Nowe blizny

7.4K 449 25
                                    

To, że pogodziłam się ze swoim losem nie znaczy jeszcze, że nie miałam zamiaru uciec. Nawet jeśli mnie zabiją w ramach kary to i tak nie było najgorszą rzeczą jaka mogła mi się przytrafić wśród tych sadystycznych braci.
Wypijanie przez nich mojej krwi dość często powodowało, że ledwo się ruszałam, ciało stało się takie ociężałe, ale o poddaniu się nie było mowy. Powlekłam się ciemnym, śmierdzącym korytarzem przy okazji obłapiając oślizgłe ściany, jedynie od czasu do czasu chwytałam za kraty czegoś na pozór cel więziennych.
Wszystko szło jak po maśle dopóki ktoś nie stanął mi na drodze.

- Wiesz, że czeka cię teraz surowa kara? Nikt nie pozwolił ci uciekać, desko!
Ową postać rozpoznałam od razu, Ayato, wolałabym spotkać kogo innego, kogokolwiek, ale nie jego.
Przygwoździł mnie do ściany z ogromną siłą. Znowu chciał dobrać się do dopiero co zagojonej szyi. Dla kobiety blizna to piętno na całe życie! Wyrywałam się, krzyczałam, kopałam go, ale widocznie anemia była silniejsza, powoli osłabłam, a kiedy przestałam wierzgać Ayato delikatnie rozluźnił uścisk.
- Tylko na tyle cię stać, desko?
Zaśmiał się szyderczo.
- Głupi zombie to wampir, to dlatego.
Prychnęłam niezadowolona. Najwidoczniej nie przepadał za moimi odzywkami, bo zasyczał groźnie.
- Dla ciebie jestem Ayato-sama, najsilniejszy i najwspanialszy, jestem dla ciebie jak Bóg, zapamiętaj!
Zaraz po tych słowach z ogromnym impetem wpił się w moją szyję. Prawdopodobnie w tej samej chwili złamał mój nadgarstek, ale nie byłam pewna. Nie czułam w tej chwili nic innego niż narastającego strachu. Nigdy nie był taki porywczy, nigdy taki brutalny. Czyżby to mój koniec? Poddałam się, niech się dzieje co chce. Nie byłam już człowiekiem, a jedynie ich zwierzyną.
- Sam się tu tak z nią bawisz?
Usłyszałam dochodzący z daleko głos Laito. Jego ton świadczył o tym, że był bardzo podniecony, zdawało się, że płonie. Najwyraźniej Ayato nie obchodziło teraz nic oprócz wypicia jak największej ilości mojej krwi.
- Czyżbyś się poddała, Ayane-chan? To dobrze, ale wiesz, nie zabijemy cię jeszcze dzisiaj, pożyjesz, pobawimy się z tobą.
Uklęknął i rozchylił moje nogi. Co za podłość. Zaciskałam jeszcze uda, ale mięśnie także odmówiły posłuszeństwa. Podwijając sukienkę do samej bielizny ugryzł mnie w udo, nadal masując po jego wewnętrznej stronie.
- Przestańcie...Przestańcie! - krzyczałam, ale Ayato postanowił zatkać mi usta metalicznym pocałunkiem. Więc to tak smakowała moja krew? Obrzydliwie...słodka...

Obudziłam się w swoim pokoju z opatrzoną ręką. Jak bolała! Nie tylko zresztą ona, udo i szyja nadal pozostawały posiniaczone i dziurawe. Na samą myśl o wcześniejszym molestowaniu zapłonęłam. Może lepiej się powiesić, a może ich zabić albo poznać? Jeśli zamienią mnie w wampira to już więcej nie będę musiała cierpieć fizycznie, stanę się taka jak oni, szaleni i okrutni.
Nałożyłam na siebie tylko szlafrok. Cichaczem uciekłam z pokoju do ogrodu. Na szczęście nie zapuszczał się tam żaden z braci. Z jednym wyjątkiem.
Gdy usiadłam na marmurowej ławeczce, z tymi samymi łzami w oczach co jeszcze kilka godzin temu zauważyłam w mroku poruszającą się sylwetkę. Wzięła w ręce kilka czarnych róż i podeszła do mnie.
- Subaru?
Nie byłam pewna, ale na jego twarzy malował się grymas bólu. Widząc mnie w takim stanie, chociaż trochę mi współczuł, tata miał taką samą minę, kiedy mnie tu odwoził.
- Tak, nie bój się.
Wręczył mi kwiaty, a wśród nich ukryty srebrny sztylet.
- Jeśli nie będziesz w stanie zabić mnie ani żadnego z nich, najlepiej, jeśli zabijesz samą siebie. Celuj w serce.
Przyjęłam tą wiadomość ze stoickim spokojem. Rozważałam opcję samobójstwa, ale jedna, czerwona lampka w moim sercu nie pozwalała mi tego zrobić.
- Dziękuję, ale nie jestem pewna czy dam radę. Przecież żadne z was nie chciało się urodzić wampirem, tak już się stało. Tylko dlaczego tu jestem?
Nachylił się nade mną i pogłaskał delikatnie po głowie.
- Jeśli tak myślisz to i tak zginiesz. Dowiesz się tego w swoim czasie.
Odszedł. Nie chciał nawiązywać rozmowy, której w tej chwili tak bardzo potrzebowałam. Słowa wsparcia, choćby krótkie.
Deszcz postanowił również mnie zasmucić, zaczął padać. Powoli udałam się do swojego pokoju. Było już wtedy grubo po północy. Przypomniało mi się, że mam urodziny, ale co mi po tym. Nie obchodziłam ich już od lat, nie wygląda na to, żeby coś się miało zmienić. Tata i wszyscy zawsze zapominali o tym dniu.
Oprócz tego święta było dla mnie coś o wiele ważniejszego. Zawartość skrzynki, którą mogłam otworzyć na szesnaste urodziny. Położyłam ją sobie na kolanach i złotym kluczykiem otwarłam wieko. W środku leżał list i buteleczka z błękitno-szmaragdową zawartością.
"Droga Ayane,
Wszystkiego najlepszego, dzisiaj jest twój dzień. Obyś trzymała się jak najlepiej i oby w życiu spotykały cię same dobre rzeczy.
Masz mi za złe, prawda? Jesteś bardzo zrozpaczona i pewnie siedzisz wśród tych sadystycznych wampirów. Znam ich z opowiadań Richter'a, mężczyzny, który przyniósł dla ciebie w ostatniej chwili serce. Zawsze zastanawiałaś się skąd ta blizna pomiędzy piersiami, stąd, masz zdrowe bijące serce, potężne serce córki Władcy Demonów. Kochanie, naprawdę przepraszam, ale tylko dzięki temu możesz teraz żyć. Ja też żyję, zobaczymy się, gdy mąż mi na to pozwoli, twój prawdziwy ojciec.

Wszystkiego najlepszego i nie martw się, nie jesteś wampirem tak ja i on.
Twoja matka,

Akira"

Dlaczego, mamo? Mówiłaś, że mnie kochasz, a dopuściłaś do takiego bólu i jeszcze w dodatku...Nie, nie, nie! Jednak czy to nie był powód do życia?! Spotkanie matki i zrozumienie dlaczego tak zrobiła, tak, teraz mogę dalej iść przez świat i już nic z wyjątkiem śmierci mnie od tego nie powstrzyma. Co nie znaczy, że rzucę sztylet od Subaru w kąt.

Diabolik Lovers x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz