Rozdział VII(czyli tylko wariaci są coś warci)

124 11 3
                                    

17.10.2015r. Sobota 17:30

Dzisiaj moje pierwsze zajęcia baletu.
Cały tydzień na nie czekałam!
Mijał dzień za dniem a ja wciąż myślałam tylko o tym, jejku strasznie się denerwuje nawet sama nie wiem dlaczego.
Zajęcia odbywają się dość niestandardowo, o godzinie 19 w soboty, i trwają aż 3 godziny!
Czasochłonne te moje marzenia.
Napewno będzie super ciężko, dokładnie tak jak lubię.
Na Facebooku znalazłam więcej informacji dotyczących zajęć, a tak właściwie były to użyteczne wskazówki.
Balet jest połączony z hip-hopem tak więc nie będzie nudno.
Fajnie, że jest to jakiś "nowoczesny" taniec.
Myślę, że będzie naprawdę ciekawe.
Rodzice jeszcze o niczym nie wiedzą, wracają dopiero w poniedziałek.
Zajęcia kończą się o 22, tata mnie nie odbierze więc jestem zdana na Rayana.
Nie chcę wracać po ciemku sama,a raczej boję się wracać sama tym bardziej iż droga jest dość długa a ja wiadomo,nie z tych najodważniejszych.
Obiecałam, że wspomnę o sytuacji z Rayem więc chyba nie mam już odwrotu.
Nie chciałam o tym mówić, nie lubię rozpamiętywać takich rzeczy,ale cóż na szczęście wszystko jest już dobrze.
Co prawda było z tym trochę zamieszania, a ludzie jak to ludzie pogadali i przestali.
Poprzestałam na wybaczeniu Rayanowi, w końcu to mój przyjaciel a wieczne żale są bez sensu.
Najważniejsze, że nasze ralacje się nie zmieniły, chcę żeby zawsze traktował mnie tak samo bo chyba na tym mi najbardziej zależy.
Oficjalnie ten temat uważam za zakończony i mam nadzieję że na zawsze zdołam wymazać go z pamięci.

18:00
-Halo?
-Cześć Ray, mam pytanie co robisz dzisiaj wieczorem?
-W zasadzie to nic szczególnego, jakieś plany? Zapytał śmiejąc się.
(pewnie leży przed telewizorem i gra w fife, z resztą jak zawsze pomyślałam lekko się uśmiechając.)
-Wiesz mam dzisiaj te zajęcia o których Ci opowiadałam, kończą się o.. nagle mi przerwał.
-Tak, tak wiem wiem o której mam po ciebie być?
(Jaki on opiekuńczy pomyślałam nie kryjąc swojego zadowolenia )
-Po 22, czekaj w tym parku tam gdzie no wiesz.. odparłam nie kończąc wypowiedzi.
-Tam gdzie spotkaliśmy się po raz pierwszy ? Nie bój się, nadal pamiętam to miejsce.
Będę czekać, jakby coś to dzwoń.
-Dziękuję, do zobaczenia
-Pa Cass.

Była już 18:30.
Wybiegłam do łazienki by się odświeżyć i zrobić lekki makijaż,przecież muszę jakoś wyglądać.
Zabrałam torbę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
Nie miałam pojęcie w co się ubrać na pierwsze zajęcia, chciałam ubrać moje ulubione dresy ale to ma być przecież balet, połączony z hip-hopem, ale nadal balet.
Zdecydowałam ubrać się w obcisłe czarne leginsy i biała , luzną koszulkę na ramiączka z nadrukiem.
Narzuciłam koszulę w kratkę i ubrałam swoją ciepłą skórzaną kurtkę.
Co do butów również nie miałam pojęcia jakie mają być więc założyłam swoje błękitne roshe runy od dawna kocham się w tych butach mam kilka par jednak te uwielbiam najbardziej.

W zasadzie byłam już gotowa, o 18:40 wyszłam zamykając dom.
Mam jeszcze dwadzieścia minut na dojście, nie muszę się spieszyć.
Po drodze był orlik który właśnie mijałam, jak zawsze obowiązkowym osobnikem był Rayan, grał właśnie w piłkę z kolegami.
-Patrz Cass idzie! Wykrzyknął chłopak grający z Rayem (wiem, to głupie ale nawet nie pamiętam jak ma na imię)
Był też z nimi Mike. Już dawno się pogodzili i wszystko narazie jest okej.
-Jaka ona ładna.. westchnął Mike
-Bo moja odpowiedział Rayan śmiejąc się wśród znajomych.
Oczywiście udałam że nie słyszałam ich rozmowy, choć słyszałam i to doskonalne.
Podeszłam do Raya i pocałowałam go w policzek na przywitanie.
Z Mikeam postąpiłam tak samo, choć odczuwałam prwien dystans, oczywiście z mojej strony.
Z resztą przybiłam zwykłą piątkę, jednak te piątki za jakiś czas pewnie też zmienią się w całusy.
Trochę z nimi pogadałam, doprowadzając się do płaczu (ze śmiechu rzecz jasna).
Zawsze mnie rozśmieszali do tego stopnia, że leciały mi nawet łzy.
-Dobra muszę już lecieć mam tylko 5 minut, nie mogę się spóźnić, a ty Rayan pamiętaj, że masz po mnie przyjść.Nie ostań się na orliku do północy!(znam go, i jestem w stu procentach przekonana iż mogły siedzieć tu nawet i do samego rana, boisko dla Raya to takie ala "niekończące się wesele")
-Jasne jasne słoneczko.
-Nie mów tak do mnie idioto odparłam z usmiechem i nagle wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Spokojnie Cassie, jeśli Rayan zapomni to napewno ja przyjdę rzekł Mike puszczając oczko w moją stronę.
-Wolne żarty wtrącił się Ray, idź już słoneczko bo się spóźnisz, dzwoń gdyby coś się zmieniło.
-Nie miałam już czasu nazwać go idiotą, miałam 3 minuty!
Zaczęłam biec
To moje pierwsze zajęcia nie mogę się spóźnić! Myślałam.
Biegłam naprawdę bardzo szybko, gdy już dobiegłam na miejsce otwierając drzwi spojrzałam na wielki zegar wiszący na ścianie.
19;00! Tak! Jestem dzieckiem szczęścia!(w wprawdzie to nie takim już dzieckiem mam przecież 16 lat)
Tak czy siak wchodzę na salę, jest przeogromna, z przodu znajduje się jedno wielkie gigantyczne lustro, odziwo wszyscy już są.

Usiadłam na podłodze oglądając się dookoła, wśród mnie były same nieznajome twarze, nikogo tutaj nie znałam..
Trochę się przestraszyłam , w tej chwili weszła instruktorka.
Miała śliczne gęste czarne włosy sięgającą aż do pasa, intensywne zielone oczy, przejrzystą twarz,a jej sylwetka!
Każda dziewczyna oddała by zupełnie wszystko żeby wyglądać tak jak ona.
-Witam wszystkich na pierwszych zajęciach zaczęła mówić z uśmiechem.
Jestem Andrea, mówcie mi po imieniu.
Pierwsza rzecz jaką musimy załatwić-dalej ciągnęła.
-Będziecie musieli dokonać wyboru.
Balet jest połączony z hip-hopem jednak wiem,że będzie ciężko przyswoić wam aż dwa gatunki tańca, dlatego najpierw skoncentrujemy się na jednym,później na drugim.
Gdy opanujecie już te dwie techniki tańca, złączymy wszystko w całość.
A więc decyzja należy do was.
Usiądzie i wspólnie to przemyślcie, a może chcecie poprzestać na jednym gatunku ? Wasz wybór,odpowiedź dostaję za pięć minut!
Z lekkim przerażeniem zbliżyłam się do nieznajomych mi twarzy,następnie wspólnie zaczęliśmy dyskutować(może i moja nieśmiałość zniknęła ale napewno coś po niej jeszcze pozostało).
Po upływie czasu jaki dostaliśmy na dokonanie decyzji przedstawiliśmy Andrei swoją propozycję.
Byłam zadowolona z takiego przebiegu zdarzeń, wybraliśmy hip-hop!
Heheh tak wiem, przychodzę tu z myślą o balecie,a kończy się na zupełnie innym rodzaju tańca.
Odziwo hip-hop wybrali chłopcy,no bo gdzie oni do baletu!
Każda z dziewczyn była szczupła,chłopcy też wysportowani tak więc zwarta ekipa taneczna.
-Zaczynamy! Krzyknęła Andrea.
-Znajdźcie sobie miejsce.
Było nas niedużo około 15 osób.
-Pokaże wam teraz przykladowe kroki.
Jezu ale ona pięknie tańczyła! Była doskonała! W każdym obrocie, ruchu..
Nieskazitelna.

