Krok 13: Przygotuj trzy torty weselne...

840 96 1
                                    

- Tort. Oczywiście musi być różowy. To ulubiony kolor Jess. Nawet piórnik i tornister mają być różowe; inne kolory nie wchodzą w grę. Jej opiekunka dostaje szału.

- Różowe lody. Różowa galaretka. Różowy tort. Mamy różowe świeczki do tortu?

- Oczywiście. Ale uprzedziłem Louisa, że różowa pizza odpada. To znaczy zrobić można, wystarczyłoby dodać sztucznych barwników, ale nie nadawałaby się do jedzenia.

Lidia podniosła spojrzenie znad notesu, w którym wszystko notowała, i wzdrygnęła się z obrzydzeniem.

- Mama Jess się wścieknie. Wyobrażasz sobie osiem małych dziewczynek na cukrowym haju? Może warto byłoby z nią uzgodnić menu?

- Z mamą Jess? No tak - szepnął Harry. - Ty nie wiesz o Lili.

Z furią zabrał się do szorowania zmywarki, mimo że lśniła, bo już dwukrotnie ją wyczyścił.

- Lili to żona Louisa, mama Jess?

Harry wziął głęboki oddech i wolno wypuścił powietrze.

- Tak. Przegrała walkę z rakiem, kiedy Jess miała cztery latka. Od tamtej pory Louis sam zajmuje się córką.

Lidia odłożyła długopis i notes.

- To straszne... Dobrze ją znałeś?

Nie odpowiedział. Pochylony nad zmywarką, szorował ją ze wszystkich stron. Był brudny, ubranie miał mokre i poplamione rdzą - ta rdza to pamiątka po starej zmywarce, którą pomógł załadować do ciężarówki - lecz to w niczym jej nie przeszkadzało. Tak seksownego faceta dawno nie widziała. I tak pracowitego! Żaden szef kuchni, którego znała, nie harował tak ciężko. Nawet jej ojciec. Z kolei Angelo nigdy niczego nie sprzątał; zawsze znalazł się ktoś na niższym stanowisku, kto go wyręczył. Ale Harry był inny, bardzo oddany swojej pracy. Podziwiała go za to.

Po chwili wyprostował się i poruszył ramionami, jakby usiłował rozluźnić mięśnie. T-shirt podjechał do góry, odsłaniając kawałek ciała nad paskiem od spodni. Zaczerwieniwszy się, Lidia szybko skierowała wzrok gdzie indziej.

- Przepraszam, pytałaś o coś?

- Tak, ja... Zastanawiałam się, skąd się znacie: ty z Louisem i jego rodziną - odparła, starając się zachować neutralny ton, choć kręciło się jej w głowie.

- Strasznie jestem wścibska, co? - Uśmiechnęła się.

- Jak chcesz, możesz mi powiedzieć, żebym pilnowała własnego nosa.

Harry podszedł bliżej, wytarł ręce i sięgnąwszy po butelkę wody, usiadł na stołku barowym.

- Najpierw ja cię o coś spytam, dobrze? Czy masz przyjaciółkę od serca? Taką, do której możesz zadzwonić o każdej porze dnia i nocy? Której wszystko możesz powiedzieć?

- Mam, Carlę. Jest recepcjonistką w Greystone. Dlaczego pytasz?

- Dziesięć lat temu wyjechałem do Paryża. Miałem zanotowany na kartce adres restauracji, której nigdy nie widziałem, i znałem pięć słów na krzyż po francusku. Miejscowi trochę się ze mnie naśmiewali, ale nic sobie z tego nie robiłem. Zamierzałem odnieść sukces. - Na moment zamilkł. - Oprócz mnie był tam jeszcze jeden Brytol. Louis. Choć raczej powinienem powiedzieć: Louis William Tomlinson. Louis skończył studia, miał kilka dyplomów. Restauracja należała do sieci hotelowej, a ta należała do rodziny Louisa. W każdym razie ktoś wpadł na pomysł, aby umieścić nas razem w jednym małym mieszkaniu. Myślał, że się pożremy. - Harry rozciągnął usta w uśmiechu. - Nigdy tak ciężko nie pracowałem ani tak dobrze się nie bawiłem. 

Recipe for love/H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz