Rozdział VIII

1.1K 48 9
                                    

Jeydon złapał mnie za rękę i z miejsca ruszyliśmy biegiem do samochodu. Szybko odblokował drzwi po czym wsiedliśmy nie oglądając się za siebie. Gdy ja zapinałam pasy, Jeydon ruszył z piskiem opon. Jechaliśmy bocznymi drogami, na wszelki wypadek.

-Nie powinienem był cię tutaj zabierać.

-To nie twoja wina. – powiedziałam ocierając dłonią ostatnią, pojedynczą łzę.

Jeydon pociągnął z tylnego siedzenia mały koc i mi podał, a ja podkurczyłam nogi pod samą szyję i naciągnęłam tkaninę na siebie. Siedziałam bokiem wpatrując się w chłopaka, aż w końcu zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się niesiona przez Jeydona do domu. Mogłabym się go puścić i iść sama, ale po prostu było mi tak dobrze, gdy byłam tak w niego wtulona.

Chłopak położył mnie na kanapie w salonie i sam poszedł na górę. Powoli się podniosłam i siedziałam w milczeniu przypominając sobie dzisiejszy koszmarny wieczór. Łzy na zmianę pojawiały się i znikały w moich oczach. Najgorzej bolał fakt, że mimo iż kocham Jeydona, z wzajemnością, nie mogę z nim być. Musiałabym uciec z nim gdzieś, gdzie nikt go nie zna.

-Nie śpisz? – powiedział nagle wyrywając mnie z zamyślenia. Gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam, że trzyma w ręce torbę z moimi rzeczami. W drugiej ręce miał wodę, którą niósł dla mnie.

Wstałam i podeszłam do niego. Wzięłam jego twarz w dłonie i popatrzyłam mu w oczy.

-Kocham cię. – czułam, jak w moich oczach zbierają się łzy, ale nie chciałam by spływały po mojej twarzy. –Nie chcę teraz cię zostawiać.

-Nie jesteś gotowa na to , by zostawić swoich bliskich i dotychczasowe życie. – powiedział puszczając torbę i łapiąc mnie za dłonie, które dalej znajdowały się na jego twarzy.

W końcu odwróciłam się i usiadłam na kanapie biorąc wcześniej od niego wodę i upijając dwa spore łyki.

-Czas na nas. – Jeydon złapał ponownie za torbę i stanął przy drzwiach czekając na mnie.

Gdy szłam w jego stronę, a raczej w stronę drzwi, czułam się jakbym szła na śmierć.

To niewiarygodne jak szybko można się w kimś zakochać.

Oboje wsiedliśmy do samochodu i gdy byliśmy już gotowi do odjazdu, Jeydon położył dłoń na moim udzie.

-Blair, nie chcę żebyś przeżywała rozstanie. – w tym momencie patrzyłam się już tylko przed siebie, z kolei on wlepiał we mnie wzrok mając nadzieję, że w końcu się odwrócę. – W wodzie był mocny proszek nasenny. Za jakieś niecałe pięć minut będziesz czuć się bardzo senna.

-Przestań. – nie chciałam by kontynuował, bo już teraz ledwo powstrzymywałam mój wybuch płaczu.

-Kocham cię i obiecuję, że będę do ciebie zaglądał. – powiedział i pocałował mnie w szyję.

Dalej nie pamiętam już nic.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy się obudziłam leżałam już w swoim łóżku. Było bardzo wcześnie rano, przed 05:00. Gdy odzyskałam świadomość szybko podbiegłam do okna, jednak za nim nie było nic i nikogo.

    

                         Nazywam się Blair Holmes i to była moja doba z mordercą.

__________________________________________ KONIEC

 Cześć:) Jak na razie kończę opowiadanie, ale mam zamiar zrobić drugą część, bo mam już na nią pomysł, więc czekajcie wytrwale haha:3 Pozdrawiam!

Doba z mordercą. / Zac EfronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz