[8]

956 149 12
                                    

[Baekhyun]

Po tym, co stało się w nocy zamieniłem się w jeden wielki kłębek nerwów. Martwiłem się czy Chanyeol na nic nie chorował, nigdy o tym nie rozmawialiśmy - czułem jednak, że coś było nie tak. Westchnąłem chicho, otwierając oczy i odwracając głowę w stronę Yeola. Może byłem na niego zły, że nawet mnie nie zawołał, nie oznajmił mi, że coś się stało, ale byłem to w stanie zrozumieć. Dziękowałem sobie samemu w myślach za to, że wtedy się obudziłem. Nie mam pojęcia co by się stało, gdybym tego nie zrobił.

Zmarszczyłem brwi widząc to, która była godzina. Parę minut po czwartej. Nie pospałem za długo, ale było mi zimno. Skrzywiłem się i przekręciłem na drugi bok. Leżałem teraz twarzą do pleców Chanyeola, mając na nie pełny widok. Zastanowiłem się w myślach, jak sprawić, żeby znowu było mi ciepło. Poddałem się dopiero wtedy, kiedy z moich przemyśleń wynikło, że musiałbym wstać i sięgnąć jakąś bluzę z szafy. Za dużo roboty.

Westchnąłem ponownie z lekką frustracją, chowając głowę w poduszkę. Wróciłem do poprzedniej pozycji wtedy, kiedy stwierdziłem, że już nie uda mi się zasnąć. Przysunąłem się bliżej Chanyeola i przytuliłem się do jego pleców uważając na to, by go nie obudzić. Uśmiechnąłem się sam do siebie zadowolony ze swojego czynu. Tym razem już nigdzie nie pójdzie.

- Baekhyun?

Zakryłem głowę ręką starając się nie słyszeć niczego wokół mnie, ale gdy poczułem lekkie potrząsanie ramieniem, uchyliłem oczy i podniosłem głowę. Naprzeciw mnie zobaczyłem niebieskie tęczówki, które dosłownie wierciły we mnie dziurę i miałem wrażenie, jakby przeszywały mnie na wylot. Wygiąłem kąciki ust do dołu na ten widok.

- Hmh? - mruknąłem, robiąc dziwną minę. Zmarszczyłem brwi i przyciągnąłem do siebie rękę, zabierając ją z koszulki Yeola.

- Coś się stało? Trzeba było mnie obudzić - podniósł się i odkrył, a ja czułem, że zaraz spalę się ze wstydu. Co miałem mu powiedzieć? To, że się martwiłem i nie chciałem żeby gdzieś szedł?

- Było.. Było mi zimno - westchnąłem, okrywając się kołdrą. Podciągnąłem ją pod oczy, ale moja kryjówka nie była dobra, bo chwilę później kołdra została zabrana na bok, a ja podniesiony do góry przez ramiona Chanyeola.

- Dalej ci zimno? - spytał, kiedy usadowił mnie na swoich kolanach. Pokiwałem głową patrząc, jak owija swoje ręce wokół mojej klatki piersiowej. Chwilę później położył swój podbródek na czubku mojej głowy zmuszając mnie do położenia mojego policzka na jego lewej piersi. Lekkie kołysanie sprawiło, że znowu poczułem się senny.

Po godzinie siedziałem na kanapie w salonie, oglądając wiadomości w telewizji. Nie interesowałem się tym zbytnio, ale wychodziłem z założenia, że czasem trzeba wiedzieć, co dzieje się na świecie.

Chanyeol krzątał się w tym czasie w kuchni, robiąc śniadanie. Zegarek wskazywał godzinę siódmą czterdzieści pięć, a ja czułem, że po raz pierwszy w życiu się wyspałem.

-

[Sehun]

Od rana sytuacja pomiędzy domownikami była napięta. Rodzice Luhana dziwnym trafem musieli gdzieś wyjechać, próbując zmusić swojego syna do podróży z nimi, ale Xi się opierał. Padło nieco złych i obraźliwych słów, a ja myślałem, że zwyczajnie nie wytrzymam tej kłótni, którą słyszałem z dołu. Musiałem jednak zostać na górze i dziękowałem w myślach, że ojciec Lu nie wszedł na górę. Był miły, ale jeśli chodziło o nocowanie, sprzeciwiał się temu.

Westchnąłem, kiedy awantura ucichła, a drzwi wejściowe zostały dosłownie zatrzaśnięte. Luhan wrócił do pokoju jakby przybity. To nie była moja złośnica, którą zawsze miałem okazję widzieć.

- Sehun - zaczął, zamykając drzwi. Obserwowałem jego każdy ruch, aż w końcu przystanął nade mną. - Sehun, ja.. przepraszam, że musiałeś to słyszeć. Oni mają rację - dokończył płaczliwym tonem, a ja pokręciłem głową i złapałem go za nadgarstek. Pociągnąłem go na swoje kolana i objąłem go mocno. Po raz pierwszy nie powiedział mi, żebym go zostawił, albo się odsunął.

-

[Kris]

- Myślisz, że kiedyś w końcu się zejdą? - spytał Zitao po tym, jak dokończyłem mu opowiadanie o Baekhyunie i Chanyeolu. Pokiwałem głową, odstawiając kawę, którą wcześniej zaparzyłem.

- Na pewno, założę się też, że całkiem niedługo - zaśmiałem się, wstając z kanapy. - Chanyeol znika na noc coraz częściej, więc uważam, że to coś znaczy.

- Może masz rację - Tao uśmiechnął się, podążając za mną do kuchni. - A jeśli tego nie zrobią, to osobiście zabawię się w swatkę. Byłem w tym dobry parę lat temu.

- Nie wątpię, kochanie - uśmiechnąłem się, odstawiając naczynia do zlewu. Przekręciłem kurek i umyłem je, gdy zaczęła lecieć woda. - Tylko bez przesady, bo ich spłoszysz. Zero nachalności. Sami wpadną sobie w ramiona, o ile jeszcze tego nie zrobili.

- Myślę, że mają to już za sobą. Jako oficjalny kibic ich związku czekam tylko aż oznajmią nam, że są razem. Tak samo z Luhanem i Sehunem - oznajmił mi, siadając na blacie. Mój wzrok powędrował w jegk kierunku kiedy wytarłem ręce po skończonej pracy. Cholera, czy ten człowiek nie mógł założyć nieco mniej ciasnych spodni?

- Oh i Xi to inna historia, Tao - podszedłem do niego i przechyliłem głowę, stając pomiędzy jego nogami. - Luhan to wredna sztuka i podziwiam Sehuna za ten zapał do pracy - przewróciłem oczami i położyłem ręce na udach mojego chłopaka. - Swoją drogą, co powiesz na to, żeby ich tutaj zaprosić? Wiesz, rozeznamy się w terenie i wtedy będziesz widział, co trzeba robić, moja swatko.

- Brzmi zachęcająco - Zitao kiwnął głową i przysunął mnie bliżej, obejmując mnie nogami wokół pasa. - Zajmę się tym. Na pewno nie odmówią, Kris.

Po krótkiej wymianie zdań jaka miała miejsce między nami sięgnąłem za krawat, który leżał wręcz idealnie na koszuli Zitao. Pociągnąłem za niego i bez ostrzeżenia zaatakowałem usta chłopaka, przez co chwilę później usłyszałem cichy i stłumiony jęk.

-
yah, miało być więcej słów, ale stwierdziłam, że część przeniosę do następnego rozdziału. enjoy~
~m.

edit: proszę, zostawcie komentarz, chcę znać wasze opinie, bo opowiadanie zbliża się do końca :(

let's not fall in love // baekyeolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz