nineteen

299 22 3
                                    

Mia

Po rozpakowaniu, zadzwoniłam do pracy by sprawdzić czy chcieli bym przyszła. Musiałam zrobić coś produktywnego. Ale kiedy skończyłam moją zmianę, padałam z nóg.

Złapałam coś do jedzenia na szybko kiedy opuszczałam sklep i teraz wszystko czego pragnęłam to paść na łóżko.

Spędziłam cały dzień sprawdzając swój telefon, niepewna na co właściwie liczyłam. Od teraz, Kayla była już Kaylą Bieber i wraz ze swoim mężem byli pewnie na parkiecie. Kayla była prawdopodobnie we łzach i Justin uśmiechał się do wszystkich fałszywie.

Spanie z nim było okropnym pomysłem i wiedziałam to od początku. Zamiast to zakończyć i się ruszyć, byłam nawet bardziej pochłonięta myślami o Justinie niż kiedykolwiek wcześniej. Justin zabił wszystkie standardy jakie miałam dla kogokolwiek i nienawidziłam go za to, bo zasługiwałam na coś lepszego. A teraz jedyną rzeczą o jakiej mogłam myśleć, to że nie będzie nikogo jak on.

Winda się zatrzymała na moim piętrze i wyszłam, idąc długim korytarzem.

Żyłam w całkiem miłym miejscu. Moi sąsiedzi byli serdeczni i nigdy nie miałam z nimi kłopotów. To była również dobra okolica, więc cokolwiek niezwykłego wzbudziłoby podejrzenia.

To dlatego zamarłam kiedy zobaczyłam kogoś opartego o ścianę zaraz obok moich drzwi. Nieznajomy spał, miał schowaną głowę na prowizorycznej poduszce- plecaku na ziemi obok niego.

Ale rozpoznałabym te jasne, czerwone buty wszędzie.

- Co do cholery? - wymamrotałam, podchodząc do osoby. - Justin?

Na dźwięk swojego imienia, głowa Justina się podniosła. Otarł swoje oczy wierzchem dłoni, a one otworzyły się szeroko kiedy mnie zobaczył. Skoczył na równe nogi i byliśmy tylko kilka kroków od siebie.

- Cześć. - powiedział, wsadzając swoje dłonie do tylnych kieszeni jeansów.

- Umm... zauważyłeś, że mam sąsiadów, prawda? - to była jedyna rzecz jaka wyszła z moich ust. Byłam trochę w szoku.

- Taa...

Kontynuowaliśmy patrzenie się na siebie. - Więc... jak było na weselu? - spytałam, podnosząc brew.

Justin wzruszył ramionami. - Nie wiem.

Westchnęłam, pocierając ręką czoło. Wszystko co chciałam w tej chwili robić to spać. Miałam dość stresu już do końca życia.

-Chcesz wejść do środka? Naprawdę nie chcę, by moi sąsiedzi wezwali na mnie policję.

Justin kiwnął głową, odsuwając się, bym mogła odblokować drzwi. Otworzyłam je i włączyłam światła. Spojrzałam tęsknie na swoje łóżko a potem odwróciłam się twarzą z powrotem do Justina.

Stał niezręcznie przy drzwiach, żadne słowo nie wychodziło z jego ust. To mnie irytowało. Wciąż nie rozumiałam czemu tutaj był.

- Więc.. przeszedłeś całą tą drogę. - warknęłam. - Mów.

Sięgnął do swojego plecaka i wyciągnął coś czerwonego. - Zostawiłaś to w Miami. - mruknął, podając to mi.

- Mogłeś mi to przesłać.

- Tak, mogłem. - wzruszył ramionami. - Ale tego nie zrobiłem.

Westchnęłam, przeciągając ramiona przez sweter. Pachniał jak woda kolońska Justina, którą lubił się psikać. - Powinieneś teraz tańczyć na swoim weselu. Czemu tego nie robisz?

- Nie czułem się dobrze, żeniąc się z Kaylą. Nie jest dziewczyną dla mnie i przepraszam, że tak długo zajęło mi zrozumienie tego.

- Więc? - spojrzałam na boki. - Co ma to wspólnego ze mną? Zmarnowałeś wystarczająco mój czas, Justin, więc proszę, po prostu...

- Przestań mówić, Mia. - powiedział Justin stanowczo, a moje usta się zamknęły. - Zjebałem, mocno zjebałem i nie wiem jak naprawić jakąkolwiek rzecz którą zrobiłem. Nawet jeśli przeszedłem całą tą drogę tylko po to, byś mnie odepchnęła, kocham Cię. Ponieważ byłem niedojrzały przez całe moje życie i jedyną rzeczą, która była dla mnie poważna to Ty. To zawsze byłaś Ty.

Pierś Justina dźwigała się w górę i w dół. - Proszę, nie odrzucaj mnie. - powiedział cicho.

Patrzyłam na niego. Nie ufałam łatwo. To była głównie Justina wina. On mnie spieprzył wiele razy i nigdy nie wyglądał, jakby go to obchodziło. Ułożyłam swoje myśli kilka dni temu, uznałam, że odsunięcie się jest jedyną rzeczą, której teraz najbardziej potrzebowałam.

Ale teraz byliśmy tu, wyglądał na bardziej wrażliwego niż kiedykolwiek i mówił mi, że jestem wszystkim, czego potrzebuje. To dlatego odepchnięcie go było takie trudne. Bo naprawdę tego nie chciałam.

- Zrobisz coś dla mnie? - spytałam, patrząc prosto w oczy Justina.

- Cokolwiek.

- Zabierz mnie na randkę. - powiedziałam. - Prawdziwą, tradycyjną randkę. Żebym wiedziała, że to jest prawdziwe i to może wypalić. Ty to zrobisz i jestem Twoja.

Kąciki jego ust się uniosły. - Okej.

Uśmiechnęłam się delikatnie. - Okej.

Oboje ziewnęliśmy w tym samym czasie i zachichotaliśmy do siebie. - Możesz zająć kanapę. - zaoferowałam.

- Aww, nie możemy dzielić łóżka? - spytał żartobliwie.

Uśmiechnęłam się. - Jeszcze nie.

Brwi Justina się uniosły i ja się wyszczerzyłam, przepychając się obok by złapać dla niego poduszki i koce. Zniknął w łazience, żeby wziąć prysznic i się przebrać.

Ułożyłam kanapę-łóżko, wychodząc do swojego pokoju. To była moja 26 godzina bez snu i fakt, że jeszcze nie padłam był szokujący.

Justin wyszedł z łazienki, oczywiście bez koszulki. Wywróciłam oczami ale nie przeoczyłam kropel potu spadających na jego biodra. Zadrwiłam.

- Co?

- Jesteś w czyimś domu. Nie możesz się zakryć? - machnęłam ręką w kierunku jego ciała.

- Coś nie tak? Widziałaś znacznie więcej niż to. - odparł.

- Hej. - powiedziałam ostrzegawczo. - Nie jesteśmy jeszcze razem. Wciąż mogę Cię stąd wywalić.

Wyłączyłam światło bez pytania Justina, czy czegoś nie potrzebuje. Rzuciłam się na łóżko, wzdychając w uldze. Sprężyny na kanapie skrzypnęły i przewróciłam się na bok, by spojrzeć na cień Justina wspartego na poduszkach. Jego oczy świeciły w ciemności.

- Dobranoc, Mia.

Uśmiechnęłam się. - Dobranoc, Justin.


Kiss The Bride - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz