Krok 12: Nie zapomnij o półmisku słodkich snów

800 91 2
                                    

- Mogę wejść?

- Nie. Dalej się gniewam. - Pomachała ręką, jakby odganiała muchę. - Idź pogadaj z facetami, którzy ładują śmierdzący dywan i połamane meble do kontenera.

- Przecież tłumaczę ci, że Jess to jedyna córka Louisa. Lokal, w którym zaplanowano jej przyjęcie urodzinowe, został zalany. Nie mogłem zawieść dziecka. W końcu szóste urodziny ma się tylko raz w życiu!

- Tracisz czas, patrząc na mnie tym błagalnym wzrokiem - oznajmiła Lidia, przyciskając taśmę klejącą na tył ramki ze zdjęciem.

Zanim zdołał odpowiedzieć, dodała:

- Jak mogłeś obiecać małej dziewczynce, że urządzisz jej przyjęcie, skoro nie mamy sali, w której można by postawić krzesła i stoliki? Trzy dni, Harry! Potrzeba dwóch, żeby farba na ścianach wyschła! Boże, jest tyle do zrobienia...

Chwyciła nożyczki, odcięła kawałek taśmy i położyła zdjęcie na stosie obok innych.

- Cwany jesteś, ale ja cię przejrzałam. Wykorzystujesz swoją urodę, wdzięk i uśmiech, aby zawrócić mi w głowie, a potem po prostu wszystko psujesz, bo bez porozumienia ze mną składasz jakieś kretyńskie obietnice.

Oparł ręce o kuchenny stół i z niewinną miną popatrzył Lidii w oczy.

- Chcesz powiedzieć, że zawróciłem ci w głowie? Naprawdę?

Podniosła kolejną fotografię, tym razem stryjecznego dziadka i wsunęła ją w ramkę. Przypomniała sobie dzisiejszy poranek, kiedy siedzieli na schodach do piwnicy. Czy zawrócił jej w głowie? 

Jeszcze jak!

- Trochę - przyznała. - Dopóki ci nie odbiło z tym przyjęciem. Na szczęście bratanica Henry'ego prowadzi pod jego nieobecność ten lokal na rogu. Wstąpiłam dziś do niej, żeby się przywitać i dowiedzieć, co słychać. Maria zdrowieje, Henry myśli o otwarciu nowej kawiarenki, a ona, ta bratanica... Boże, co się stało? - spytała zaniepokojona, kiedy Harry głośno jęknął.

- Maria! Cholera, zapomniałem! Miałem do niej zadzwonić i zdać sprawozdanie. Znam tę kobietę! Lubi mieć wszystko pod kontrolą. Te biedne pielęgniarki... - Urwał, jakby nagle coś sobie skojarzył. - Już wiem!

- Bardzo się cieszę, ale możesz mi zdradzić, co takiego wiesz?

W odpowiedzi obszedł stół, zacisnął ręce na ramionach Lidii, po czym ucałował ją w policzek. Oczy mu lśniły, kąciki ust drżały.

- Jesteś piękną i mądrą kobietą. Przepraszam, że nie spytałem cię o pozwolenie, zanim zaproponowałem Louisowi, aby skorzystał z Trattorii Rossi. Jestem idiotą. Maria Rossi jest geniuszem. A ty jesteś księżniczką. Błagam o jeszcze jedną szansę. To się więcej nie powtórzy. Opuścił ręce.

- Harry, nie rozumiem...

- Przypomniałem sobie, co Maria powiedziała przez telefon: że jesteś typową przedstawicielką klanu Rossich. Obie macie bzika na punkcie kontroli. Lubicie wiedzieć, co się dzieje, trzymać ster w dłoni. Nie gniewaj się, daj mi jeszcze jedną szansę. Przecież wiem, że chcesz.

- Tak sądzisz? No nie wiem. Jeszcze jedną, mówisz? - Zamyśliła się. - W porządku. Ale jeśli znów nawalisz...

Roześmiał się.

- Nie nawalę. A, mam dobrą wiadomość. Louis zjawi się z ekipą jutro o świcie. Chłopaki wyjmą pękniętą szybę. Trzeba będzie przygotować im coś do jedzenia. Na szczęście w naszej kuchni da się pracować.

- W naszej? Miło mi to słyszeć. Ja też mam dla ciebie dobrą wiadomość. Lada moment dwóch umięśnionych facetów przyjdzie ułożyć nową podłogę w sali restauracyjnej.

- Serio? Ciekawe, jak przekonałaś parkieciarzy, żeby rzucili wszystko i zajęli się robotą u nas.

Przygryzła wargę, by nie parsknąć śmiechem.

- To proste. Powiedziałam, że to chodzi o Marię. Natychmiast się zgodzili i jeszcze dali zniżkę. Podobno deski łatwo łączy się ze sobą. Ułożenie całości zajmie im kilka godzin.

- Fantastycznie.

Lidia się cofnęła. Bała się, że jeśli tego nie zrobi, to padnie Harry'emu w objęcia. Coś ją do niego ciągnęło. Jego do niej też. Widziała to w jego oczach.

Tym razem to nie tenor operowy sprowadził ich na ziemię, lecz dzwonek do jednych drzwi, a walenie do drugich.

- Panele podłogowe - powiedziała Lidia, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

- I zmywarka. - Wskazawszy głową na drzwi kuchenne, Harry uśmiechnął się, po czym zniknął.

Wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą stał, Lidia potrząsnęła głową. Nie sposób się na niego długo gniewać. W dodatku on ma tak zaraźliwy uśmiech...




Recipe for love/H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz