Rozdział VIII

267 18 5
                                    

Otworzyłam powoli oczy nie wiedząc, gdzie się znajduję. Poczułam cholerny ból w każdej części mojego ciała. Naprawdę bolało mnie wszystko. Nie miałam nawet najmniejszej siły, aby się poruszyć. Znowu się popłakałam, widząc ten obleśny dom. Usłyszałam hałas z korytarza, jakby ktoś siłował się z czymś ciężkim. Obleciał mnie strach, nie wiedziałam kto to.
Przypomniały mi się wydarzenia ostatniej nocy. Zamknęli tam Nialla. On przecież sam nie da rady wyjść. Chyba. Nie mam pojęcia ile się siłował z tymi zastawionymi drzwiami, ale zauważyłam, że przesunął mebel na tyle, że prześlizgnął się przez nie. Był chudy, więc większego problemu z tym nie miał. Znowu szuranie ciężkiego mebla, a po tym kroki. Wszedł do salonu.
- Boże święty... - jęknął i podbiegł do mnie - Nicole, ż-żyjesz ? - jąkał się jakby pełen obaw.
Kiwnęłam lekko głową. Odetchnął z ulgą, chociaż nie do końca, widziałam, że się bał.
- Pomogę ci - oznajmił.
Nagle do mnie dotarło, że przecież jestem naga.
Popłakałam się i zaczęłam się wiercić.
- Nie bój się nic ci nie zrobię - mówił mi
- Ale j-ja j-jestem .. - ledwo szeptałam
- Spokojnie, zaraz cię ubiorę.
Słucham ? Ubierze mnie, że co? Wystraszyłam się. Widział mnie nago, boże to straszne.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Bolało mnie wszystko, nie mogłam dać sobie rady.
Położył mnie na łóżku. Odciął taśmę i delikatnie odkleił ją z moich nadgarstków. Złapał je w ciepłe dłonie i zaczął masować.
- Na szczęście nie zakleił ich mocno, więc miałaś dopływ krwi - powiedział
Czułam się beznadziejnie. Nadal nie miałam na sobie ubrania, miałam wrażenie, że mnie ogląda, że te nadagaratki to tylko pretekst, aby się pogapić na mój tyłek lub co innego.
Jak już skończył sięgnął z szafki parę moich majtek, stanik, spodenki i jakąś koszulkę.
- Ubierz się, a ja zaraz przyjdę - oznajmił i uśmiechnął się lekko.
Wyszedł z pomieszczenia. Założyłam ciuchy. Poczułam małą ulgę. Koszulka była zapewne jego, bo sięgała mi do kolan. Zastanawiałam się czemu noszę jego koszulki. Trochę mnie to odrzucało.

*Oczami Nialla*
Wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni. Miałem zamiar przygotować jej coś do jedzenia, zrobić ciepłą herbatę i opatrzyć rany. Spojrzałem na chłopaków. Leżeli na podłodze, wyglądali źle, nawet nie wiem czy byli żywi, ale szczerze mówiąc miałem na to wyjebane. Liczyła się dla mnie tylko ona i jej zdrowie. Nie mogłem uwierzyć w to, co jej zrobili. Byłem mega wściekły, nie pojmuję jak można tak potraktować kobietę, w dodatku niewinną. Ja... Muszę ją stąd jak najszybciej wydostać.
Przygotowałem kanapki z dużą ilością składników, po to by dostarczyć jej jak nawięcej energii. Zrobiłem herbatę. Wszystko postawiłem na tacy, razem z bandażami, plastrami, wodą utlenioną i wacikami.
Wszedłem do pokoju. Leżała zakopana w pościeli, obrócona w drugą stronę.
- Już jestem... - odezwałem się niepewnie.
Wstała i odwróciła się w moją stronę. Jak zobaczyła z czym przyszedłem, na jej twarzy wymalował się ogromny szok.
-O-oszalałeś ? - wyjąkała
-Nie, skądże przygotowałem ci jedzenie, musisz jeść, a dawno tego nie robiłaś - odezwałem się z troską
- A te bandaże po co ?
- Żeby opatrzyć ci rany. Nie chcę cię straszyć, ale masz twarz całą we... krwi
Wzdrygnęła się lekko. Bała się wszystkiego. Nie wiem jak ona to wytrzymuje i znosi. Jak funkcjonuje. Ja bym na jej miejscu już dawno podciął sobie żyły. A ona udaje silną, bo tak naprawdę jej psychika jest nieodwracalnie zniszczona. Zauważyłem, że ona boi się najmniejszego ruchu, hałasu. Nie uśmiecha się. Ani razu nie widziałem jej prawdziwego uśmiechu. Tylko litry wylanych łez.
- Umyję ci twarz chodź.
Zawachała się. Widziałem strach w jej oczach. Wiem, że nie chciała poczuć nawet najmniejszego dotyku faceta.
Po chwili jednak przysunęła się. Wylałem na wacik wodę utlenioną i zacząłem przemywać jej twarz. Krzywiła się i syczała z bólu, ale musiałem to zrobić. Kilka pojedynczych łez kapnęło mi na dłoń, łamiąc mi tym samym serce.
-Nie płacz, proszę - powiedziałem błagalnie.
Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Nic innego nie potrafię. Nie daje sobie rady - wyszeptała
Łzy napłynęły mi do oczu. Dokończyłem mycie i nakleiłem kilka plastrów. Łza spłynęła mi po poliku.
- Dlaczego ty płaczesz ? -Powiesz mi czemu taki jesteś?
- Jaki? - zapytałem szybko
- Inny. Jakiś zupełnie inny.
- Ale... W jakim sensie ?
Westchnęła. Chciałem usłyszeć w jaki sposób byłem inny, bo przecież robiłem to co powinienem.
- Nie zrobiłeś mi ani razu krzywdy. Opiekujesz się mną, bronisz mnie. Co jest?
Tak myślałem, że o to zapyta. Bardzo długi czas jestem z chłopakami w paczce i prawie każdy pytał co ja tutaj robię, że nie pasuję do nich. Sam się zastanawiam po co tkwię w tym gównie.
- Robię to co słuszne
- Jesteś jednym z nich, ale jednak jesteś inny. To mi wytłumacz - mówiła ledwosłyszalnie, patrząc na swoje palce.
Westchnąłem.
-To jest trudna sytuacja, nie potrafię jej wytłumaczyć.
Narzuciła na siebie kołdrę i położyła się na łóżku, totalnie chowając się w pościeli.
- Daj mi spokój. Chcę być sama. - powiedziała smutno, a kilka łez znowu spłynęło po jej policzkach.
Przełknąłem głośno ślinę i wstałem.
- Zjedz i wypij to co ci przyniosłem, bo musisz mieć siłę. Proszę.
Nie odpowiedziała.
Wyszedłem z pokoju pełen goryczy. Ja chcę dla niej jak najlepiej, nie wiem jak mam ją do siebie przekonać. Dlaczego musiałem poznać taką cudowną dziewczynę w takich okolicznościach?
To wszystko było do dupy. Ona nigdy mnie nie zechce, nienawidzi mnie, boi się mnie i nie chce czuć żadnego dotyku ludzi. To straszne. Jestem w szoku. Wkońcu musi się stąd wydostać, więc zachowuje resztki sił no i pewnie przez ten czas na tyle ją chłopacy wyszkolili, że zapadło jej w pamięć "nie robienie z siebie ofiary". Chce oszczędzić sobie bólu i udaje silną. Bez sensu. Łzy napłynęły mi do oczu, ale wziąłem głęboki oddech i wszedłem do salonu. Oni nadal leżeli. Ukucnąłem przy Harrym, który leżał na podłodze.
- Ej stary - potrząsnąłem nim - obudź się, słyszysz? Harry!
Szturchałem go coraz mocniej, dopóki nie zareagował.
- Ja pierdole - wyjęczał łapiąc się za głowę, nie otwierając oczu - Zwariowałeś? Jestem cholernie skacowany po wczoraj , na chuj mnie budzisz?
- Mógłbyś być milszy kretynie. Sprawdzałem czy żyjesz. Ale skoro przeszkadzam, radź sobie sam.
Wstałem i odszedłem. Miał zdziwioną minę , ale zapewne nie miał siły się na mnie rzucić.
Wszedłem po cichu do sypialni. Ku mojemu zdumieniu kanapki były zjedzone, a herbata wypita. Posłuchała mnie. Nicole spała, otulona kołdrą , obrócona w drugą stronę. Była piękna.
Usiadłem na krześle obok jej łóżka i wyjąłem telefon. Pilnowałem jej. Siedziałem w internecie, zabijając mijający wolno czas. Ona słodko spała.

-------

Obudził mnie straszliwy wrzask. Poderwałem się i zrozumiałem, że zasnąłem. Spojrzałem na Nicole, która zapłakana i wystraszona siedziała na łóżku.
- Co się dzieje? Miałaś zły sen? - zapytałem pełen nie pokoju
Pokiwała energicznie głową, szlochając. Chciałem położyć jej rękę na ramieniu, ale odsunęła się jak oparzona. Cofnąłem się trochę, nie wiedząc co mam zrobić.
- Spokojnie Nicole , to tylko zły sen nie bój się - próbowałem ją pocieszyć.
Ona nie reagowała, ale z chwilę później zaczęła się uspokajać.
Okryła się kołdra i siedziała.
- Co Ci się śniło? - zapytałem chcąc jakoś załagodzić sytuację
- Nic takiego - odpowiedziała ze smutkiem
Postanowiłem nie drążyć tematu, bo ona nie chciała najwyraźniej ze mną rozmawiać.
- Chcesz iść na spacer? - zapytałem mając pewien plan.

-----------

Wybaczcie za tą przerwę, ale dopadł mnie kompletny brak weny, a do tego wakacje, teraz nowa szkoła i kompetny brak czasu. Przepraszam Was i mam nadzięję, że ktoś jeszcze to czyta i zostawi mi coś miłego co mnie zmotywuje do pisania.
Kocham Was xx

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 10, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Black Guardian AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz