wolałem być ostrożny.

Gdy wreszcie dotarłem na miejsce pchnąłem drzwi wejściowe i wszedłem do środka. Rozejrzałem się i gdy wyłapałem wzrokiem głowę Yifana ruszyłem szybko w tym kierunku. Kawiarnia była dość przytulnym miejscem i nie stroniła od klientów. Byłem wręcz zachwycony tym wystrojem; beżowe ściany z brązowymi malunkami, białe ozdoby. Spodobało mi się tutaj od razu. Zająłem miejsce obok Yifana i przywitałem się z jego partnerem obdarzając ich obu uśmiechem. Obok Tao siedział jeszcze jeden drobny chłopak - dowiedziałem się potem, że ma na imię Luhan. Od razu się dogadaliśmy.

- Gdzie reszta? - spytałem po kilku minutach rozmowy kiedy zamówiliśmy wodę i omówiliśmy następny dzień. Plan był prosty; Kris z Zitao szli do wesołego miasteczka i oczywiście chcieli mnie zabrać ze sobą, ale powiedziałem im, że się zastanowię. Nie chciałem być piątym kołem u wozu i przeszkadzać im we wspólnych chwilach.

- Powinni zaraz dotrzeć - odparł Zitao. Pokiwałem głową i zamieszałem słomką w napoju - dochodziła godzina trzynasta trzydzieści i szczerze mówiąc bardzo dobrze gawędziło mi się z Lu. Parę minut później usłyszałem dzwonek do drzwi wejściowych więc odwróciłem głowę w ich kierunku; mój żołądek przekręcił się kilka razy kiedy zobaczyłem, kto właśnie zaszczycił nasze towarzystwo swoją obecnością; nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, kim był. Byun Baekhyun we własnej osobie. Zdziwiła mnie tylko jedna rzecz; chłopak nie chodził o własnych siłach, był przytwierdzony do wózka. Od razu zrozumiałem, że musiało się stać coś poważnego. Mimo tego był tak samo piękny jak trzy lata temu; nie zmienił się ani trochę. Wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałem - jedynie z tą różnicą, że teraz miałem okazję przekonać się, że był prawdziwy.

Musiałem patrzeć na niego cały czas, bo czułem lekkie potrząsanie moim kolanem przez Luhana. Kiedy nasze spojrzenia wreszcie się spotkały Baekhyun zmarszczył brwi kładąc dłonie na kolanach i zaczynając bawić się palcami. Wszyscy zdziwili się nieco widząc nasze zachowanie. Moje serce stanęło, gdy usłyszałem ten sam melodyjny głos przyprawiający mnie o szybszy oddech.

- Chanyeol?

__________

ktoś się spodziewał takiego zwrotu akcji? Chan nie musiał długo czekać╰(*'︶'*)╯
podoba wam się ta historia? staram się jak mogę.
jeszcze trochę do baekyeola, yagsog!
~m.

let's not fall in love // baekyeolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz