10. "Bo Lily dopełniała jego, a on dopełniał Lily"

530 60 11
                                    

Liliana obudziła się z ogromem pozytywnej energii. Ten dzień miał dobry i chciała zrobić wszystko, aby rzeczywiście taki był. Wzięła chłodny prysznic, ubrała luźne, ale ładne ubrania, zakryła drobne wypryski i z wielką ochotą na dobre śniadanie, wyszła z domu. Jej rodzice byli w pracy, a pilna potrzeba na odrobinę towarzystwa, nawet nieznajomych osób, wygrała. Słońce ogrzewało jej twarz, a ona z uśmiechem kroczyła do centrum miasta. Ślinka ciekła jej na samą myśl o pysznym śniadaniu Charlotte i automatycznie przyspieszyła kroku. Chłonęła sobą każde miejsce, każdą budkę i drzewo, chcąc jak najbardziej poczuć miasto.

Chwila nieuwagi sprawiła, że wpadła na przechodnia a gorąca ciesz, rozlała się po jej klatce piersiowej. Pisnęła głośno, szybko łapiąc na materiał koszulki aby choć trochę się schłodzić.

- Cholera, przepraszam cię, nie powinien był rozmawiać przez telefon - Męski głos rozbrzmiał wysoko nad nią, na co automatycznie uniosła głowę. Przecież znała ten głos, znała aż za dobrze. Miała ochotę się zaśmiać. Takie rzeczy zdarzały się tylko w tanich komediach romantycznych, a ona teraz zapewne miała jakiś dziwny sen. Uszczypnęła się dla pewności, ale gdy ją zabolało, jej wyraz twarzy z rozbawionego zmienił się na przerażony - Jakoś ci to wynagrodzę, oddam ci kasę za tę koszulkę, naprawdę.

Brunet sięgnął ręką do kieszeni swoich spodni, wyciągając z niej portfel. Nie zmienił się. Może trochę wydoroślał i przypakował, ale po dłuższej analizie, wyglądał tak jak rok temu.

- Nie, nie trzeba - Opowiedziała. Calum zatrzymał rękę w połowie wykonywanej czynności i ponownie jak Liliana kilkanaście sekund temu, zamarł. Pewnie mu się przesłyszało. Powoli, jakby się bał, uniósł głowę do góry, napotykając te same, fiołkowe oczy. Wiele razy wyobrażał sobie to spotkanie. Układał w głowie tysiące przemówień, a gdy już stanął z nią twarzą w twarz, po prostu stał, chłonąc każdy element jej ciała. Liliana wypiękniała. Jej oczy błyszczały jeszcze bardziej, rumiana twarz emitowała młodością a lekko pofalowane włosy pięknie okalały jej buzię.

- Lily - Szepnął, a jego głos mocno się załamał - Wróciłaś.

Dziewczyna lekko kiwnęła głową, nie spuszczając wzroku z jego twarzy.

- Chodź, musisz to ściągnąć - Złapał ją za rękę i nie czekając na żadne protesty pociągnął w stronę jego mieszkania. Bo mieszkał nie daleko, tylko kilka minut stąd. Droga minęła w milczeniu, zresztą żadne z nich nie spodziewało się niczego innego.

W mieszkaniu chłopak podał jej jedną ze swoich koszulek, dokładnie tę samą którą pożyczył jej już kiedyś. Przebrała się i ze swoją koszulką w dłoni stanęła w progu do kuchni.

- Ja już pójdę - Mruknęła i wskazała ręką na drzwi- Dziękuję.

- Nie- Calum jak oparzony podbiegł do niej, łapiąc za ręce, ponownie tego dnia- Porozmawiajmy Lily, proszę.

- Myślę, że nie mamy o...

- Mylisz się - Wszedł jej w zdanie - Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Byłem idiotą, że tak długo się nie odzywałem, wiem. Wiem, że wszystko zepsułem, ale byłem rozemocjonowanym gówniarzem, który myślał że miłość jest do kitu i nigdy się nie zakocha. Byłem w błędzie i zdałem sobie z tego sprawę zbyt późno. Przybiegłem na stację, ale właśnie wtedy twój pociąg odjechał, a ja nie miałem pojęcia gdzie wyjechałaś, byłem taki głupi, mogłem cię o to chociaż zapytać, napisać. Lily, minął rok a ja dalej czuje do ciebie to, co wtedy gdy wyjechałaś. Czy to bardzo nie na miejscu, jeśli powiem ci, że cię kocham?

- Calum...

- Kocham cię Lily i nie chcę cię znowu stracić. Możesz nie czuć tego samego, rozumiem ale proszę, nie odtrącaj mnie, chce cię mieć przy sobie, spędzać z tobą czas. Wszystko czego chcę to żebyś mi wybaczyła i żeby było jak dawniej.

Liliana była pewna, że jej uczucia do Caluma z czasem zmaleją, żeby w końcu całkowicie zniknąć. Nie mogła bardziej się mylić, bo z każdym dniem tęsknoty, ona zakochiwała się jeszcze bardziej. Analizowała każdy gest jaki chłopak wykonywał do niej, każde spojrzenie, każde słowo. I wiedziała już, że nie ma wyjścia. Była zakochana w Calumie. W każdej małej rzeczy jaką robił. Przez cały rok porównywała poznanych chłopaków właśnie do niego i teraz zdała sobie sprawę z tego, dlaczego żaden nie był odpowiedni. Bo żaden nie był nim.

- Nie stracisz, bo ja nigdzie nie uciekam - Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.

Chłopak szybko zatracił ją w swoich objęciach, unosząc lekko do góry i okręcając do okoła. Czuł, że w końcu był kompletny. Bo Lily dopełniała jego, a on dopełniał Lily.

a/n

KONIEC.

You Complete Me| c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz