dwudziesty czwarty

871 45 6
                                    

- Skylar! Możesz w końcu otworzyć te cholerne drzwi? - usłyszałam głos mamy który zagłuszyła muzyka z laptopa.

- Nie! - odkrzyknęłam i podglosilam muzykę.

- Skoro już tam siedzisz to zacznij się pakować - wkurzona podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz w zamku.

- Dlaczego mi to robisz? Czy oni nie mogą wprowadzić się tutaj?

- Nie, ponieważ nasze mieszkanie jest mniejsze, a oni mają duży dom gdzie wszyscy się pomieścimy. Sky błagam cię. Pozwól mi ułożyć sobie życie na nowo.

- Dobrze, ale dlaczego naszym kosztem? - zamknęłam jej drzwi przed twarzą nawet nie czekając na jej odpowiedź.

Zrezygnowana uklęknełam przed szafą wyjmując z niej dużą walizkę. Wsłuchując się w dźwięki piosenki All Time Low zaczęłam się pakować. Po dwóch godzinach miałam już spakowane wszystkie ubrania. Zeszłam na dół żeby wyjąć ze schowka kilka niepotrzebnych kartonów. Wracając do swojej sypialni natknąłem się na Alana znoszącego swoje walizki na dół. Nie odezwałam się do niego ani słowem i znów zamknęłam się u siebie.

- Możemy pogadać? - usłyszałam jego głos zza drzwi.

- Nie. Idź sobie.

- Zachowujesz się jak małe dziecko.

- Najwidoczniej nim jestem skoro nikt nie liczy się z moim zdaniem.

Po drugiej stronie nastała cisza, a ja kontynuowałam przerwaną czynność. W końcu nadszedł ten moment kiedy musiałam zapakować do kartonu swoje stare zdjęcia. Podeszłam do tablicy korkowej i po kolei odczepiałam pineski. Kiedy juz wszystko spakowałam ułożyłam zaklejone i podpisane kartony w rządku pod ścianą. Przebrałam się w dżinsy z wysokim stanem i wpuściłam w nie białą, zwykła koszulkę. Zarzuciłam na siebie jeszcze czarno-czerwoną koszule i bez słowa wyszłam z domu.
Wysłałam Zoe krótkiego smsa, że zaraz u niej będę i włożyłam słuchawki do uszu rozkoszując się swoimi ulubionymi piosenkami. Po piętnastu minutach drogi byłam już pod domem przyjaciółki. Wbiegłam po schodach wyłożonych śnieżno białymi płytkami i stanęłam przed drzwiami. Uformowałam rękę w piąstkę i zapukałam kilka razy w drewnianą powierzchnię. Kiedy przez dłuższą chwilę nikt mi nie otwierał postanowiłam ponowić poprzednią czynność ale zanim zdążyłam to zrobić rozległ się dzwonek mojego telefonu.

- Halo?

- Hej Sky. Dzwonię tylko żeby powiedzieć ci, że nie ma mnie w domu.

- Serio? Powiem ci, że sama zdążyłam już to sprawdzić i przy okazji prawie zabić się na waszych schodach.

- Przepraszam cię bardzo. Coś się stało?

- Tak. Ale to nie jest rozmowa na telefon. Jak wrócisz do domu to daj mi znać.

- A może wpadniesz do Caluma? Jesteśmy tu wszyscy.

- Ugh... To chyba nie jest dobry pomysł.

- No proszę cię Sky. Przyjdź do nas.

- Dobra, zaraz będę.

Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni spodni. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu Cal'a ciesząc się ze nie mieszka on aż tak bardzo daleko, bo zaledwie pięć minut drogi od domu Zoe.

Zapukałam, a słysząc głośne proszę niepewnie weszłam do środka.

- Hej wszystkim - stanęłam w drzwiach do salonu, chowając ręce w tylnie kieszenie i uśmiechając się sztucznie.

- Hej - odpowiedzieli wspólnie, a Zoe wstała żeby mnie przytulić po czym pociągnęła mnie za rękę w stronę kuchni.

- Mów co się dzieje - podała mi szklankę wody i wskoczyła na blat.

- Alan jeszcze nic wam nie powiedział?

- Nie.

- Przeprowadzamy się do tego nowego faceta mojej matki.

- Co? Ale tak... - nie dokończyła, ponieważ szybko jej przerwałam.

- Ale poczekaj, to jeszcze nie koniec - uciszyłam ją ruchem ręki i kontynuowałam - jego synem jest Dylan. Rozumiesz? Będę musiała z nim mieszkać - dokończyłam, a dziewczyna prawie udusiła się swoim napojem.

- Żartujesz! - krzyknęła trochę za głośno przez co bałam się, że chłopcy to usłyszą.

- A wyglądam jakbym żartowała? - zapytałam z poważną miną.

- Co wy teraz zrobicie?

- Wiesz, niby ustaliliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi ale nie wiem czy to się uda.

- Dacie radę - uśmiechnęła się pocieszająco i razem wróciłyśmy do pokoju w którym siedzieli chłopcy.

- Gdzie Alan? - zapytałam zajmując miejsce na kanapie obok Michael'a.

- Wrócił do domu. Pokłóciliście się? - odpowiedział Ashton.

- Może trochę - wzruszyłam ramionami. - Ale nie chce o tym gadać.

- To pogadajmy o czymś innym - powiedział Mike i posłał mi miły uśmiech.

- Na przykład o tym jak całuję Luke. - rzucił Calum i wyszczerzył się głupkowato.

- Co? - zaśmiałam się i sięgnęłam po swoją wodę, która znajdowała się na szklanym stoliku.

- No wiesz, Luke nam ostatnio bardzo dużo o tobie mówił - westchnął i usiadł obok mnie.

- Na przykład?

- Że jesteś taka cudowna, tak ślicznie pachniesz i super całujesz.

- Powiedzial wam o tamtym wieczorze?! - wypiszczałam i zaczerwieniłam się na słowa Cal'a. Oni tylko niepewnie pokiwali głową nie wiedząc, czy powinni się do tego przyznawać. - Chyba będę musiała z nim poważnie porozmawiać.

-Oj, widzę że nad Lukiem zbierają się ciemne chmury. - Wszyscy się zaśmialiśmy i chłopcy wrócili do gry w fife.

Jestem cudowna.

___________________________
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał, bo jak dla mnie wyszedł bardzo kiepsko...

Ily ❤

Don't leave me | l.h ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz