2

119 45 5
                                    

Rano obudził mnie szorstki zarost Ashtona, znajdujący się przy mojej twarzy.

-Dzień dobry, kochanie. -Przywitał mnie chłopak.

-Nie dam rady...

-Co się dzieje?

-Chodzi o to, że muszę wszystko przemyśleć... I narazie odpocznę przynajmniej na tydzień od szkoły.

-Dobrze, chce dla ciebie jak najlepiej -i pocałował mnie delikatne w czoło.

Chłopak wyszedł z pokoju, rozumiejąc, że potrzebuję samotności. Opiekował się mną i robił wszystko o co go poprosiłam. Mój smutek i rozpacz nie mijały, lecz powoli rodziłam sobie ze stratą rodziców.

1,5 miesiąca później

Wszystko wracało do normy.
Dwa tygodnie temu odbył się podrzeb. Tydzień temu pierwszy raz od wypadku poszłam do szkoły. Nie było tak źle, oprócz ciągłych, współczujących spojrzeń od każdego ucznia i nauczyciela.
Dalej mieszkałam u Ashtona, jego rodzice wyjechali gdzieś, więc nie czułam się w jego domu tak nieswojo.
Kiedy myślałam, że już jest dobrze, myliłam się bardzo... Było jeszcze gorzej niż kiedykolwiek...

***
Rozdział krótki, ale taki miał być :-)
Nie wiem czy komuś się podoba moje ff ale mam nadzieje ze się wam podoba, tylko po prostu nie piszecie komentarzy :-P
Pozdrawiam was :-)

(What's) Love Without Tragedy  L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz