Tę noc spędziłam niespokojnie. No, ale hej! W moim domu spał jakiś obcy facet. Co prawda był seksowny, jednakże to nie zmienia faktu, iż się bałam. Wizja blondyna wkraczającego do mojego pokoju napawała mnie niepokojem, co sprawiało, że nie potrafiłam odwrócić wzroku od drzwi. Po dłuższym czasie powieki same opadły, a ja usnęłam.
Śniła mi się tamta feralna noc. Znów mnie gonił przez las. Płakałam. Ten mężczyzna ponownie chciał mnie mieć z niewiadomych mi przyczyn. Biegłam, co sił w nogach. Gałęzie leżące na ziemi raniły moją skórę. Z moich ust wydobył się jęk, gdy coś ostrego wbiło się w moją stopę. Upadłam. Przerażona zaczęłam się czołgać. Słyszałam jak biegnie. Był coraz bliżej. Spróbowałam wstać. Udało mi się, jednak wiązało się to ze strasznym bólem. Łzy spływały mi po policzkach. Próbowałam walczyć ze swoim organizmem. Była to jednak walka, którą przyszło mi przegrać. Zrobiłam krok. Z bólu, aż zagryzłam wargę. W ustach poczułam miedziany posmak krwi. Skrzywiłam się. Nigdy nie lubiłam tego smaku, a teraz, gdy byłam prawie pewna, że zginę ciepły płyn wywoływał okropny dreszcz, który przeszywał całe moje ciało. Drżałam; może z przerażenia, a może z bólu. Zacisnęłam zęby i ruszyłam. Każdy kolejny krok przepełniał moje ciało okropnym bólem. Wiedziałam jednak, że stawka jest zbyt wysoka, aby teraz się poddać.
Obraz przed moimi oczami był rozmyty. Zamrugałam kilka razy, aż w końcu kolejne łzy spłynęły po pieczącym policzku. Szybko starłam je rękawem. Dopiero teraz dostrzegłam rozwidlenie między drzewami. Przyspieszyłam w miarę możliwości. Wiedziałam, że to może być jedyna szansa na ocalenie mojego życia. Nie było mi jednak dane się wydostać. Na moim prawym ramieniu poczułam silną męską rękę, chwilę po tym leżałam już na ziemi. Podniosłam wzrok na mojego napastnika. Był nim wysoki blondyn z wymalowanym na twarzy szyderczym uśmiechem. Z moich ust wydarł się jęk rozpaczy, co tylko rozbawiło mężczyznę.
Nagle stało się coś dziwnego. Chłopak uklęknął przy mnie, chwycił mnie za ramiona i zaczął krzyczeć moje imię.
-Sally! Obudź się, Sally!
~*~
-Usłyszałem jak krzyczysz, więc do ciebie przybiegłem.- Tłumaczył mi Luke.- Chyba miałaś zły sen, prawda?- Pokiwałam twierdząco głową.- Zaczekaj przyniosę ci ciepłego mleka.- Powiedział obdarowując mnie przy tym słodkim uśmiechem.
Chłopak wstał i ruszył powoli w stronę kuchni. Odprowadziłam go wzrokiem poczym wróciłam myślami do mojego snu. Nie rozumiałam, dlaczego rolę mojego napastnika odgrywał Luke. Może powodem tego było to, że tuż przed uśnięciem to właśnie o nim myślałam? Wszystko było możliwe.
Kilka minut później Luke wrócił do mnie z moim obiecanym mlekiem. Niemalże wyrwałam mu kubek z rąk. On tylko się zaśmiał i usiadł obok mnie.
Chwilę później odłożyłam puste naczynie do zmywarki i wróciłam na swoje dawne miejsce.
-To mówisz, że krzyczałam tak?- Powiedziałam już trochę bardziej spokojna.
-No tak.
-Yhym okej. Która godzina?- Powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. Spojrzałam na zegarek. Była 8 rano. Przypomniałam sobie, że miałam umówioną na dzisiaj wizytę u fryzjera. Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. Zanim jednak weszłam do pomieszczenia obejrzałam się przez ramię i rzuciłam: - Ja zaraz wychodzę. Idę do fryzjera.
Weszłam do łazienki nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
Pierwsze, co zrobiłam to zakluczyłam drzwi. Dopiero potem podeszłam do lustra. Wyglądałam okropnie.
Szybko wykonałam poranną toaletę i wyszłam z łazienki. Tym razem moim celem była szafa. Jak zawsze wybrałam dżinsy i jakiś t-shirt. Wzięłam, co najważniejsze dla kobiety (torebkę, w której było dosłownie wszystko) i wolnym krokiem poszłam do salonu.
Spojrzałam a Luka, który o dziwo był ubrany i gotów do wyjścia. Pomyślałam sobie, że zapewne idzie szukać sobie mieszkania. Jakież było moje zdziwienie, gdy obwieścił mi, iż idzie ze mną.
-Ale, po co ty chcesz ze mną iść? Luke, będziesz się tam tylko nudził. To zajmie pewnie dużo czasu. Zostań lepiej w domu.- Próbowałam odwieść go od tego pomysłu. Nie chciałam, aby ze mną szedł. Owszem wiele dziewczyn dałoby się zabić, aby móc pokazać się w towarzystwie takiego chłopaka, jakim był blondyn, ale ja nie byłam jedną z nich. Nie chciałam pokazywać się z nim szczególnie w tym zakładzie fryzjerskim, do którego tego dnia zmierzałam. Zastanawiacie się, dlaczego? Otóż powodem tego był wysoki, brązowooki, brunet, który w tam tym okresie był obiektem moich westchnień. Owszem mogło się wydawać dziwne, że tak często tam przychodzę, ale co z tego?
-Stanowczo mówię nie.
-Mała, ale ty nie masz nic do gadania. Decyzja już podjęta. Idę i koniec.
Westchnęłam z rezygnacją. Nie miałam czasu na kłótnie, więc odpuściłam. Obiecałam sobie jednak, że to był pierwszy i ostatni raz. W końcu to on mieszkał u mnie, nie mogłam sobie pozwolić na to, aby mną rządził.
Założyłam trampki i ruszyłam w stronę wyjścia. Mój towarzysz zrobił to samo.
Zakluczyłam drzwi i ruszyłam korytarzem do wyjścia.
______________________
Rozdział krótki i takie też będą kolejne. Skróciłam je ze względu na to, iż wkrótce szkoła i będę miała pełno nauki.
Będę starała się dodawać cokolwiek jak najczęściej będę mogła.
Nie obiecuję, że będzie to często. Mogę dodać coś na drugi dzień, ale też mogę dodać coś po na przykład 3 tygodniach.
Nie chcę wskazywać jakiś terminów jak "co środę" bo wiem, że się mogę nie wyrobić.Mam nadzieję, że rozdział się podobał i będzie was coraz więcej przybywać.
Dziękuję za dotychczasowe vote i komentarze. To naprawdę motywuje.To wszystko co chciałam wam przekazać.
Liczę na szczere komentarze i vote.
Do następnego ;)
CZYTASZ
(NIE)PRZYJACIEL
FanfictionPewnej nocy nastoletnia Sally wpada w kłopoty z niewiadomych jej przyczyn. Poznaje przy tym tajemniczego Luke'a, który po pewnym czasie zostaje jej współlokatorem. Dziewczyna jednak nie jest do końca pewna czy postępuje rozsądnie zapraszając do sweg...