Rozdział 5

47 9 0
                                    

Oglądałam właśnie sukienkę, gdy usłyszałam, jak Luke klnie i wpycha mnie do przymierzalni. Jedną ręką objął mnie w tali, a drugą zatkał usta.

-Shh... - mruknął mi do ucha. Posłuchałam go, w końcu i tak nie miałam wyboru.

Staliśmy tak dobre 15 minut, gdy w końcu mnie puścił. Już chciałam wydrzeć się na niego co to miało znaczyć, gdy poczułam jego plec na swoich wargach.

-Cicho, Sal. - zbliżył się do mojego ucha. - Jeśli wydasz nas, że tu jesteśmy, to uwierz mi, marnie z nami będzie. A tak szukając w tym plusów, to... -zrobił krótką przerwą i przeniósł swoje usta z okolicy mojego ucha do ust. - nie podoba ci się ta bliskość między nami? - położył dłoń na moją talię.

- Szczerze? - skinął głową. - Nie. Jakoś nie uśmiecha mi się stać tu z tobą. - zrzuciłam jego rękę. - i nigdy więcej mnie tak nie dotykaj.

~•~

Siedziałam na blacie w kuchni i spogladałam na blondyna, który wypakowywał zakupy, które postanowiliśmy zrobić na wieczór.

-No, słucham. Mów to co miałeś.

-Sally, nie sądziłem, że to wszystko się tak skomplikuje. - westchnął.

-Co masz na myśli?

-To zdarzenie z przymierzalnią. On jest bliżej niż się spodziewałam. Musisz zwolnic się z pracy i musimy najpóźniej w środę wyjechać stąd.

-Jaki on? I dlaczego mam rezygnować z pracy? Kim ty jesteś i co sobie wyobrażasz? Myślisz, że możesz od tak z dnia na dzień wtargnąć i mną rozporządzać?!

Nie odpowiedział na żadne pytanie. Zignorował mnie. Wkurzyłam się. Podeszłam do niego i odwróciłam tak,  aby spojrzeć mu w oczy.

-Obiecałeś wyjaśnienia! - krzyknęłam mu prosto w twarz. - To teraz na nie czekam!

Spojrzał mi w oczy, po czym złączył nasze usta. Byłam zaskoczona, chwile później oddałam pocałunek. Zdrowy rozsądek szybko powrócił mi do głowy i odepchnęłam go od siebie.

-Dlaczego popsułaś taki piękny moment? - mruknął niezadowolony. - Nie wiem jak tobie, ale mi się podobało. Masz takie miękkie usta. Można by je całować bez przerwy...

-Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. - powiedziałam oburzona.

Nie powiem, że mi się nie podobało, bo byłoby to kłamstwem. Kolczyk w jego wardze nie był zimny, jak od dłuższego czasu sądziłam. Nie przeszkadzał mi on nawet. Muszę przestać o tym myśleć i się ogarnąć.

-Idę zrobić pranie. Masz jakieś brudne ciuchy?

-Mam. - powiedział z zadziornym uśmiechem na twarzy. - ale musisz je że mnie ściągnąć.

-Aha, czyli nie masz. W porządku.

-Ej no Sally, tak się tylko droczę. Zaraz ci je dam. Zaczekaj. - zaczął na moich oczach ściągać bluzkę. Delikatnie zagryzłam wargę. Chwile później stał przede mną w samych bokserkach. - Patrząc na twój łakomy wzrok, rozumiem, że mam się nie ubierać ubierać w czyste ciuchy i zostać tylko w bokserkach. Jeśli chcesz to ja nie widzę przeszkód.

-Już tak sobie nie schlebiaj. - wywróciłam oczami i odeszłam do łazienki.



_____________________________
Stwierdziłam, że chce to dokończyć.
Jeszcze dzisiaj albo jutro pojawi się prolog do BFR więc będę miała trochę więcej czasu. Mam nadzieję, że spodoba wam się to co będę dalej pisać i będziecie polecać znajomym.
Co do tego jak często będą rozdziały:
Sama nie wiem, ale postaram się, aby przynajmniej jeden w tygodniu był.

A tak btw to co myślicie o sytuacji w tym rozdziale?

Komentujecie i dawajcie vote ;)

Do następnego x

(NIE)PRZYJACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz