Rozdział III

1.3K 44 1
                                    

Mijaliśmy kolejne ulice w całkowitym milczeniu. W końcu doszliśmy do białego chevroleta camaro. Jeydon wyciągnął z kieszeni bluzy klucze i już z większej odległości otworzył samochód. Gdy już zatrzymaliśmy się przy nim - on ze strony kierowcy, ja zaś ze strony pasażera - trochę się zawahałam.

Jeydon otworzył drzwi i oparł się o nie łokciem czekając na to, co zrobię. W końcu spojrzałam mu w oczy, a on westchnął tak, jakby tylko się ze mną męczył.

-Boisz się mnie?

-A jak myślisz? Porwałeś mnie, przyłożyłeś mi nóż do szyi i.. - Chciałam kontynuować i powiedzieć mu jak bardzo namieszał w moim życiu, ale zanim to zrobiłam, on już stał przy mnie.

-Nie zrobiłbym ci krzywdy Blair. -powiedział wpatrując się we mnie, po czym otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do środka.

-Pojadę z tobą pod jednym warunkiem. - wlepiając wzrok w asfalt mówiłam cicho, jakbym bała się, że to co powiem, bardzo go wkurzy.

- Zaczynasz mieć własne zdanie, super. - zaśmiał się i podszedł do swoich drzwi wkładając już jedna nogę do środka.

- Opowiedz mi o sobie. Powiedz mi dlaczego tak interesujesz się mną. - rzuciłam szybko, a on znieruchomiał na moment i całkiem poważnym tonem powiedział:

-Dobra.

Wsiadłam zamykając za sobą drzwi po czym odjechaliśmy

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

Gdy się obudziłam byłam okryta bluzą, którą Jeydon wcześniej miał na sobie. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na desce rozdzielczej. Była 5:19 rano.

Chłopak na moment odwrócił wzrok w moją stronę, ledwo zauważalnie się uśmiechając. Szczerze mówiąc kamień spad mi z serca, gdy po chwili zrozumiałam że nic mi nie jest i że – jak na razie – jestem bezpieczna.

-Gdzie jesteśmy? – zapytałam wyciągając się na siedzeniu i podciągając bluzę pod samą brodę.

- W New Jersey. – Odpowiedział zaciskając mocniej swoje silne ręce na kierownicy.

- Gdzie jedziemy? – pytałam dalej patrząc na to, jak bardzo jest skupiony na prowadzeniu pojazdu.

-Właściwie to już jesteśmy na miejscu. – Dopiero teraz popatrzyłam przed siebie i zobaczyłam piękne wschodzące nad oceanem słońce.

Jeydon wjechał na podjazd pod małym domkiem jednorodzinnym zabrał swoje rzeczy ze schowka i wysiadł. Zrobiłam to samo. Po wyjściu założyłam na siebie jego bluzę. Mimo tego, iż jest koniec lipca, poranki tu są wyjątkowo chłodne.

-Mieszkasz na wybrzeżu? – zapytałam. To trochę dziwne, że człowiek taki jak on w tak młodym wieku ma pieniądze na dom w takim miejscu i tak drogi samochód.

Stanęłam obserwując surfujących mężczyzn w oddali.

-Tak, mieszkam tu sam. – Jeydon podszedł do drzwi wejściowych i otworzył je. -Wejdź i rozgość się.

Otrzepałam swoje buty i przekroczyłam próg domu.

Przeszłam przez korytarz patrząc na ładnie udekorowane pokoje. Znalazłam salon i usiadłam na sofie ściągając bluzę.

Po chwili zza drzwi wyłonił się Jeydon z dzbankiem soku, dwoma szklankami, talerzami oraz pieczywem i warzywami. Oboje zjedliśmy śniadanie i posprzątaliśmy brudne naczynia.

Postanowiłam umyć zużyte naczynia widząc, że zlew jest pełny. Gdy obejrzałam się za siebie zobaczyłam, że na twarzy chłopaka maluje się zdziwienie. Korzystając z okazji zaczęłam;

-Teraz opowiedz mi o sobie. Chce wiedzieć wszystko. Wszystko, Jeydonie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Życzę wszystkim udanych kolejnych dziesięciu miesięcy w szkole!:)


Doba z mordercą. / Zac EfronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz