Co mogę powiedzieć? Nie będę tu dużo pisać ^^ Miłego czytania.
Zbieraj się szybciej! - Warknęłam, zbiegając po schodach. Mocno i twardo wylądowałam na ziemi, wykonując ślizg i wpadając do kuchni.
- Sama się wleczesz! - Krzyknął za mną, ale on nie śpieszył się z wyjściem i po prostu normalnie schodził po schodach, specjalnie wolno, by mnie wkurzyć.
- Ale wy się potraficie wydzierać! - Usłyszałam za plecami.
Machinalnie się odwróciłam z wyrazem szoku wymalowanego na twarzy. A to ci skubana. Nie poszła do pracy jak zwykle tylko po to by mnie przyłapać, jak robię z siebie ofiarę losu. Czarna owca - Natalia. Rodzinne.
- Mamo?! A co ty tu jeszcze robisz? - Udałam zaskoczenie uśmiechając się niezręcznie. Doskonale wiedziałam, co się za chwilę wydarzy. Siedziała na blacie kuchennym i energicznie mieszała łyżeczką w kawie. Miała na sobie czarne proste spodnie i białą bluzkę. Pracowała jako szefowa sali w jednej z restauracji. Sama miałam ochotę iść w jej ślady, ale niezwykle drażniło mnie to, że po prostu przy jej figurze sama wysiadałam.
- Chciałam zobaczyć moją córeczkę, zanim wyjdę do pracy na calutki dzień. - Zsiadła i podeszła do mnie tym swoim krokiem modelki. Jezu, dlaczego ja tego po niej nie odziedziczyłam!? A to samolubne babsko! Stop! Wracaj! Pocałowała mnie w czubek głowy. W tej samej chwili do kuchni wpadł Thomas. Szamotał się z koszulką, która chyba zahaczyła mu się z tyłu o coś. W jednej chwili na mojej twarzy wykwitł burak. Strzeliłam buraka prosto przed nią! Teraz sobie jeszcze coś pomyśli! No ekstra! Natalia ty ciamajdo!
- No puszczaj! - Thomas nadal walczył z niewidzianym przez niego przeciwnikiem, jakby w ogóle nie miał bladego pojęcia, że jest właśnie w mojej kuchni, stoi przed moją mamą, nie ma zapiętej koszuli ( jak zwykle pragnę dodać ) i jeszcze warczy w niebo głosy. Moja ręka powędrowała na moje czoło. Głuche plaśnięcie rozległo się echem i poodbijało się od szafek, tłumiąc moje zażenowanie.
- Może ci pomóc? - Głos mojej mamy tylko zwiększył mój wstyd do potęgi entej.
- Co? - Odwrócił się równie zaskoczony co ja parę minut temu.
- Widzę, że sobie nie radzisz.
- Spoko mamo. - Podeszłam do niego i powoli odciągnęłam jego niezwykle szczupłe palce od tego seksownego tyłka. - Idź już, ja mu pomogę.
Czułam jak gorąco zalewa mnie całą od środka. To na serio była niestosowna sytuacja. Boże! To naprawdę brzmi okropnie. Ja grzebiąca mu w spodniach. Jezu, nie skasuj to ostatnie! Wykasuj mi to, ale już! Gdy w końcu udało mi się wyswobodzić koszulę spod pozawijanych kantów spodni i tylnych guzików, odwróciłam się w stronę mamy, by sprawdzić, czy w ogóle jeszcze tam jest. Widoku jej twarzy nie zapomnę już nigdy.
- No co? - Bąknęłam, robiąc minę przegranej. - Mówiłam, że możesz iść do pracy.
Stała tam nadal. W jej szczęce zionęła istna czarna dziura, a sama szczęka opadła jej na samą posadzkę, zupełnie jak koparka, tylko że ta nie miała chyba wbudowanego przycisku " zamknij ". Po chwili jednak zaczęła się wycofywać, potem w biegu złapała tylko torebkę i szybko zamknęła za sobą drzwi wejściowe.
- No to zarąbałam. - Przejechałam ręką po twarzy w geście totalnego załamania.
- Coś mi się wydaje, że tego akurat nie musisz mi tłumaczyć.
Spojrzałam na niego w geście bezradności, a potem na jego nie zakrytą część ciała.
- Zapnij te guziki wreszcie! - Bąknęłam idąc do przedpokoju i w biegu porywając trampki. Usiadłam na półce i szybko je włożyłam. - I pośpiesz się! - Krzyknęłam wychodząc na mimo wczesnego ranka pełne słońca podwórko. Usłyszałam jak drepcze za mną i co chwila jego westchnięcia. Wywróciłam oczami i zamknęłam drzwi. Miałam już iść, gdy nagle coś ostro pociągnęło mnie w tył tak mocno, że mało nie upadłam na podłogę. Spojrzałam za siebie. Nadal trzymałam kluczyk, ale skurczybyk nie drgnął nawet o milimetr. Wróciłam na swoje miejsce i spróbowałam jeszcze raz, tak by się upewnić, czy przypadkiem nie przekręciłam go i dlatego nie chce wyjść. Niestety. Zaciął się. Szarpnęłam jeszcze raz. I jeszcze. Nie drgnął i mi palce już poczerwieniały od zbyt mocnego ciągnięcia. Klucz boleśnie wbijał mi się w palce, a one co chwila mi się ześlizgiwały z niego. Kurczę! Serio?! Akurat teraz???
CZYTASZ
Love or Destiny? / Thomas Brodie Sangster
RomanceMiłość czy przeznaczenie? Ona - Szesnastolatka z bujną wyobraźnią. Szalona, zabawna, miła. Głęboko przekonana o sile miłości. Ciesząca się życiem. Pomocna, uprzejma. Jednym słowem anioł. Piękna i zjawiskowa za razem. On - Chłopak. Dwadzieścia pięć...