Rozdział 3

872 63 20
                                    

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba =3. Starałam się napisać dużo w nim. =)


Nieznośne dobijanie się do drzwi zbudziło mnie całkowicie. Na początku nie bardzo rozumiałam to, co się działo, aż w końcu po jakiś trzech minutach ogarnęłam , że ktoś za wszelką cenę chce się wedrzeć do środka. Usiadłam na łóżku. Moje brązowe włosy opadły mi na czoło. Oparłam rękę na kolanie i podparłam głowę. Szybko mi jednak zjechała. Niezbyt zadowolona z tego, że muszę wyjść spod ciepłej kołdry i zostawić moje poduszki, wstałam z wielkim grymasem wymalowanym na twarzy. Moja koszula nocna, mocno pogięta i teraz zasłaniająca jeszcze mniej podjechała do góry. Ubrałam białe kapcie, ściągnęłam ją w dół tyle ile mi się tylko udało i wyszłam co chwilę przecierając oczy. Thomas stał w drzwiach swojego pokoju. Był jak zwykle bez koszulki. Popatrzył na mnie i uśmiechając się lekko postanowił mnie na dzień dobry wkurzyć.

- Ktoś dzwoni. - Jego uśmiech zmienił się w po prostu szczeniacki, kiedy zobaczył, jak bardzo zmęczona i poirytowana jestem.

- Widzę. - Warknęłam na wpół przytomna.

Szurając pantoflami, nie miałam nawet siły podnieść nóg. Już u progu schodów otarłam się o śmierć.

- Ładne majtki. - Thomas skomentował.

Momentalnie się odwróciłam. Wkurzona do granic możliwości. Złapałam za końce mojej koszuli i naciągnęłam ją tak mocno, iż byłam niemal pewna, że usłyszałam odgłos rozdzieranego materiału. A on? Stał tam i śmiał mi się prosto w twarz.

- Kłamiesz! - Warknęłam. Mimo złości wciąż byłam tak zmęczona, że ledwo odróżniałam go od drzwi.

- Wcale nie! Czarne majtki i białe piórka to twoje ulubione? - Zaśmiał się ponownie, robiąc przy tym minę zwycięzcy.

- Wal się. - Fuknęłam. Złapałam się poręczy, ale ręka mi się ześliznęła i w jednej chwili poleciałam do przodu. Zamknęłam oczy, mając nadzieję, że nie nadzieję się na nic i jakoś przeżyję. Poczułam czyjeś dłonie oplatające mnie w pasie, a jedna pojechała na brzuch.

- Uważaj! - Thomas ofuknął mnie, mocno trzymając i chroniąc przed bólem, jaki mogłam sobie zafundować.

- Puść mnie. - Odparłam łagodnie, gdy w dalszym ciągu mnie nie puszczał, mimo iż stałam już pewnie.

- Najpierw muszę być pewny, że nie spróbujesz się ponownie zabić.

- Nie wytrzymam tego! - Warknęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że dzwonek nadal nie ustępuje. Ten ktoś chce mi przepalić kable w nim, czy jak?

Wyrwałam mu się z uścisku i pędem popędziłam schodami na dół. Poślizgnęłam się na kafelkach w holu i z ciężkim łoskotem runęłam na posadzkę. Ze szczytu schodów dotarł do moich uszu, śmiech Thomasa i coś co brzmiało jak " a nie mówiłem ". Poczułam jak ból przeszywa mnie od dolnego miejsca, aż po sam czubek głowy.

- Cholera! - Krzyknęłam podnosząc się resztkami sił.

- Nie przeklinaj! - Jego śmiech nadal roznosił się po mieszkaniu. Nagle dźwięk dzwonka znacznie się nasilił.

- A ty się nie śmiej! - Zbeształam go. - Boli! - Całkiem poirytowana już do granic możliwości posunęłam się o parę kroków do przodu rozmasowując sobie obolałe miejsce. Ostatni dzwonek.

- No o co ci do krówki nędzy chodzi!!!??? - Warknęłam na przybysza, otwierając gwałtownym ruchem drzwi, po czym ziewnęłam przeciągle.

- Tobie też dzień dobry.

Love or Destiny? / Thomas Brodie SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz