Nazywam się Blair. Blair Holmes. Przeżyłam spotkanie z Sadystą.
Od tej nocy minął już prawie tydzień.
Nie wiem dlaczego mnie zostawił.
Od tego czasu jestem zmuszana do uczestniczenia w dziesiątkach przesłuchań. Zawsze kończył się tym samym. Jednym, wielkim NICZYM.
Przeprowadziliśmy się na przedmieścia Nowego Jorku, ponieważ według taty, tu jest bezpieczniej.
A chciałabym chociaż wiedzieć, jak ma na imię, bo mimo tego, że czułam strach to gdy spojrzał mi w oczy poczułam coś jeszcze. Poczułam, że wcale nie jest złym człowiekiem. A przynajmniej nie tak złym, by dać mu miano Sadysty.
Rodzice nalegali nawet, bym spotykała się dwa razy w tygodniu z psychologiem, bo według nich było to traumatyczne przeżycie. Wiecie, ucieczka przed śmiercią, oszukać przeznaczenie i inne pierdoły.
Byłam dziś na pierwszym i ostatnim spotkaniu. Trzymam się i nie potrzebuje pomocy.
W tym chłopaku było coś dziwnego. W jego oczach widziałam szaleństwo ale i coś pociągającego.
Nie potrafię tego wyjaśnić.
W całym tym zamieszaniu całkowicie zapominam o kartce, którą włożył w moje jeansy.
Gdy już wróciłam do domu od razu rzuciłam się na łóżko i rozłożyłam karteczkę od chłopaka, którego wszyscy nazywają mordercą.
"Mam nadzieję, że nie odrzucisz mojej propozycji. Chcę Cię mieć przy sobie. Na zawsze! Kocham Cię od momentu, gdy tylko Cię zobaczyłem. Nie odrzucisz mojej wiadomości, wiem to, znam Cię dłużej niż myślisz."
-Kocha mnie? - szepnęłam po chwili zastanowienia.
-Tak. – usłyszałam zza okna.
Szybko do niego podeszłam. Nikt nie mógł się wspiąć, ponieważ mój pokój znajdował się na piętrze.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam jak do drzewa przed domem, nożem została przybita jakaś karteczka.
Przez chwilę biłam się z myślami. Iść? Nie iść? Zostać tu i starać się o wszystkim zapomnieć?
Jednak postanowiłam wyjść i zobaczyć co to takiego.
Wyszłam więc z pokoju, przeszłam przez korytarz, zeszłam po schodach i powoli otworzyłam drzwi frontowe.
Gołymi stopami przebiegłam z szorstkiego podjazdu na miękką i równo skoszoną trawę. Spokojnie podchodziłam do drzewa czując chłodny powiew wiatru. Raz po raz oglądałam się za siebie.
Gdy już stanęłam przy drzewie chwyciłam nóż, by wyciągnąć go z drzewa. Był wbity bardzo głęboko i ani drgnął. Wyrwałam więc tylko kartkę spod niego i wyprostowałam jej zgięty róg.
„Co powiesz na jedną dobę? Zabiorę Cię na 24 godziny. Teraz"
Chciałam oprzeć się o drzewo, lecz po chwili przypomniałam sobie, że wystaje z niego rączka noża.
Nie czując bólu, odwróciłam się i ze zdziwieniem zobaczyłam, że nóż zniknął. Muszę przyznać, że przestraszyło mnie to więc z miejsca biegiem ruszyłam do domu.
Zanim zdążyłam zrobić pierwszy krok przede mną pojawił się on. Miał na sobie czarną bluzę, a na głowie długi kaptur, z którego wystawały postrzępione włosy, a przez który trudno było zobaczyć twarz, jednak jego jasne, duże oczy rozpoznałam bez problemu.
Chłopak zrobił krok w przód zmuszając mnie tym samym o przyciśnięcie do drzewa, a sam przywarł swoje ciało do mojego. Był tak blisko mnie, że czułam jego bijące serce.
Otworzyłam usta, by zacząć wołać pomoc jednak on szybko przyłożył swoją dłoń do moich ust.
-Nie rób tego. – Szepnął pochylając się nad moim uchem. –Naprawdę, nie radze ci tego robić. – Mówiąc to przyłożył zimne ostrze noża do mojej szyi i lekko jeździł nim po mojej skórze wywołując tym ciarki na całym moim ciele.
Stałam sparaliżowana z zaciśniętymi powiekami. Czułam jak jego klatka piersiowa, która unosi się przy nabieraniu powietrza, przyciska mnie coraz mocniej do drzewa. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy i wtedy poczułam jak się ode mnie odsuwa.
- Teraz cię puszczę, ale nie uciekaj i nie krzycz. Zrobiłem to tylko dlatego, byś nie zaczęła panikować. – Jak powiedział tak zrobił. Puścił mnie a ja szybko otarłam łzy.
-Spędź ze mną dobę Blair. – Mówi stanowczym tonem, jednak jego oczy mówią raczej 'błagam' niż 'nalegam'. – Teraz, chodź ze mną teraz.
Wiem, że to szaleństwo, ale czuję, że muszę się zgodzić.
-Nawet nie mam na sobie butów. – Mówię cichutko, a on wiedząc, że udało mu się osiągnąć swój cel lekko się uśmiecha.
Zza siebie na dwóch palcach wyciąga moje trampki po czym podaje mi je.
Podczas gdy ja je ubieram on odchodzi i staje przy krawężniku. Kiedy już się prostuję, widzę, jak patrzy na mnie z wyczekiwaniem.
-A co powiem rodzinie? – Wołam za nim, bo przecież nie mogę tak po prostu zniknąć na 24 godziny.
-Coś wymyślimy. – mówi kompletnie się tym nie przejmując.
Podchodzę do niego i kiedy już jestem obok, on rusza prowadząc mnie przez oświetloną ulicę. Stąpa pewnie, jakby nie musiał niczym się martwić, ale ja wiem, że tak nie jest. Szukają go w całym NY, jednak on jakimś cudem nadal jest dla policji nieuchwytny.
Idę obok niego i przyglądam się jego prawemu profilowi. Na jego twarzy widzę wystające kości policzkowe i lekki zarost.
Zerka na mnie kątem oka i widząc, że przyglądam mu się, rzuca tylko:
-Jestem Jeydon.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeśli podobało się Wam, proszę, zostawcie po sobie voted:))
Blair - Victoria Justice
Jeydon - Zac Efron
CZYTASZ
Doba z mordercą. / Zac Efron
FanfictionBlair budzi się w ciemnym, nieznanym sobie pomieszczeniu. Jest z nią ktoś jeszcze. Ktoś, kto chce mieć ją tylko dla siebie. Ktoś cholernie niebezpieczny.