Jesień mojego życia (yaoi)

291 13 8
                                    

Świat był taki… pusty. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak łatwo coś pełnego piękna i kolorów może obrócić się w szary pył, po którym zostawał jedynie nieprzyjemny posmak w ustach i zapach zwęglonych marzeń. Jesień życia, mojego życia. Losu istoty, która widziała w swoim życiu więcej śmierci, niż mogło się to wydawać tym wszystkim śmiertelnikom.

                Nigdy nie sądziłem, że śmierć człowieka będzie w stanie wywrzeć na mnie takie wrażenie. Właściwie nigdy się nie spodziewałem, że czyjakolwiek śmierć będzie w stanie poruszyć moje serce. To był tylko organ, pompa, która pracowała na to, bym mógł dalej istnieć, niosąc pełną rozpaczy zarazę, plamiąc nią kolejne ludzkie życia tych, którzy w desperacji sprzeniewierzali się ideałom, by postawić wszystko na jedną kartę. Słodki zapach strachu, kojący uszy odgłos serc dudniących w gardle… Kiedyś napawały mnie ekscytacją, ale w dni takie jak dziś, kiedy słońce leniwie niknęło za horyzontem, a wątłe promienie słońca próbowały nadać światu chociaż odrobinę kolorów, nic już nie miało znaczenia.

                Moje cierpienie było jasnym dowodem na to, że wszystko się zmieniło. Byłem pewien, że to niemożliwe. Że tysiące lat życia zahartowały nie tylko moje ciało i umysł, ale również to pieprzone serce. Demony nie są stworzone po to, by kochać – doskonale o tym wiedziałem, tego uczono mnie od samego początku, wpajano we mnie starą prawdę, zabezpieczając przed chwilami takimi jak ta — gdy delikatna, jesienna bryza przybierała formę wichury przeszywającej mnie do szpiku kości. Byłem sam i chociaż nie było w tym nic nowego, poczułem to tak dobitnie, że byłem bliski załamania.

                Od tamtego dnia, gdy po raz pierwszy ujrzałem drobną, wychudzoną twarz dziesięciolatka, tak desperacko pragnącego pomocy, że skłonny był oddać wszystko – nawet życie własnego brata – by ktoś pomógł mu wynurzyć się z otchłani cierpienia, by ponownie zagościć wśród żywych, cały mój świat diametralnie się zmienił. Był dzieckiem, a ja byłem… demonem. Potworem, który obiecał mu wierność w imię jedynego, co naprawdę się dla mnie liczyło: jego duszy.

                Wiedziałem już od samego początku, że to nie będzie łatwy kontrakt, wszak jak mógłby takim być, gdy ten, który śmiał zwać się mym panem, nie wiedział nawet, gdzie znajdował się jego dom? Początki zawsze bywały trudne, wymagały mnóstwa cierpliwości, dobrego poznania nowego pana, nauczenia się, co sprawia mu przyjemność, a czego muszę unikać jak ognia, by w braku roztropności nie narażać się na zbędne problemy. W rzeczywistości żaden z moich kontrahentów nie stanowił najmniejszego zagrożenia, jednak lubiłem odgrywać swoją rolę właściwie, poświęcając jej nie tylko ciało, ale i umysł. Dlatego przyjąłem postać kamerdynera, wiernie służąc niepokornemu, butnemu dziecku w drodze do upragnionego celu – zemsty na tych, którzy zhańbili jego imię. Tak przynajmniej próbował wmawiać sobie i mi. W rzeczywistości wiedzieliśmy, że było nieco inaczej.

                Dniami i nocami studiowałem kucharskie księgi, zapoznawałem się z angielską kulturą, zwyczajami szlachty, polityką, prawem, a nawet tajnikami sztuki przedsiębiorczej, by służyć memu panu radą w każdej sytuacji. On również dawał z siebie wszystko. Demon i mały chłopiec – dwie istoty, które w ogromnym, pustym domu jedynie udawały hrabiego i jego wiernego kamerdynera. Musieliśmy jak najszybciej sprawić, by kłamstwo zmieniło się w prawdę, choć nie to, które miało być dla mnie znakiem nadejścia upragnionego posiłku. A miałem na co czekać…

                Ja uczyłem jego, on uczył mnie. Obaj dawaliśmy z siebie wszystko, choć jego duma często przyćmiewała zdrowy rozsądek. Oduczyłem go więc tego, wpoiłem poprawne zasady. Rzeźbiłem w mokrej glinie, zmieniając inteligentnego, słabego szczeniaka w członka szlacheckiego świata godnego nazywać siebie hrabią rodu Phantomhive. Sądziłem wtedy, że osiągnie cel niezwykle szybko, a ja wrócę do bycia sobą, krążąc bez celu po świecie, niczym suchy liść na jesiennym wietrze, szukając kolejnej rozrywki, która urozmaici moją ciągłą, wlekącą się w nieskończoność egzystencję pełną krwi, przemocy, dewiacji i emocjonalnej pustki, którą wypełniałem duszami potrzebujących nieszczęśników.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 11, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

OneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz