Siedziałam w wannie i wpatrywałam się w Shu. Koszulka, którą miałam na sobie wcale nie była nieprzemakalna, a woda dostatecznie zimna, żeby się przeziębić. Nie wydawało się jednak, że miał zamiar mnie puścić.
- Uhu, widzę, że masz bardzo ładną bieliznę. To dla mnie?
Zagotowało się we mnie. Właśnie dlatego miałam rumieńce, właśnie dlatego!
- Na pewno nie dla ciebie, ani dla żadnego z was. - warknęłam. Shu przesunął ręce z moich nadgarstków na ramiona i zamiast ugryźć pocałował. Jego wargi były tak strasznie zimne. Mimo to spowodowały nagły przypływ adrenaliny. Mój pierwszy pocałunek skradziony w tak łatwy sposób. W momencie, gdy dopuścił się tego strasznego czynu z jego ucha wyleciała słuchawka. Usłyszałam muzykę klasyczną, naprawdę wspaniałą, romantyczną. Mimo tego, że nasze wargi nadal się stykały chwyciłam za słuchawkę i włożyłam ją do swojego ucha. Na chwilę oderwał się ode mnie, aby już nie ponowić pocałunku.
- Słuchasz takiej muzyki? - zapytał wyraźnie ożywiony.
- Oczywiście, muzyka klasyczna jest moim życiem, gram nawet na fortepianie.
Zmieniłam swój ton. Słuchał mojej ulubionej piosenki. Trzeba mu było przyznać, że miał gust. Tak, to stanowczo mój ulubiony wampir. Właśnie, zapomniałam kim jest. Odgarnął burzę moich przemoczonych włosów i wbił się w lewą, nienaznaczoną stronę szyi. Był delikatniejszy niż Ayato. Czułam się tak jak tej nocy, gdy ktoś mnie ugryzł.
- To ty pierwszy mnie ugryzłeś? - zapytałam spokojnie. Pogodziłam się już dawno ze swoim losem ofiary. Poczułam jedynie ciche przytaknięcie. Przytuliłam się do niego. Wydawał mi się wtedy taki bliski. Jeśli już miałam być narzeczoną to tylko jego, nie Reiji'ego sztywniaka, nie Ayato głupka, nie Kanato psychopaty, nie Laito lovelasa i nie Subaru, o którym prawie nic nie wiedziałam. Chociaż znałam go krócej niż pozostałych i mniej z nim rozmawiałam. W końcu wypuścił mnie z objęć. Wyszłam z czerwonej wody oniemiała, onieśmielona. Wyssał bardzo dużo krwi. Czułam, że słabnę.
- Kiedy śpisz masz bardzo szeroko otwarte usta, a i proszę ubieraj na siebie więcej niż piżamę.
Włożył słuchawki z powrotem.
- Zboczeniec!
Tupnęłam nogą i poszłam do innej łazienki. Rezydencja była wielka, więc długo szukać nie trzeba było.
Ubrana, wypachniona, ledwo żywa, ale żywa powlekłam się do pokoju, gdzie na łóżku nadal leżał zniecierpliwiony Ayato. Nie miałam siły zwracać na niego uwagi. Położyłam się strącając go na krawędź i zamknęłam oczy z zamiarem pójścia spać.Mocno przyssał się do skóry moich pleców zostawiając na nich czerwony ślad.
- Byłaś z Shu! Czuję jego zapach. - skarcił mnie z pretensją.
- Byłam, lubię go.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Niech się wkurza chłopczyna.
- Tak jak Laito albo Reiji'ego panno lekkich obyczajów?!
Zacytował czarnowłosego z tą samą intonacją, ale w innej intencji. Reiji przynajmniej orientował się w moich uczuciach i wiedział, że nie darzę żadnego z wyżej wymienionych szczególną sympatią.
- Nie nazywaj mnie tak, nie wiesz co mi siedzi w głowie.
Dotknęłam czerwony, ciepły ślad. Tego nie można mu wybaczyć. Gryzienie z zamiarem najedzenia się to jedno, ale molestowanie to drugie. Wstałam i nogą zepchnęłam go z łóżka, a przynajmniej planowałam, bo pozostał w nienaruszonej pozycji.
- Wiem! Oni! - krzyknął.
Zaśmiałam się cicho po czym opadłam z powrotem na grube poduszki.
- Jesteś zazdrosny?
Tak, to było pytanie, ale retoryczne.
- W-wcale nie!
No i zniknął. Mogłam w końcu pójść spać. W przeciwieństwie do nich budziłam się rano i szukałam drogi ucieczki z tego popapranego miejsca. Zostanie z nimi równało się śmierć.
Byłam taka wyspana i wypoczęta, zbyt dobrze mi się spało. Otwarłam oczy, ale to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Znajdowałam się w gabinecie z tysiącem osobliwych roślin i książek. Przede mną stał Reiji i podcinał jakąś roślinkę. Wyglądał na wkurzonego.
- Co ja tu robię? - zapytałam jeszcze zaspana.
- Przyszłaś tu sama, a teraz wstań i pokaż, że masz jakieś maniery. To mój gabinet.
Westchnął głośno poirytowany.
- Nie jestem jedyną osobą, która nie chce tu teraz być. Przepraszam za najście. - wymamrotałam i wstałam z fotela, chociaż chwila, teraz miałam okazję go o wszystko wypytać.
- Więc co tu jeszcze robisz?
Usiadł na miejscu, z którego przed chwilą wstałam. Kiedyś oglądałam pewien film i bardzo zapadła mi w pamięć pewna scena. Akurat Reiji miał tu swoją własną herbatę. Bez pytania sprawnie mu ją zaparzyłam.
- I tak powinno być.
Spojrzał na mnie z wyższością i wziął filiżankę. Nie lubiłam herbaty, to dobrze, bo inaczej dostałabym wykład na temat istotnego zachowania.
- Reiji, powiedz mi, dlaczego tu jestem?
Upił łyk herbaty nie zwracając się już w moim kierunku.
- Żeby nas poślubić. Tak, dobrze słyszysz, nas wszystkich Ayane. Kilku z nas jest przychylnych twojej osobie, ale są też tacy, którzy chętnie by cię zabili.
Wywnioskowałam mniej więcej o kogo chodzi, ale lepiej dopytać.
- Na kogo mam w szczególności uważać?
Reiji odłożył filiżankę i przygwoździł mnie do regału.
- To bardzo głupie pytanie, nie uważasz?
Przełknęłam głośno ślinę. Skoro zaczęłam to będę brnąć w to dalej.
- W takim razie inaczej, który z was nie przejąłby się moim odejściem?
Przesunął dłonią po ranach i malince w okolicach mojej szyi i braków oraz pleców.
- Subaru nie jest zadowolony z twojego przybycia. Osobiście przejąłbym się twoją śmiercią w nieznacznym stopniu. Spełniasz minimalne wymagania na bycie żoną. - oświadczył z grobową miną. Cieszyć się czy być złym? W sumie to będę szczęśliwa, pierwszy raz powiedział coś tak miłego. Deja vu, straciłam przytomność, gdy tylko poczułam zapach krwi.