Przepraszam ... zryłam ten rozdział, na który z resztą bardzo długo czekaliście. =( Jesu chyba wena mnie opuszcza, bo coś jej ostatnio nie czuję i czasu nie mam. Mam nadzieję, że nie zniechęcicie się i dalej będziecie czytać =) Wydaje mi się dziwnie krótki i tandetny ;-;
Nigdy w całym swoim życiu nie myślałam o tym, co by było, gdyby. Nigdy też nie zastanawiałam się co będzie dalej. Teraz? Nie potrafiłam o tym nie myśleć. Myślałam o tym przez cały czas. Od imprezy minął jeden długi miesiąc. Ja i Thomas jakoś szczególnie dziwnie się nie zachowywaliśmy, co mnie lekko dziwiło. Czy była to zwykła rzecz? Rzecz niegodna uwagi? Ja nie potrafiłam przestać o tym myśleć i coraz częściej przyłapywałam samą siebie na tym, że w jego obecności trudno jest mi się skupić.
Czytałam książkę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Przeniosłam wzrok na nie, kiedy powoli się otworzyły. Do środka wszedł Dylan. Co on tu robił?
- Dylan? - Mruknęłam zdziwiona.
- Hey. Tommy chce wiedzieć, czy może gdzieś pójdziemy...
Odetchnęłam. Dylan stał się naszą sową. Nie potrafiliśmy rozmawiać tak, jak dawniej.
- Jasne. Gdzie?
- Nie wiem. Wymyśl coś. - Mrugnął do mnie i szybko się zmył.
Wypuściłam powietrze z płuc i przeczesałam włosy. Spojrzałam na książkę, którą trzymałam na kolanach. Zamknęłam ją jednym sprawnym ruchem. Przeczesałam włosy i wyszłam, gotowa zabrać ich do kolejnego miejsca, mimo braku ochoty. Spięłam włosy w kucyk i zbiegłam po schodach. Dylan i Thomas siedzieli na kanapie i oglądali telewizję, kompletnie nie przejmując się tym, iż w ogóle nie wiedzą, o czym w niej mówią.
- Nie przeszkadzam wam? - Mruknęłam. Przyzwyczaiłam się już do mówienia po angielsku. Coraz częściej i coraz bardziej, co powodowało zaniki języka polskiego we mnie.
- Nie. - Thomas wstał, patrząc na mnie.
- Chcieliście gdzieś iść. - Burknęłam. - To chodźmy.
Dałam im pięć minut. Zaraz po tym, jak zamknęłam drzwi, wsiedliśmy do auta i w chwilę potem byliśmy już na miejscu. Chyba nie bardzo podobało im się miejsce, do którego pojechaliśmy, bo miny im zrzedły. Mało mnie to obchodziło. Nie miałam już żadnych innych pomysłów, gdzie mogliśmy jeszcze iść. Obeszliśmy już wszystkie kluby i ciekawe miejsca w całym mieście.
- Gdzie jesteśmy? - Dylan fuknął niezadowolony.
- Na kopcu Kościuszki. - Odparłam.
- Mamy na to wejść? - Thomas westchnął.
- To tylko pół godziny w jedną stronę. Nie narzekajcie.
- Nie moglibyśmy wrócić na Stary Rynek? Do tej restauracji?
- Nie. - Odwarknęłam.
W mojej kieszeni wyczułam wibracje. Wyciągnęłam komórkę i z niemal wściekłością rzuciłam nią o ziemię. Dopiero po chwili zorientowałam się, co zrobiłam. Wsunęłam palce we włosy i zaczęłam nerwowo oddychać.
- Nat...
- Przestań. - Odparłam szybko, zanim Thomas zdążył coś powiedzieć. Czułam na sobie ich wzrok. Po chwili poczułam czyjąś dłoń w mojej kieszeni. Zrozumiałam, że Tommy naprawił mój telefon i z powrotem wsadził go bezpiecznie do mojej kieszonki. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dobrze jest? - Spytał po chwili.
- Jest. - Odwróciłam się i szybko poszłam wykupić bilet.
CZYTASZ
Love or Destiny? / Thomas Brodie Sangster
RomanceMiłość czy przeznaczenie? Ona - Szesnastolatka z bujną wyobraźnią. Szalona, zabawna, miła. Głęboko przekonana o sile miłości. Ciesząca się życiem. Pomocna, uprzejma. Jednym słowem anioł. Piękna i zjawiskowa za razem. On - Chłopak. Dwadzieścia pięć...