Prolog

53 5 0
                                    

- Szybko! - krzyczał Raven biegnąc w ciemności. Jedynym źródłem światła, które jako tako oświetlało im drogę przez opuszczony plac fabryczny, było światło księżyca.

- A co ja niby robię?! - krzyknęła Leila.

Padły strzały.

- Cholera! - złapał dziewczynę za rękaw, po czym pociągnął ją za obalony, ciemny kontener.

Oboje przykucnęli i zaczęli nasłuchiwać. Ktoś podbiegł i przystanął przeładowując broń. Zaczął powoli zbliżać się w ich stronę. Pokerowa twarz Ravena jak zwykle okazywała majestatyczny spokój, a jego siostra skupiła się na uregulowaniu oddechu tak, aby był ledwie słyszalny nawet przez nią samą.

Nagle przez martwą ciszę przedarł się kolejny strzał.

- Czego tam szukasz?

- Sharon. - szepnął Raven, po czym padły kolejne strzały.

-Diego, oślepłeś? - spytała z szyderczym uśmiechem stojąc na średniej wysokości murku. Mężczyzna w złości zacisnął zęby.

- Stul pysk! - wymierzył kolejne strzały, które minęły się z celem gdy dziewczyna zeskoczyła z murku i szybko pociągnęła za spust.

Jednak broń wydała z siebie tylko charakterystyczne pstryknięcie, a żadna kula nie wystrzeliła. Dziewczyna spojrzała zszokowana na pistolet i zrobiła krok do tyłu, jednak Diego natychmiast strzelił. Tym razem nie chybił, a Sharon z jękiem opadła na ziemię, trzymając się za ramię, po którym od razu zaczęła spływać krew.

- Ostatnie słowo? - spytał zadziornie Diego.

- Zdechł pies - stojący za nim Raven uderzył go pistoletem w tył głowy. Ten padł z hukiem na beton, a w tym czasie Leila podbiegła do Sharon.

- Jak się trzymasz?!

- Nic mi nie będzie - uspokoiła ją, gdy ta zaczęła opatrywać jej ramię.

- Musimy zabrać cię do domu - pomogła jej wstać, po czym zwróciła się do brata. - Idziemy?

- Chętnie bym go zabił - powiedział stojąc nad nieprzytomnym mężczyzną. - Szkoda, że mamy inne rozkazy - kopnął go w twarz.



MozaikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz