Rozdział pierwszy. Mam nadzieję, że nie jest nudne. Mam też nadzieję, że ktokolwiek tu wpadnie. xD Może to opowiadanie spodoba się wam bardziej niż moje wcześniejsze? xD Zobaczymy.
Stałam oparta o chłodny murek, oddzielający dom Leny od ulicy. Ona sama stała parę kroków ode mnie i zażarcie kłóciła się ze swoim chłopakiem. Daniel, bo tak miał na imię jej chłopak i zarazem mój wielki przyjaciel, nie chciał pozwolić jej iść na jakieś spotkanie z aktorami, którzy przyjechali do miasta, a których ona ubóstwiała.
- Ale przejcież to tylko dzisiaj.
- Jasne. Od tygodnia nigdzie nie wychodzimy. Jak ja mam z tobą być, skoro nigdzie nie wychodzimy?
- Ale ja ich kocham!
- Ah tak? - Daniel zakipiał sarkazmem. - A ja myślałem, że to ja jestem panem twego serca.
- No ciebie też kocham, ale ich kocham jako idoli.
- Dobra nieważne. - Wyrzucił ręce do góry, by potem znów wepchnąć je do kieszeni bluzy.
- Nie obrażaj się! - Pocałowała go w policzek, a po chwili ciągnęła mnie już w stronę metra.
- Ała! Ała! Nie wyrywaj mi ręki! - Zbeształam ją, gdy mną szarpnęła. Dosłownie ciągnęła mnie po ziemi.
- Sorry. - Rzuciła krótko i obydwie weszłyśmy do metra. Znalazłyśmy miejsca na samym końcu.
- Powiedz mi. - Specjalnie przeciągnęłam słowa. Wiedziałam, że ona tego nie znosi. - Po co my tam w ogóle jedziemy?
- Jak to po co? - Krzyknęła tak głośno, że bębenki mało co mi nie popękały.
- No normalnie. Bogami nie są.
- Właśnie, że są.
- Ja tam ich nie lubię. - Burknęłam.
- I błąd. Gdybyś nie była moją przyjaciółką, zrównałabym cię z ziemią. - Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się słodko.
- Wiesz, że jesteś nieznośna?
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się szerzej. Za to mnie kochasz.
- Uważaj. - Pogroziłam jej palcem. - Bo kiedyś zacisnę ci pętlę, jak cię będę przytulać.
- Ty zaciśnij pętlę lepiej na czymś innym! - Sugestywnie poruszyła brwiami. - Najwyższy czas, byś się oswoiła z tym kształtem.
Popatrzyłam na nią karcąco, a potem, obie wybuchłyśmy śmiechem.
Taka właśnie jest Lena. Ona już miała ten pierwszy raz. Niestety mi się do tego nie śpieszy. Ona uważa, że nie potrzebnie jej truję, bo i tak czy siak, by to zrobiła prędzej, czy później. Obydwie mamy po szesnaście lat, ale z nas dwóch to ja tu jestem bardziej rozrywkowa, ale też i bardziej rozsądna. Lena? Jest co prawda bardziej szalona, ale wszystkie rzeczy, które robi, robi na szybko. Nie zastanowiła się, czy ten pierwszy raz był wyjątkowy. Nigdy jej tego nie wypominałam, bo mówiła, że czuła się fantastycznie, ale kiedy tylko na nią patrzę, uświadamiam sobie, że to w końcu ona popełniła błąd, a nie ja.
- No chodź! Może uda nam się dostać na sam początek do barierki!
- Mówiłam ci już, żebyś nie wyrywała mi ręki! - Pożaliłam się, rozmasowując sobie obolałe miejsce, gdy zwolniła uścisk. Dotarliśmy na miejsce. Stał tam już wielki tłum. Liczbą przybyłych górowały dziewczyny. Były w różnym wieku. Poczynając od dwunastolatek, co to mówią, że tak bardzo ich kochają, skończywszy na dwudziestolatkach, które ciągle odrzucają swoje długie do pasa włosy, myśląc, że są piękne. Sama miałam długie włosy, właściwie sięgające parę centymetrów za ramiona, ale nie uważałam się za miss piękności. Przecisnęłyśmy się do samej barierki. Lena sama zlikwidowała połowę tłumu. Była niczym chodząca bomba, która może wybuchnąć w każdej chwili, gdy się ją dotknie. Przed nami leżał czerwony dywan. Byłyśmy na tyle blisko, że bliżej już chyba by się nie dało. Mało nie wypadałyśmy przez tę małą, pokrytą białą farbą barierkę, która wyglądała, jakby zaraz miała pęknąć pod wpływem nacisku. Nie podobała mi się cała ta maskarada, ale przyszłam tutaj tylko i wyłącznie dla Leny. Nie byłam wielką fanką " Więźnia Labiryntu " i tak naprawdę miałam głęboko gdzieś, czy tutaj przyjadą ci aktorzy, czy nie. Niestety Lena bardzo ich lubiła, a dla przyjaźni czasami robi się rzeczy, które nie leżą specjalnie w naszym guście. Nagle rozległ się pisk. Pisk i to otaczający mnie z każdej strony. Pisk był na górze, pisk był na dole, pisk był z boku, przede mną i oczywiście za mną. Przed wejście podjechała czarna limuzyna. Wyszedł z niej brunet. Miał na sobie granatową zwykłą koszulkę i białe adidasy. Swój pochód zaczął od rozdawania autografów i robienia zdjęć. Po pięciu minutach dotarł w końcu do nas, a ponieważ stałyśmy tuż przed drzwiami do budynku, trochę mu to zajęło.
CZYTASZ
Love or Destiny? / Thomas Brodie Sangster
RomanceMiłość czy przeznaczenie? Ona - Szesnastolatka z bujną wyobraźnią. Szalona, zabawna, miła. Głęboko przekonana o sile miłości. Ciesząca się życiem. Pomocna, uprzejma. Jednym słowem anioł. Piękna i zjawiskowa za razem. On - Chłopak. Dwadzieścia pięć...