-Dzisiaj zaczynamy nowy układ.Myślę, że się spodoba dodała z uśmiechem.

Układ rzeczywiście był fajny, strasznie przypadł mi do gustu , chyba wszystkim się spodobał. Kroki były strasznie trudne, aż sama dziwię się że je ogarnęłam.
-No, no widzę w was potencjał , muszę przyznać nieźle wam to wychodzi.
Tak energicznej grupy nie miałam już dawo.
Andrea była bardzo miła i sympatyczna, nieźle nas dzisiaj wymeczyła, ledwo stałam na nogach.
Dziękuję i zapraszam za tydzień!Mam jeszcze jedno zastrzeżenie odnoszące się do dziewczyn, na kolejne zajecia obowiązują dresy i top. To ma byc hip-hop do cholery!

Wszyscy opuściliśmy salę udając się do szatni.
Ludzie byli mega sympatyczni,zabawni od razu się z nimi zaprzyjaźniłam. Gadaliśmy tak dobre pół godziny.
Spojrzałam na zegar 22:30!
Cassie ty idiotko! Przecież Rayan czeka!
Szybko pożegnałam się z nowymi przyjaciółmi umawiając się na wspólny wypad do kina i wybiegłam z zajęć.
Już miałam dzwonić do Rayana ale zaraz zaraz..
Gdzie jest mój telefon!
Obszukałam wszystko , wróciłam się nawet do szatni w poszukiwaniach nieskutecznych jednak.
Super po prostu super.
Nie mam telefonu, i w dodatku muszę sama wracać po nocy!
Byłam już w parku.
Dalej było ciemno, dalej już nie pójdę nie ma mowy pomyślałam i bezsilnie usiadłam na jednej z parkowych ławek.
Patrzyłam z przerażeniem na opustoszałe uliczki, myślałam że zaraz umrę!
W kompletnej ciszy siedziałam i zastanawiałam się co mam teraz zrobić.
Nie wrócę się na salę, chyba że wrócę umierając przy tym ze strachu!

Nagle ktoś podszedł do mnie gwałtownie dotykając moich ramion.
BUU!
JEZU !!! zaczęłam nagle krzyczeć ze strachu,łzy wpłynęły mi po policzku.
Spokojnie Cassi to ja!
Rozpoznałam głos Rayana.
-Ty totalny skończony idioto ,prawie umarłam! Wykrzyczałam w jego stronę.
W głębi serca strasznie cieszyłam się że przyszedł, że jest tu teraz ze mną.
Przepraszaszam sie chciałem.Mam twój telefon. Zgubiłaś na orliku kopciuszku, Zaśmiał się lekko.
Ehhh spadaj, dawaj to! Groźnie odpowiedziałam odwracając się od niego.
Nagle poczułam jak łapie mnie za rękę.
Nie mogłam się powstrzymać, i Przytuliłam się do niego jak najmocniej potrafiłam.
-już nigdy mnie nie puszczaj wyszeptałam z łzami w oczach.
Nagle Rayan mnie pocałował.
Nie wiedziałam jak mam na to zareagować, nie chciałam tego, ale jednak chciałam.
Byłam zmieszana.
W jednej chwili coś nam przerwało.
Zaczął padać deszcz!
Stopniowo jego ilość się zwiększała a ja stałam wtulona w Rayana.
Mogłabym tak stać do końca życia, ale jego głupie pomysły nie pozwalały mi stać w bezruchu.
-Ściągamy się ? Kto pierwszy do domu wygrywa! Oznajmił chłopak.
-Żartujesz sobie ze mnie? Zapytałam roześmiana.
Nie, niby dlaczego słoneczko?
-Czemu ty jesteś taki głupi wykrzyczałam i zaczęłam biec.
Nie myślcie sobie iż miałam zamiar przegrać!

Było idealnie. Padał deszcz a my ścigaliśmy się w drodze do domu.
Nagle zatrzymałam się kręcąc dookoła.
Krople deszczu lały się na moją twarz, byłam cała mokra.
Rayan zaczął się śmiać po czym wziął mnie na plecy i zaczął biec ze mną na karku.
I tak biegł aż znaleźliśmy się pod drzwiami mojego domu.

Cieszę się, że mam przy sobie takiego wariata.
W końcu Tylko Wariaci Są Coś Warci..



Nie dla słabych kraina taOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz