Gdyby Reiji wczoraj, o ile to był on, nie przyniósł mi kolacji do pokoju to prawdopodobnie musiałabym zacząć jeść zapasy na czarną godzinę, a i tak bym się nie najadła. Poza tym to wampirze żarcie jest całkiem niezłe. O! I nawet soczek z żurawiny. Chwila, a on przypadkiem nie pomaga na anemię?! I po co ja staram się być optymistyczna? Tato, przeklinam cię! Mimo wszystko cieszyłam się, że mnie tu przysłał. Zahartuję się i może zamienię się w wampira. Nie, to nie przejdzie. To nie książka.
Kątem oka spojrzałam na ciemny mundurek, uprasowany, ze słodką różową wstążeczką u góry. Zaraz się w niego wcisnęłam. Czarne rajstopy, które nosiłam w gimnazjum idealnie do tego pasowały. Przeglądałm się w lustrze dumna z tego, że się urodziłam, ale zaraz w pokoju pojawił się Reiji.
- Za niedługo zaczną się zajęcia. - przypomniał surowo.
- Dobrze, już jestem gotowa.
Uśmiechnęłam się do lustra, Reiji musiał to widzieć, drgnął mu kącik ust. Jednak to chyba nie dlatego, że chciał odwzajemnić owy gest. Podszedł i poprawił kokardę, która rozwiązała się nawet nie wiedziałam kiedy. Jego ręce znajdowały się daleko, tak żeby mnie nie dotknąć. Powstrzymywał się przed czymś?
- Jesteś strasznie niechlujna, od jutra zacznie się twoja nauka dobrych manier.
I puh! Już go nie było. Wychodzi na to, że tylko z Shu i Subaru jeszcze nie rozmawiałam. Nie spieszyło mi się. Coś mi podpowiadało, że są podobni do Reiji'ego.
Gdy znaleźliśmy się w samochodzie Laito usiadł na tyle blisko mnie na ile tylko mógł. Miałam nadzieję, że nie pomyślał sobie, że czuję do niego coś więcej niż do komara. Za to głupi zombie nawet słowem się nie odezwał. Nie patrzył w ogóle w moją stronę. Reszta braci zachowywała się jakby nie istnieli, więc postanowiłam wykorzystać ten fakt. Oparłam się o ramię Laito, który, kiedy się go nie bałam nie był, aż tak zainteresowany. Aczkolwiek moje gesty nie umknęły jego uwadze. Najpierw spojrzał na mnie, a potem na Ayato. Domyślił się kogo chciałsm wkurzyć. Zanim mnie objął poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Zrobił to Reiji.
- Panna lekkich obyczajów widzę.
To oczywiste, że przejrzał te gierki, więc mógł sobie darować.
- Cicho, panie idealny.
Czytaj "stul pysk". Prychnął jedynie. Laito cicho się roześmiał.
Na szczęście trafiłam do klasy, w której dziewczyny trzymały się razem, a przynajmniej na lekcjach. Na jednej z długich przerw pewna osoba postanowiła wykraść mnie moim nowym znajomym. Był to nie Ayato, nie Laito, nie Kanato, nie Reiji, ale Subaru.
Zaprowadził mnie na dach. Zdziwiło mnie to.
- Uciekaj stąd. - powiedział patrząc w księżyc.
- To nie jest takie łatwe jak sobie myślisz.
Usiadłam na ławeczce przy jakiejś wysokiej roślinie. Chłopak przysiadł się obok, od strony krawędzi i pchnął mnie na ławkę. W mgnieniu oku chwycił dłonią obie moje, a drugą rozwiązał kokardkę i odsłonił szyję.
- Nie widzisz, że to niebezpieczne? Jesteś tylko jedzeniem.
Zabolało mnie to.
- Ty za to czujesz się i jesteś samotny. - wymamrotałam w nagłym przypływie empatii. Te słowa same, bez powodu wyszły z moich ust. Subaru zmienił wyraz twarzy. Rozluźnił uścisk i posadził z powrotem.
- Wynoś się!
Zasłonił dłońmi usta. Wolałam się nie narażać. Zostawiłam go samego z jego bólem.
Nie powinnam o tym myśleć. I tak niedługo ucieknę. Muszę to zrobić dla własnego, dla ich dobra. Wątpiłam, że ojciec mi pomoże. Byłam podobna do matki, nienawidził mnie za to.
- Nie mam dokąd wrócić... - wyszeptałam do siebie. Kanato, słyszał to, bo uśmiechnął się w dziwny sposób. Nieważne i tak ucieknę! Zaraz po lekcji wybiegłam z sali, być może dobiegnę do drzwi przed nimi. Pomyliłam się. Shu już czekał, ale nie zatrzymywał mnie. Wyglądał jakby spał na stojąco. Przemknęłam obok, ale zostałam podniesiona do góry jak worek ziemniaków. Shu trzymał mnie jedną ręką jakbym nic nie ważyła. Westchnęłam głośno.
- Nie sprawiaj mi kłopotów.
Gdy tylko pojawił się Ayato postawił mnie na ziemi. Najstarszy z braci Sakamaki nie wyglądał na zadowolonego.
- Poczekaj tylko, aż dotrzemy do domu. - mruknął zombiak. Brzmiało jakby miał zamiar mnie ukarać. Oby nie.
W domostwie zamknęłam się pokoju, na klucz, tak aby nikt nie mógł wejść. Niestety, na łóżku spoczywał nie kto inny jak ten cholerny głuptak. Starając się nie zwracać na niego uwagi. Wzięłam swoje rzeczy i podreptałam do łazienki. Gdy już rozebrałam się do koszuli przeraziłam się. Twarz mi płonęła. W wannie leżał Shu. Przyzwyczaiłam się do tego, że dzieje się tu coś dziwnego, ale to już przesada. Chciałam go obudzić, ale ten wciągnął mnie do wanny. Bolało bardziej niż, kiedy złapał mnie Ayato.
- Błagam, puść... - wyjąkałam przez łzy. Ból promieniował, aż po sam łokieć.
- Sama przyszłaś po cierpienie. Przeszkodziłaś mi.
Jęknęłam.
- Pójdę, ale puść!
Nie zrobił tego. Przypuszczałam, że tak łatwo się z tego nie wywinę.
