trzydziesty drugi

686 47 5
                                    

Lot i lądowanie przebiegło bardzo sprawnie i bez problemów. W tym momencie kierujemy się w stronę głównego wyjścia z lotniska. Mój telefon, odkąd go włączyłam, nie przestaje dzwonić, a na wyświetlaczu na zmianę pokazuje się numer mojej mamy i Maksa. Nie zamierzałam odbierać więc wyciszyłam komórkę i schowałam ją najgłębiej jak się tylko dało do mojej torebki. Teraz miałam być tylko ja i Luke (no i jeszcze chłopcy) więc nie pozwolę nikomu nam przeszkadzać. Mimo, że wcale nie spałam nie byłam ani trochę zmęczona. Wręcz przeciwnie. Miałam ochotę skakać z radości. To chyba najszcześliwszy dzień w moim życiu. Szybkim krokiem szłam do celu ciągnąc za sobą na wpół przytomnych towarzyszy. Mają słabszy organizm niż myślałam... Kiedy w końcu dotarliśmy do drzwi które rozsuneły się przed nami mogliśmy podziwiać piękne Los Angeles. Rozejrzałam się do okoła i wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie mogłam uwierzyć że tu jestem.

- Już jesteśmy - usłyszałam głos mojego brata który rozmawiał przez telefon. - Tak, czekamy przed wejściem.

- Dobra, ale pośpiesz się. Mamy dla ciebie mega niespodziankę - uśmechnął się do mnie szeroko co szybko odwzajemniłam.

To był jakiś zbyt piękny sen. Byłam tu. W pięknym Los Angeles. Na lotnisku, gdzie za chwilę miał przyjechać Luke. Po czterech miesiąc w końcu będę mogła go zobaczyć na żywo. Porozmawiać z nim, przytulić go i po prostu spędzić z nim miło czas.

Wygrzebałam z torebki telefon żeby napisać do Zoe. Odblokowałam ekran na którym czekało na mnie mnóstwo powiadomień. 43 nieodebrane połączenia od mamy, 15 nieodebranych od Maksa i jeszcze kilka od Dylana. W tej chwili mam ich gdzieś. Nie mam zamiaru dawać jakiegokolwiek znaku życia. Niech się martwią. To nie moja sprawa. Czekała na mnie również jedna nowa wiadomość którą wcześniej przeoczyłam.

Pingwinek: Jadę po chłopaków na lotnisko. Bardzo chciałbym cię tam zobaczyć.

Wyszczerzyłam się do ekranu i już nie mogłam doczekać się jego miny kiedy mnie zobaczy. Napisałam jeszcze tylko Zoe że już jesteśmy i z powrotem schowałam urządzenie do torebki. Wyjełam z niej jeszcze małe lusterko żeby sprawdzić czy nie rozmazał mi się makijaż. Chciałam wyglądać perfekcyjnie. Dla niego.

Z każdą chwilą denerwowałam się coraz bardziej. W mojej głowie pojawiło się wiele głupich pytań.

Może Luke nie ucieszy się ze mnie zobaczy? Może będzie zły?

Potrząsnęłam szybko głową żeby odgonić zle myśli i skupić się tylko na tych dobrych. Po chwili obok nas zatrzymało się czarne auto, a z niego wysiadł wysoki chłopak w czarnych spodniach z dziurami i w czarnej bluzie. Na nosie miał ciemne okulary. Kiedy mnie zobaczył jego usta ułożyło się na kształt litery 'o'. Ściągnął swoje okulary i podszedł bliżej. Z moich ust nie schodził szeroki uśmiech. Nie mogłam już wytrzymać i podeszłam do niego szybko oplatając go w pasie ramionami. Luke przytulił mnie mocno ale nadal nic nie powiedział. Ułożyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej wsłuchując się w bicie jego serca.

- Dlaczego nic nie powiesz? - zapytałam bardziej się w niego wtulając.

- Boję się że to tylko sen i zaraz znikniesz - wyszeptał, a w moich oczach pojawiło się kilka łez.

- Jestem tu Lukey. I na pewno nigdzie sobie nie pójdę. Nie bez ciebie - odparłam i pociągnęłam nosem. Tak, to bardzo romantyczne.

- Bardzo za tobą tęskniłem - znów szepnął mi do ucha, a ja delikatnie pogładziłam jego plecy.

- Ja też. Ale teraz jesteśmy tu razem. I nikt nam tego nie zabierze - odpowiedziałam, a on pocałował mnie w czubek głowy i jeśli to w ogóle możliwe przytulił mnie jeszcze mocniej. Poczułam się wtedy tak dobrze. Tak bezpiecznie.

- Długo jeszcze będziecie tu tak stać? - odezwał się mój brat.

- Oh, Alan zamknij się. Psujesz moment! - zajęczał Ashton.

- Oni są tacy uroczy - westchnął Calum, a Michael wyciągnął komórkę i zrobił nam zdjęcie.

- Chyba ustawie je sobie na tapetę - odparł, a wszyscy się zaśmiali.

- Nie chce cię puszczać - tym razem to ja wyszeptałam Lukowi do ucha.

- Mamy jeszcze cały tydzień. Chodź - puścił mnie, przez co przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wyciągnął w moją stronę rękę, którą szybko chwyciłam i spotłam nasze palce razem. Pociągnął mnie w stronę samochodu i otworzył drzwi od strony pasażera. Na szczęście jego samochód był siedmio osobowy, bo inaczej mielibyśmy mały problem. Chłopcy szybko wpakowali nasze bagaże do bagażnika i wszyscy razem ruszyliśmy do domu Luke'a.

To będzie cudowny tydzień...

______________________________
Cały dzień słucham nowej płyty 5sos i śmiało mogę powiedzieć, że jest zajebista. A wam jak się podoba?

Don't leave me | l.h ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz