Chapter3:...Still must go there?

519 34 6
                                    

Ostatnia poprawka.
Właśnie stoję przed tą seksistowską świnią sprawdzajacą mój sprawdzian poprawkowy. Patrzę nerwowo na zegar na ścianie 8.15. Jestem tu od prawie półtorej godziny, a ten dupek tylko prycha i hamuje śmiech sprawdzając mój egzamin. W sali było tak cicho, ze jedyny odgłos oprócz jego dziwnych prychań to dźwięk jeżdżenia długopisu po papierze. Czy on nie może się pospieszyć?
Westchnęłam.
- No dobrze. - powiedział gdy skończył i skierował wzrok na mnie. - Nie wiem jakim cudem Scarlett, ale udało się. Będę cię znosił na tych lekcjach rok krócej niż mi się wydawało. - na te słowa miałam ochotę aż przytulić tego perfidnego nauczyciela znienawidzonego przedmiotu.
- Dziękuję panu!- krzyknęłam wybiegając z sali lekcyjnej.
Udało się. Zdałam. Naprawdę się udało. Zatrzymałam się przed szafką Tiffany mało co się z nią nie zderzając.
- Sky?- zapytała marszcząc brwi.-ty biegłaś? - bardziej stwierdziła fakt. W jej głos brzmiał niedowierzaniem. Przytaknęłam, próbując złapać oddech. - Stara ty nie biegasz nawet na wf-ie. -Skomentowała. Prychnęłam na jej słowa.
- Udało się- w końcu złapałam oddech by się odezwać.
-Co!?- zaczęła piszczeć że szczęścia. -o nie.- spojrzałam na nią niezrozumiale. - mamy niecałą godzinę by cię wyszykowac! -pisnela. Koniec roku. Przemówienie. Cholera.
Tiff wyciągnęła telefon i powiedziała: kod 365! I to migiem- pociągnęła mnie do łazienki i zaczęła grzebać w torebce.
-kod 365?-zapytałam narażać brwi. Pokiwała głową.
- Nasza Sky zdaje rok i musi być przygotowana. - zaszczebiotała. Wyjęła paletę do makijażu i zaczęła mi grozić pędzlem. Nagle do łazienki wpadła jakąś pierwszoroczna.
- Te młoda- warknęła z groźbą w głosie. -Zajęte.
-A...ale ja b...ardzo-zaczęła się jąkać.
-Raus!- warknęła Tiff. A młoda uciekła z płaczem. Blondynka z powrotem zaczęła mnie nękać makijażem.
- Jeszcze chwilę. -powiedziała chwytają za pomadkę. Przybliżyła ją do moich ust, nagle drzwi do łazienki otworzyły się z impetem a u progu stał nie kto inny niż Max. -Mówiłam gówniaro...- zaczęła ale podniosła wzrok i zobaczyła, że to nie tamten pierwszak.
-Jak zwykle pogodna Tiffany.- przywitał ją chichotem.
- Oj dobra, dawaj to -powiedziała i wyszarpnęła z wieszak z ubraniami z ręki chłopaka.
-To ja zbieram się zająć miejsca. -powiedział i wyszedł z toalety.
Chwile później stałam ubrana w granatowo białą sukienkę.
- No dobra Sky. Masz to przemówienie?- Przytaknęłam. -to lecimy bo mamy nie całe cztery minuty.-powiedziała i zaczęła praktycznie biec.
***
- Witajcie. Nazywam się Scarlett o'Brian. Jeżeli wydaje się wam, że nie należę do rocznika kończoncego szkołę, to dobrze wam się wydaje. - z widowni było słychać dźwięki zdumienia, niechęci i śmiechu. - Jednakże jako przewodnicząca rady szkoły uczniowskiej zostałam poproszona o wygłoszenia tego przemówienia za moją szanowną koleżankę Stephanie, która straciła głos- spojrzałam na Stephanie czerwoną ze złości- Ale wracając do rzeczy. Dziś mam zaszczyt w imieniu moim własnym, dyrekcji i nauczycieli oraz młodszych kolegów i koleżanek by pożegnać naszych uczniów kończących szkołę, którzy dali nam przykład jak powinniśmy się uczyć oraz postępować. -Bla Bla.Bla.
Gdy skończyłam pleść typowe rzeczy, które każdy chciał by usłyszeć o własnym dziecku
Zeszłam z podium w celu opuszczenia ceremonii.
-To była cudowna mowa panno O'Brian. - podszedł do mnie dyrektor z czerwoną ze złości Stephanie. Ups?
- Cieszę się, że się podobała. -powiedziałam uśmiechając się przeslodko i przeuroczo na co Stephanie warknęła.- Dziękuję za daną mi szansę- powiedziałam kierując słowa do dyrektora, rzucając przy tym wyzwanie mojej "przyjaciółce".
- O państwo O'Brian. -Powiedział pan dyrektor a ja się cała spielam.
- Panie dyrektorze.- powiedział mój ojciec.
- Mogą być państwo dumni z mowy Scarlett. Nie każdy w dzisiejszych czasach ma taki dar mowy. - uśmiechnął się ciepło.
- W rzeczy samej. - powiedział tata. - Wybaczy pan, ale spieszymy się na samolot.-Westchnęłam ze zrezygnowania. Czyli w tym roku nie pojadę nad jezioro. Muszę powiedzieć Adamowi.
-Ależ oczywiście, do września panstwu, Scarlett - pożegnał się z na odchodne. Stephanie poslala mi wredne spojrzenie które zignorowałam i również odeszła z usmieszkiem na twarzy.
-Zdajesz sobie, że to było konieczne?- zapytała matka.
- Tak, tak. - odegnalam ja słowami. - Pójdę się pożegnać.
***
-Prosimy uprzejmie zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania.
Komunikat ten spowodował ruch w każdym zakamarku samolotu. Po jak to mówią "małych turbulencjach " wylądowaliśmy w Rumunii. Jak się spodziewałam moja zacna mamusia nawet nie powiedziała mi gdzie i jak mam się udać. Za pozwoleniem stewardessy pasażerowie opuszczali samolot. Po westchnięciu zrezygnowana podniosłam się z fotela i zabrałam swoje rzeczy.
Szłam ciągnąc walizkę za sobą oraz przeglądając się za...
"No właśnie za czym?" Albo za kim dopowiedziałam sobie.
Wszędzie jakieś napisy, których nie rozumiem. Moje oczy powędrowały po ludziach wokół i spoczęły na kartonie z moim nazwiskiem. Podeszłam do starszego mężczyzny odzianego w czarny garniak.
- Panienko- powiedział starzec zdejmując czapkę szofera w ukłonie gdy już chciałam się odezwać. - wezmę panienki bagaż.- wziął moją walizkę i poprowadził mnie do wyjścia z lotniska. Podszedł do klasycznego Bugatti 41 Royale wpakował moje torby i otworzył mi drzwiczki.
- Zapraszam Panienke- powiedział formalnie. Wsiadlam do wozu, a on zajął miejsce kierowcy. Droga wydawała się dłużyć.
- Jak się nazywasz?- zapytałam ewidentnie zmęczona dotychczasową ciszą.
- Charles panienko.- odpowiedział.
- A dokąd mnie wieziesz Charles?- ponownie zapisałam pytanie.
- Tam gdzie mi kazano panienko.- mówiąc to włączył kierunkowskaz.
- Świetnie, skąd mam wiedzieć czy mnie gdzieś nie wywozisz żeby mnie zgwałcić? - Zaśmiałam się. Niespodziewanie na jego bladej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Coś mi się wydaje, że oboje dobrze wiemy, iż nie masz czegóż się obawiać.
- Dziękuję Charles też uważam, że jestem urocza. - opadłam z powrotem na fotel. Mijalismy kamienice za kamienica.- Charles mam prośbę, nie mów na mnie panienko. Dziwne jest to słyszeć.
- Jak sobie życzysz panienko Scarlett.- na te słowa moje kąciki ust uniosły sie do góry.

§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§
Hej Hej Hej!!!!
W końcu jakikolwiek rozdział! Nie bd obijać w bawełnę. Jestem w 1 klasie liceum i mam masę roboty więc proszę was o wyrozumiałość w czekaniu na jakikolwiek następny wpis.
Dozobaczebia
~BJM

Wnuczka DraculiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz