Krok 14: I osiem wirujących pizz w kolorach tęczy

877 102 7
                                    


Harry stanął pośrodku sali, wsunął ręce do kieszeni spodni i zagwizdał cicho. Po raz pierwszy widział odnowioną salę restauracyjną. Widok dosłownie zaparł mu dech w piersiach. Lidia wybrała dębowe deski podłogowe w- ciepłym naturalnym odcieniu, który idealnie pasował do jasnobeżowej farby na ścianach. Obrusy, serwetki, zasłony i klosze na lampach miały kolor świeżej zieleni. Nawet w chłodne lutowe popołudnie przez nową szybę w oknie wpadało mnóstwo światła. Sala sprawiała wrażenie jaśniejszej, bardziej przestronnej, nowoczesnej.

Nie była to już restauracja Marii Rossi. Było to bistro Lidii. Wprawne oko wszędzie dostrzegało jej charakterystyczny styl w oświetleniu, kolorach, detalach. Na przykład zdjęcia rodzinne umieściła w prostych drewnianych ramkach, które pięknie komponowały się z podłogą i krzesłami. Powiesiła je na ścianie naprzeciwko drzwi; były pierwszą rzeczą, jaką widział gość wchodzący do lokalu. Uśmiechnięte twarze kilku pokoleń rodziny Rossich nadawały wnętrzu przyjazny wyraz.

Harry'emu spodobała się długa ściana ciągnąca się prostopadle do wejścia. Widniał na niej zielony napis „Trattoria Rossi" wykonany identycznym krojem pisma, którym wyryto napis na szybie. To było genialne posunięcie, na które on by nigdy nie wpadł.

Do tego lada i półki, na których stały lśniące szklanki, kieliszki, talerze. Prostota i elegancja. Idealne miejsce na lunche i kolacje. Właśnie o czymś takim marzył całe życie.

Nigdy nie mówił Lidii o tym, jak sobie wyobraża swoją restaurację, lecz właśnie się w niej znajdował. To niesamowite: ta cudowna kobieta wyczarowała salę, o jakiej opowiadał Louisowi w czasie ich wspólnego pobytu w Paryżu.

Zbyt wiele było wytwornych restauracji, gdzie elegancko, choć niewygodnie ubranym ludziom podawano drogie wyśmienite dania przygotowane przez najzdolniejszych kucharzy. Jadano tam na ogół w milczeniu, a jeśli rozmawiano, to ściszonym głosem, czasem w tle pobrzmiewała muzyka klasyczna, obecność dzieci tolerowano, acz niechętnie.

Pracował na całym świecie w restauracjach specjalizujących się w dostarczaniu niezwykłych przeżyć kulinarnych garstce bogatych wybrańców, których stać było na płacenie ogromnych sum za każdy posiłek.

Oczywiście to było fantastyczne doświadczenie. Uwielbiał pracować pod okiem mistrzów sztuki kulinarnej, ale sam marzył o prowadzeniu całkiem innej restauracji. W jego lokalu byłoby pyszne jedzenie przyrządzane w przyjaznej rodzinnej atmosferze, takiej, jaka panowała przed laty u Rossich i jaką pamiętał z innych rodzinnych restauracji, w których miał szczęście pracować.

Zawsze kiedy był za granicą, prywatnie czy służbowo, pytał miejscowych, jaki lokal by mu polecili. Wyjaśniał, że chodzi mu o knajpkę, do której można się wybrać całą rodziną, razem z dziećmi i dziadkami.

Najchętniej odwiedzał właśnie takie miejsca, gdzie bywali goście w różnym wieku. Gdzie można było siedzieć godzinami, jeść, śmiać się, dyskutować, kłócić się, śpiewać i tańczyć. Cały czas szukał swojej wymarzonej restauracji rodzinnej, w której dzieci byłyby mile widziane, rodzice czuliby się jak u siebie w domu, a on w kuchni przygotowywałby smaczne posiłki.

I wreszcie ją znalazł - w miejscu, w którym wszystko się zaczęło.

Z zadumy wyrwał go odgłos kroków na dębowej podłodze. Odwróciwszy głowę, zobaczył Lidię. Stała przejęta, zdenerwowana, przygryzając wargi.

Wielka Lidia, księżniczka klanu Rossich, bała się jego opinii; bała się, że może nie spodobać mu się sala, w której urządzenie włożyła tyle serca i wysiłku, i że najlepiej, aby wszystko wróciło do poprzedniego stanu.

Recipe for love/H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz