Rozdział 4

61 13 3
                                    

-Moja dziewczyna.

-O! Twoją dziewczyną jest moja klientka?

Luke spojrzał na niego, po czym przeniósł swój wzrok na mnie. Puścił mi oczko i odpowiedział na pytanie Alana.

-To Sal ci się nie chwaliła?- Spojrzał na mnie.- Nie ładnie tak kochanie. Mam się obrazić za to?

Wstałam z fotela, podeszłam do blondyna i chwyciłam go za łokieć ciągnąc do wyjścia. Co ten dupek siebie wyobrażał?! Nie mogłam dłużej pozwalać, aby kompromitował mnie przed Alanem. Po co on mu powiedział, że jestem jego dziewczyną?! Co za bzdura!

-Co ty sobie wyobrażasz?!- Naskoczyłam na niego tuż przed zakładem fryzjerskim.- Dlaczego wymyślasz takie bzdury?! Czy ciebie już do reszty pojebało?!

-Jeszcze będziesz mi za to dziękować.

-Dziękować? Czy ty słyszysz co mówisz? Za co mam ci niby dziękować? Za to, że mi niszczysz życie uczuciowe? Oj na pewno ci podziękuję na starość, gdy zostanę starą panną z kotami.

-Sally możemy o tym porozmawiać w domu? To nie jest temat, aby sobie rozmawiać ot tak na ulicy.

-Okej, ale w domu masz mi wszystko wyjaśnić.

-Idziemy na lody albo coś słodkiego?- Powiedział, jak gdyby nigdy nic.

Zgodziłam się i ruszyłam do kawiarni, która była wystarczająco oddalona od zakładu fryzjerskiego. Nie miałam zamiaru wracać tam przez przynajmniej pół roku. Zrobił mi taki wstyd, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Kilka minut później już siedzieliśmy w lokalu i czekaliśmy na nasze zamówienia. Milczeliśmy. Chciałam zadać mu tyle pytań. Wiedziałam jednak, że na żadne z nich nie odpowie. Musiałam czekać.

-Masz zaplanowane jeszcze jakieś zakupy na dzisiaj?- Nawet na mnie nie spojrzał, gdy to mówił.

-W sumie chciałam kupić jeszcze kilka ciuchów, ale chyba sobie daruję ze względu...

-No to super.- Spojrzał na mnie kątem oka, zupełnie, jakby chciał sprawdzić moją reakcję.- To co dokładnie kupujesz? Może jakąś bieliznę, co?

Spojrzałam na niego ostrzegawczo. W tym samym czasie kelnerka przyniosła moje lody i jego czekoladę. Ucieszyłam się jak małe dziecko. Luke tylko się zaśmiał pod nosem i upił łyk ciepłego napoju.

-Luke?

-No?

-Dlaczego to zrobiłeś?- Starałam się być spokojna, jednak na samą myśl o tym zdarzeniu krew mi się w żyłach gotowała.

-Sal, powiedziałem ci, że nie tu. Dojdziemy do domu to ci co nie co wyjaśnię.

-Nie co nie co tylko wszystko!- Warknęłam.

-Awrr jaka drapieżna.- Zaśmiał się w głos.

Na co dzień byłam spokojną osobą. Nie wdawałam się z nikim w zatargi. Ciężko było mnie wyprowadzić z równowagi. Luke'owi udało się to już na drugi dzień. Był rekordzistą.

Po zakończonej degustacji poszliśmy do galerii handlowej. Miałam zamiar kupić dzisiaj kilka bluzek i jakieś spodenki. Sądziłam, iż Luke będzie mi tylko wadził, chodził za mną i po niespełna kwadransie zacznie jęczeć, czy już wracamy. Było zupełnie inaczej, zaskoczył mnie i to naprawdę pozytywnie. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, iż blondyn będzie mi doradzał. Nie wyglądał na takiego, który interesowałby się zakupami. Nosił czarne rurki z dziurami na kolanach, do tego zwykły t-shirt z logiem jakiegoś zespołu rockowego. Podsumowując: nie wyglądał na jednego z tych. Wydawał się raczej być typowym facetem, który spędza dnie przed telewizorem z piwem w ręku. Luke był chyba przykładem tego, iż nie powinno się oceniać książki po okładce. Będę miała nauczkę na przyszłość.

__________________________
Rozdział krótszy niż zazwyczaj ale jednak jest.

Powiem wam tak:
Jeśli chcecie, abym pisała to ff to zostawiajcie po sobie jakieś ślady pod rozdziałami i polecajcie znajomym, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Potrzebuję chociaż małą grupkę osób, dla których będę mogła pisać ten fanfic i którzy będą aktywnie mnie wspierać.

Przepraszam za ewentualne błędy, ale rozdział był pisany na szybko na telefonie, ze względu na to, iż nie mam internetu na komputerze.

Do następnego misie x

(NIE)PRZYJACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz