- Sebastianie... - jęknęła niepewnie znudzona brunetka.
Siedziała na balkonie, przy szklanym stoliku zamkniętym w czarnej, metalowej ramie zdobionej kwiecistym ornamentem. Było ciepłe, jesienne popołudnie. Dzień powoli chylił się ku upadkowi. Leniwa atmosfera zdawała się unosić w powietrzu, zarażając każdego, kto tylko nabrał powietrza w płuca. Dziewczyna opierała głowę na ręce, której łokieć zaparła na szkle, tuż obok kubka, z którego wnętrza uchodziła para z gorącej herbaty. Intensywna nuta kwiatu bergamoty łagodnie drażniła nozdrza brunetki. Z coraz większym trudem czekała, aż napar wystygnie i nada się do picia.
- Słucham, panienko? - odparł odziany w czerń mężczyzna o bladej cerze.
Szkarłat jego tęczówek lśnił w blasku słońca, nadając obliczu bruneta aury nieprzejednanej tajemniczości. Dziewczyna spojrzała na niego ze znudzeniem, jakby jego niezwykła uroda nie robiła na niej żadnego wrażenia.
- Nie mam już wiele czasu, prawda? - zapytała cicho.
Jej głos słabł prawie niezauważalnie z każdym kolejnym słowem, które wydobywało się z jej wąskich, spierzchniętych ust. Oblizała je i wzięła głębszy oddech, wyraźnie zmęczona samym odzywaniem się.
- To prawda, pani - przytaknął beznamiętnie.
Życie bliskie kresu nie było dla niego niczym nowym, takie sytuacje towarzyszyły nieodzownie jego długoletniej tułaczce. Czasem myślał, że poza śmiercią nie znał niczego innego. Tysiące lat istnienia i obserwacji. Świat zmieniał się w mgnieniu oka i tylko śmierć pozostawała niezmienna. Niczym wierna przyjaciółka, kroczyła u jego boku, niestrudzenie spełniając swą powinność wobec czegoś potężniejszego nawet od niej.
- Sebastian... - Dziewczyna po raz kolejny wymówiła jego imię.
Przypominała małe dziecko spragnione wiedzy, jednak demon doskonale zdawał sobie sprawę, że w mizernym ciele siedzącej obok niego dziewczyny nie pozostało nic z beztroskiej, niewinnej istoty jaką było dziecko. Doskonale wiedział także, że kolejne pytania miały na celu jedynie odwrócenie jej uwagi od oczekiwania na coś, czemu i tak nie mogłaby zapobiec.
- Slucham, panienko?
- Czym jest czas? - zapytała.
Wbiła spojrzenie dogasających, błękitnych oczu wprost w jego twarz, intensywnie śledząc każdy, najdrobniejszy nawet ruch mięśni na bladej twarzy mężczyzny. Badała jego reakcję, chcąc poznać każdą przepływającą przez niego myśl i emocje, nim zdąży ukryć je pod maską obojętności, którą doskonalił przez stulecia.
- Czas? - powtórzył, uśmiechając się pod nosem.
Usiadł na krześle obok niej i położył dłoń na kubku.
- Już może się panienka napić - rzekł wymijająco.
Brunetka skorzystała z propozycji. Objęła dłońmi gruby kawałek granatowego szkła i starając się powstrzymać drżenie rąk, przystawiła naczynie do ust. Upiła odrobinę naparu, wsłuchując się w melodyjny głos mężczyzny.
- Czas jest jedynie subiektywną ideą stworzoną przez ludzi, by wyjaśnić zmiany, jakie zachodzą w otaczającej was rzeczywistości.
- Chcesz powiedzieć, że tak naprawdę nie istnieje coś takiego, jak czas? - zdziwiła się.
Odstawiła kubek i oparła się wygodnie, zatapiając plecy w materiałowym oparciu siedziska.
- Tak, jak wspomniałem, czas jest subiektywnym odczuciem. Każdy odbiera go inaczej, dla każdego płynie w różnym tempie. Ludzki umysł jest zbyt ograniczony, by pojąć nieskończoną mądrość wszechświata. Od zarania dziejów kreujecie bóstwa, tworzycie teorie i nadajecie im znaczenia, prowadząc naukowe dowody oparte jedynie na pełnych nadziei myślach, błędnie wyciąganych wnioskach, których ułomności nie potraficie dostrzec zaślepieni strachem przed przyznaniem się do niewiedzy - kontynuował barwną wypowiedź, ubierając w piękne słowa prostą myśl, którą, przejrzawszy go dawno temu, dziewczyna odkrywała niemal w każdym jego osądzie.
CZYTASZ
Oneshoty
RandomKrótkie opowiadania przedstawiające wybrane scenki. Krótsze lub dłuższe - zależnie od weny, nastroju i nerwów. Jeżeli chcielibyście złożyć jakieś zamówienie - zapraszam śmiało do zostawiania swoich pomysłów w komentarzach. Piszę przeważnie oneshot...