Rozdział 2

895 61 7
                                    

Na wstępie tak przed rozdziałem. Nie pisałam go, bo miałam pewne komplikacje ^^, ale zrobiłam trailer tego opowiadania. Starałam się przynajmniej xD nie wiem, czy wyszło, czy nie, ale tu macie link : https://www.youtube.com/watch?v=coahHgJHAxM


Wysiadłam z auta, całkowicie odurzona bliskością Thomasa. Jego perfumy, jego sama obecność dziwnie na mnie działała. Chciałabym być obojętna, tak jak byłam do tej pory, ale teraz za nic nie potrafiłam spojrzeć na niego, bez iskry uwielbienia. Niesamowite było to, że zdołałam zmienić się tak bardzo w przeciągu paru minut. Stanęłam przed ładnym jednorodzinnym domem. Nie była to co prawda willa, ale mój tata prowadził własną firmę, toteż mieliśmy pieniążki na taką wygodę. Teraz jego kariera zaczęła chylić się ku upadkowi, długi niemal nas pożerały. Może siedem tysięcy nie jest to wiele jak na spłacenie około piętnastu tysięcy, a może nawet i więcej, ale przynajmniej o tyle mniej. Balkon wciąż był ozdobiony lampkami choinkowymi. W moim pokoju również tak było. Lubiłam siadać na wielkim i miękkim łóżku, zapalać lampki i czytać książki w cudownie romantycznej poświacie. Co do balkonu, lubiłam wychodzić w nocy, gdy jest już bardzo ciemno, zapalać lampki, siadać na ziemi i patrzeć w gwiazdy. Kurczę, niby jestem przebojowa, a po drugiej stronie maski, strasznie wrażliwa i romantyczna.

- To wszystko? - Usłyszałam kierowcę. Spojrzałam za siebie, a on patrzył na mnie, wyraźnie czekając na odpowiedź.

- Tak. - Bąknęłam. Sięgnęłam do portfela, chcąc nie tracić na czasie, ale Thomas mnie ubiegł, posyłając mi spojrzenie typu " Nawet się nie waż ". Wyciągnął parę monet i podał kierowcy, który wybałuszył oczy.

- Reszty nie trzeba. - Thomas powiedział po polsku. Akcent miał wyraźnie brytyjski, na tyle brytyjski i obcy, że aż trudno było zrozumieć do mówi. Gdy facet wsiadł do limuzyny i odjechał dając wcześniej chłopakowi swoją wizytówkę, ja zwróciłam się do niego.

- To tutaj. - Pokazałam głową na swój dom. - Tylko, czy mógłbyś mówić cały czas po angielsku? Tak po prostu będzie lepiej. - Angielski był moją mocną stroną i prawie płynnie się nim posługiwałam, dlatego każde słowo jakie do niego wypowiadałam, było po prostu angielszczyzną.

- Oki. - Znów ten akcent. Tłukł mi się po głowie. Jego głos był tak inny. - Ale czy twoi rodzice ... czy zrozumieją?

- Oczywiście. - Znów zaszczebiotałam po angielsku. - Znają angielski bardzo dobrze. Obydwoje.

Wzruszył tylko ramionami. Zabrał swoje torby i ruszył za mną. Dziwiło mnie to, że taki aktor jak on nie ma jakiegoś lokaja, czy kogoś w tym stylu. Otworzyłam mu bramkę i przesunęłam się, by mógł przejść. To samo zrobiłam w przejściu do domu. Postawił walizki w korytarzu.

- Kochanie, to ty? - Z kuchni usłyszałam głos mojej mamy. Przez framugę wyjrzała tylko jej głowa, ale gdy zobaczyła gościa, zdziwienie wymalowało się na jej twarzy i weszła do przedpokoju wycierając ręce w ścierkę. Z jej zapiętych w kok włosów, wystawało kilka niesfornych lekko pofalowanych kosmyków. Moja mama miała trzydzieści cztery lata. Urodziła mnie mając osiemnaście lat. Zadziwiające było to, że czasami wydawało mi się, że ona sama jest piękniejsza ode mnie. Zabawne bo była ledwie o dziewięć lat starsza od Thomasa, właściwie ja byłam o tyle samo od niego młodsza. W drodze do domu, dowiedziałam się o nim parę rzeczy.

- Cześć mamo. - Wydukałam, nie bardzo wiedząc jakiej reakcji się mam spodziewać.

- Kto to? - Zapytała. Przeniosła wzrok na pakunki. - I co to za walizki? - Zmrużyła oczy.

- Zaraz ci wyjaśnię. - Pociągnęłam ją za rękaw do kuchni.

- No to słucham. - Położyła ręce na biodrach, wciąż trzymając w ręku ścierkę. Wręcz zabijała mnie wzrokiem, ale nie chciałam się jej tak po prostu zastraszyć jej złą postawą.

Love or Destiny? / Thomas Brodie SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz